Miau Cafe. Dlaczego nie można głaskać kotów w kociej kawiarni?

Kocham koty, uwielbiam ich towarzystwo, dlatego bardzo ucieszył mnie pomysł na otwarcie w Warszawie kociej kawiarni. Mieszka w niej siedem futrzaków. Zanim trafiły do Miau Cafe straciły właścicielkę, jej rodzina chętnie pozbyła się zbędnego kłopotu. Od kilku dni mieszkają w miejscu, które powstało specjalnie dla nich. Wybrałam się tam na kawę. Widać, że kociaki czują się tam dobrze.

- Rudzik jest niekwestionowaną gwiazdą kawiarni. Milusia to najmilszy kot świata. Telma i Luiza to przyjaciółki i psotnice, uwielbiają się wygłupiać i łapać zza szyby płatki śniegu. Alicja jest kotką z krainy czarów, lubi niepostrzeżenie znikać. Natomiast Puma z wyglądu przypomina swojego drapieżnego kolegę. Porusza się z taką gracją, że dech zapiera - opowiada mi o swoich podopiecznych Anna Pawlicka, pomysłodawczyni Miau Cafe , pierwszej stołecznej kawiarni w której na co dzień mieszkają koty. Na całym świecie tzw. Cat Cafe nikogo nie dziwią, u nas wzbudziła emocje.

Spodobało ci się? Polub nas

Mimo że kawiarnia działa zaledwie od kilku dni przeżywa oblężenie. Na kawę do Miau Cafe przy ul. Zawiszy na warszawskiej Woli zjeżdżają się klienci z całego miasta, a nawet spoza. Lokal podzielono na dwie części: barową, gdzie można spędzić czas bez kociego towarzystwa oraz duże, bardzo wysokie pomieszczenie, w którym na co dzień mieszka kocie towarzystwo. Oddziela je od siebie przedpokój zabezpieczający koty przed ucieczką. Między stolikami i kanapami stoją ogromne drapaki, zabawki, różnorodne posłania i kocie kryjówki. Na ścianach wiszą półki tworzące schodki.

Miau Cafe w WarszawieMiau Cafe w Warszawie fot. Natalia Bet fot. Natalia Bet

Przez półtorej godziny spędzonej w środku poznałam Rudzika i Luizę. Reszta kociego towarzystwa odpoczywała na antresoli. Na półpiętrze, dostępnym tylko dla kotów, znajduje się drewniany domek wypełniony poduszkami. W kawiarni jest też niedostępne dla klientów pomieszczenie w którym znajdują się kuwety.

Miau Cafe w WarszawieMiau Cafe w Warszawie fot. Natalia Bet fot. Natalia Bet

Miau Cafe w WarszawieMiau Cafe w Warszawie fot. Natalia Bet fot. Natalia Bet

Koty, jak to koty, są mniej lub bardziej śmiałe. Te, które poznałam na miejscu, zdają się być zadowolone z życia. Co stanowi największą zaletę tego miejsca. Widać, że kociaki czują się tu dobrze, wylegują się, a nawet śpią w towarzystwie gości. Przechadzają się, podchodzą do klientów. Rudzik z zachwytów skierowanych pod jego adresem, nie robi sobie nic (jest naprawdę piękny), był chętny do zabawy, a szczególnie zainteresowała go torebka jednej z pań.

Miau Cafe w WarszawieMiau Cafe w Warszawie fot. Natalia Bet fot. Natalia Bet

Nad bezpieczeństwem futrzaków czuwa "koci opiekun" (pilnuje czy zwierzakom nie dzieje się krzywda i udziela informacji na temat ich usposobienia). Gdy któreś z dzieci chciało pogłaskać śpiącego kota usłyszało "teraz kotek śpi, lepiej mu nie przeszkadzajmy" . Kot to nie przytulanka. Nie można go tak po prostu pozaczepiać, tylko dlatego, że mamy na to ochotę. Nie tylko doświadczony kociarz wie, że koty nie dają pogłaskać się każdemu, a wybranym osobom i tylko wtedy, kiedy maja na to ochotę. Jeśli chcemy, aby zwierzak przybiegał do nas na zawołanie wybierzmy psie towarzystwo. Poza wszystkim też nie chciałabym, abyś ktoś mnie tarmosił, gdy odpoczywam lub śpię.

Miau Cafe w WarszawieMiau Cafe w Warszawie fot. Natalia Bet fot. Natalia Bet

Po wyjściu z kawiarni poczułam się zrelaksowana. Miejsce jest przyjazne i nastrojowe. Właśnie dzięki temu, że w środku są zwierzaki, ludzie panują nad swoimi emocjami, nie krzyczą sobie nad uchem, jak to często bywa w tego typu miejscach.

Jasne, można narzekać, że kawa jest zbyt droga, że jest ciasno i że wystrój przypomina "babcine mieszkanie", ale pamiętajmy o tym, że kawiarnia powstała przede wszystkim z myślą o kotach, jeśli zniknie - stracą fajny dom. A moim zdaniem koty mają tu o wiele lepiej niż w schronisku.

Więcej o: