Po apelu internauty tysiące ludzi zaoferowało pomoc bezdomnemu z Ursynowa

Poznajcie pana Jana Czajkowskiego, mieszkańca warszawskiego Ursynowa. Pan Jan od trzech lat mieszka pod wiatą sklepu meblowego, od ponad pięciu jest bezdomny i potrzebuje pomocy. Po apelu internauty już pomagacie i zmieniacie jego świat.

Spodobało ci się? Polub nas

O historii pana Jana dowiedzieliśmy się dwa dni temu z pełnej emocji relacji pana Tomasza Kaczyńskiego, który przyjaźni się z  bezdomnym , mieszka tuż obok i kiedy może pomaga mu. Pan Tomasz postanowił opisał jego historię na Facebooku i zwrócił się do internautów o wsparcie. Jego post zaledwie w dwa dni udostępniono ponad pięć tysięcy razy. To co się wydarzyło później przerosło oczekiwania pana Tomka.

- Ludzie chcą zmieniać świat - mówi pan Tomasz.

screenscreen screen screen/ Facebook

Ale od początku

- Pan Jan "wylądował" pod rampą, bo rzeczywiście tak bywa, że z rodziną to się tylko pięknie na zdjęciach wygląda. Rodzice umarli, aniołom odpadły skrzydła, najbliżsi i bliżsi spodleli i tak narodziło się piekło. Tyle, że jest to piekło mroźne, nie ma w nim kominka lub ogniska, przy których można się ogrzać. Janek się jednak uśmiecha. Przez łzy, które marzną - pisze pan Tomasz na Facebooku i dalej: - Codzienność Janka jest taka, że kiedy ja rano przed wyjściem do pracy wyrzucam śmieci, On w śmietniku szuka w nich użyteczności dla swojego przetrwania. - pisze dalej pan Tomasz, tłumacząc, że pan Jan do niedawna rzetelnie pracował a dziś nie ma nawet na herbatę. Jak podkreśla, Jan nie jest alkoholikiem, nie ma w sobie pierwiastka autodestrukcji, wręcz przeciwnie - ogromną wolę życia.

Pan JanPan Jan Pan Jan Pan Jan

- Ileż ja już wspaniałych historii usłyszałem od Janka. Wnioskuję z nich, że przysłużył się facet Ojczyźnie, bez dwóch zdań! Kapral w wojsku. Doradza mi, jak mam uprawiać warzywa na działce na Mazurach. Kiedyś tam razem pojechaliśmy, bardzo na tym skorzystałem, bo w życiu tak fajnie nie obrodziły mi pomidory. Bardzo lubię Janka! - pisze sąsiad z Ursynowa.

Na szczęście są w okolicy ludzie, którzy go wspierają "spożywką" i ciuchami. Sąsiedzi przynoszą mu gorącą herbatę, czasem straż miejska przywiezie mu zupę, dostawca z piekarni przywozi pieczywo. Pan Jan o higienę dba na okolicznym basenie, na którym korzysta z prysznica. Z basenu nie korzysta, jest chory.

- Martwiące są zwłaszcza jego stawy oraz to, że stracił wzrok w jednym oku. Był zapisany do szpitala na operację zaćmy, ale odebrano mu tę szansę z powodów - jak to nazywam- "kwiatowych". To jest ogromny wstyd dla służy zdrowia. Janek nie pachniał, nie rozkwitał, nie miał teoretycznie niczego do zaoferowania, więc nie dostał szansy na uratowanie oka. To bardzo smutna konkluzja, ale prawda jest taka, że oko jest ślepe.

Wiata sklepu meblowego pod którą mieszka mężczyznaWiata sklepu meblowego pod którą mieszka mężczyzna Wiata sklepu meblowego pod którą mieszka mężczyzna Wiata sklepu meblowego pod którą mieszka mężczyzna

- On potrzebuje fachowej, stałej opieki, potrzebuje nowego otwarcia, domu. Janek potrzebuje przyszłości, którą mogą mu zapewnić wyłącznie ludzie i instytucje, którzy umieją pomagać w sposób zorganizowany, systematyczny, z wykorzystaniem możliwości prawnych. Apeluję serdecznie o wsparcie Janka. Nie powinien mieszkać w obecnych warunkach, powinien mieć dom lub jego namiastkę, opiekę medyczną, powinniśmy ratować Jego ludzką godność - prosi pan Tomasz.

Po zaledwie kilkunastu godzinach pan Tomasz dostał kilka tysięcy wiadomości. Musiał wziąć wolne w pracy, żeby stworzyć "bazę pomocy".

- Odzew przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - z nieukrywaną radością mówi pan Tomasz. - Ludzie oferują przeróżne formy pomocy. Teraz bardzo ważny jest aspekt przekonywania pana Janka. Bezdomność jest stanem umysłu. Niestety on ma kiepskie doświadczenia z przebywaniem w noclegowniach. Kiedyś wyszedł z jednej i wrócił w wigilię, nie został przyjęty z powrotem. Poza tym on się boi pójść stąd do jakiegoś miejsca tymczasowego, bo ta sklepowa rampa jest teraz jego jedynym domem. I tu się ustawia kolejka innych bezdomnych pod tę rampę. Janek boi się, że straci to miejsce. W ciągu tych ostatnich dwóch dni otrzymałem kilka tysięcy propozycji, m.in. ratownicy medyczni zaproponowali "przegląd" zdrowia pana Jana, ktoś inny zaproponował kompleksową pomoc medyczną i psychologiczną, co minutę dostaję propozycję pomocy doraźnej, gorącą herbatę, jedzenie, ubrania, kołdry, koce, zgłosił się architekt, który projektując dom zaproponował, że przeznaczy jedno pomieszczenie dla Jana, jakaś pani zaproponowała, żeby zamieszkał na jej nieużywanym strychu, inny człowiek zaproponował wzięcie Jana na wieś, ma pasiekę i chce mu dać pracę, inny chce go zatrudnić jako dozorcę. Nie spodziewałem się aż takiego odzewu, choć znana jest mi siła internetu i komunikacji. Dałem iskrę, która się przerodziła w płomień. Moim celem było, żeby Jan dostał szansę. Czy z niej skorzysta? To jest sześćdziesięciodwuletni mężczyzna, stare drzewo - kończy pan Tomasz.

Miejmy nadzieję, że po takiej reakcji ludzi skorzysta...

Więcej o: