Fatalna obsługa, nie zostawiam napiwku i nagle słyszę "należy się". Czyżby?

"Ile zostawiamy?" To pytanie często pada podczas opłacaniu rachunku. - Coś musimy zostawić - słyszymy odpowiedź. Czy naprawdę tak jest? Nie do końca, a prawdziwą oznaką braku kultury nie jest wcale brak napiwku.

Napiwki to temat sporny i zawsze powoduje, że rozmawiające o nich towarzystwo dzieli się na dwie grupy: dających i nielubiących dawać napiwków. Sprawa była dla mnie jednak zawsze oczywista - ewentualny napiwek oraz jego wysokość są uzależnione od jakości obsługi lokalu gastronomicznego. Każdy z nas wie, że w warszawskich realiach znajomość karty czy umiejętność dzielenia rachunku - to zachowania, które zawsze warto u kelnerów nagradzać. Okazuje się jednak, że czynników wpływających na wysokość tipa może być więcej i nie każdy z nich da się racjonalnie wytłumaczyć. Przekonałem się o tym w ostatni weekend, gdy wraz z grupą znajomych wybraliśmy się na sobotni obiad do restauracji przy Placu Bankowym. Kuchnia dała się poznać z jak najlepszej strony, obsługa - niekoniecznie. Kelnerka pomyliła zamówienie bowiem, tu cytat: "Mam wszystko w głowie". To przełożyło się z kolei na czas czekania. W efekcie dostaliśmy jedzenie po 50 minutach. Gdy przyszło do płacenia, większość z nas była zgodna co, do jednego - nie dajemy napiwku. Wśród znajomych był także Andrzej, który stwierdził, że bez względu na jakość obsługi - napiwek kelnerce się należy. Poprosiłem o wskazówki Agnieszkę Borek, która prowadzi kreatywną agencję Fika i na co dzień pracuje dla najpopularniejszych lokali w mieście, jak Momu czy Aioli i jednym słowem - zjadła zęby na gastronomii, jak w takiej sytuacji powinniśmy się zachować.

- Niepisana zasada jest prosta '' jesteś zadowolony z obsługi '' pozostawiasz napiwek. Jeśli nie to nie musisz tego robić. Pamiętajmy, że to gość decyduje - wyjaśniła.

Proste. Temat jednak okazał się tak ciekawy i wydaje mi się (przepraszam Andrzej) niezgłębiony, że zacząłem sondować wśród znajomych co na temat dawania napiwków myślą. Szkół okazało się kilka, a pytań, kiedy i ile powinniśmy zostawić kelnerowi po uregulowaniu rachunku, jest naprawdę dużo. Na przykład pytanie dotyczące tego, czym jest tak zwany serwis i jak powinniśmy go traktować.

- Serwis to kwota doliczona zwyczajowo za obsługę w restauracji. Mówię "zwyczajowo", ponieważ w Polsce w większości restauracji serwis doliczany jest do ''rezerwacji'' od 10 osób. Oczywiście nie wszędzie jest to praktykowane. Natomiast, jeśli pytasz o doliczanie serwisu do rachunku, to nie ma już potrzeby zostawiania jeszcze napiwku. No, chyba że gość jest na tyle zadowolony, że chce to zrobić, to proszę bardzo - tłumaczy Agnieszka Borek.

Świetnym spostrzeżeniem podzieliła się ze mną Anka - dobra przyjaciółka z zaprzyjaźnionej redakcji, która problemu nie widzi w samym zostawianiu napiwku, ale bardziej w tym - ile on powinien wynosić. - Zamawiam kawę, która kosztuje mnie około 8 złotych. Gdy przychodzi do płacenia rachunku, czuje się nieswojo, jestem skrępowana bowiem muszę zostawić napiwek i przeważnie jest to równowartość samego napoju, co wydaje mi się absurdalne i nigdy nie wiem, jak z tej sytuacji wybrnąć. No właśnie, jak?

- Nie ma klasyfikacji czy to jest kawa, czy danie główne, czy deser? Napiwek jest napiwkiem. Jeśli kelnerka jest szalenie miła, pomocna w doborze owej kawy, a przy tym uśmiechnięta, życzy nam miłego dnia, zaprasza nas ponownie, to dlaczego mamy jej nie zostawić tego napiwku? - pyta ekspertka.

Czyli, ile? Tu powinno włączyć się nam tak zwane zdrowe myślenie. Jeżeli zatem kawa kosztuje 8 złotych, a kelnerce wręczamy banknot dziesięciozłotowy, to magiczne: "Dziękuję" sytuację rozwiązuje. Jednak norma ta nie musi być traktowana jako przymus. Wręcz nie powinna. Kiedy zatem napiwku nie dajemy?

- Napiwek jest to kwota, którą gość zostawia według swojej subiektywnej oceny kelnerowi czy barmanowi za obsługę. Tak, jak mówiłam - nie musimy tego robić. I faktycznie utarło się, iż jest to kwota m.in. 10 proc. od kwoty rachunku nie niższa - ostatnie wątpliwości rozwiewa Agnieszka Borek. 

Ba! Co warte podkreślenia, zdecydowanie bliższe kultury jakiejkolwiek jest niezostawianie napiwku niż zostawienie 50 groszy, które po prostu jest nieeleganckie, szczególnie gdy rachunek opiewał na bardzo wysokie kwoty. 

Na koniec warto także pomyśleć właśnie o tej grupie, która zwyczaju tipowania nie ma. - Nie daje, bo przeciętna kelnerka zarabia więcej niż ja. Fakt, kelnerka z samych tipów (tu inny znajomy z branży posłużył wiedzą) może wyciągnąć nawet do pięciu tysięcy złotych! - mów mi znajoma. Do tego pensja i argument Natalii się uzupełniają. Osobiście nie piętnowałbym ludzi i nie dzielił na lepszy i gorszy sort.

Sumując. Napiwek nie jest obowiązkowy, ale dobra obsługa powinna go dostać. Napiwek nie powinien być dany, tylko dlatego, że wypada, a ma być skutkiem autonomicznej decyzji gościa restauracji. Ładniej rzecz ujmując - powinien być od serca. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej, a upartym znajomym pokażcie ten tekst.

Więcej o: