Najpierw szczury, teraz karaluchy? "Jest ich coraz więcej" skarżą się warszawiacy

Warszawa ma obecnie poważny problem z plagą gryzoni, ale jak się okazuje - nie tylko z nimi. Choć szczury rozmnażają się na potęgę i w efekcie jest ich w mieście coraz więcej to kroku, i to dosłownie, dotrzymują im... karaluchy. Ekspert oraz mieszkańcy Warszawy są zgodni - insektów w stolicy jest zatrzęsienie. Dlaczego tak się dzieje?

Spodobało ci się? Polub nas

Od kilku dni mieszkańcy stolicy żwawo dyskutują o pojawieniu się w mieście plagi szczurów. Problem na tyle poważny, że wiele dzielnic decyduje się na jak najszybszą deratyzację. Tak jest m.in. na Bielanach na terenie kompostowni MPO. Niestety, problem jest także w nas samych. Z jednej strony chcemy sprawę szczurów rozwiązać czym prędzej, z drugiej zaś strony robimy to najniższym kosztem. Mówił o tym dla Metro Warszawa entomolog, profesor Stanisław Ignatowicz z SGGW: - Mam wrażenie, że instytucje odpowiedzialne za deratyzację wolą oszczędzać na środkach chemicznych.

Profesor dodał także, że oszczędzać nie ma co, tylko do sprawy podejść poważnie. I zasugerował nawet całoroczny monitoring miasta i trzymać rękę na pulsie.

I choć temat gryzoni mieszkańców Warszawy gryzie, to nie jest jedynym problemem, z którym przyszło nam walczyć. Okazuje się bowiem że skarżymy się także na inwazję karaluchów i prusaków, które coraz to częściej pojawiają się nie tylko na klatkach schodowych czy w lokalach usługowych, ale, tak, tak - w naszych mieszkaniach!

Inwazja (nie) mocy

Na obecność owadów skarżą się mieszkańcy wielu dzielnic, a na forach internetowych coraz to częściej pojawia się ten wątek. Jednym słowem - temat wielu przeżywa i zadaje pytanie - jak tu, z karaluchem w mieszkaniu żyć?

Na Woli, przy ulicy Chłodnej, gdzie mieszka pan Andrzej widok insekta to już niemal codzienność. - Ostatnio sąsiadka była pytać nawet, czy nie zrzucamy się na dezynsekcję. Całe życie mieszkałem w domu i nie było tego typu problemu. Mam wrażenie, że to robactwo jest wszędzie. Pan Andrzej przyznaje także, że nie ma zielonego pojęcia, skąd ten problem się pojawił. Ale podejrzenia ma. - Wielu ludzi zbiera różnego rodzaju rzeczy, chowa w mieszkaniu i nie dba o porządek czy czystość. Mamy taką jedną na bloku - mówi mieszkaniec z Chłodnej. I kończy - Ale nie chce zaklinać rzeczywistości.

Swoje wie i zaklinać nie musi natomiast pani Irena z Bemowa, która insektami głowy sobie nie zaprząta, bo - dawno się ich z bloku wraz ze współlokatorami pozbyła. - Problemem były zsypy, które pamiętam jako naturalne środowisko robaków. Zanim doszło do plagi, niemal jednogłośnie ustaliliśmy, że zsypy zamykamy i nie korzystamy z nich na piętrach. Czy metoda okazała się skuteczna? - Prusaka nie widziałam na oczy od lat - kończy.

- Przyznam, że nie mam już siły walczyć z robactwem - żali się Kasia z Ochoty, która także zauważyła, że widok karalucha czy prusaka jest coraz częstszy. I przyznaje, że powodów, dla których prusak w budynki pojawić się może jest kilka i wcale nie musi chodzić o działające zsypy. Więc, co? Niesforna sąsiadka. - Czuje wręcz niemoc, bo co z tego, że dbam o czystość, skoro sąsiadka ma to w głębokim poważaniu i znosi do domu śmieci. Do tego rury wymieniają, więc pan sam rozumie - to wszystko idzie do góry. TO, czyli owady, faktycznie idą, co wyjaśnia nasz ekspert i uprzedza - tak jest od lat!

Skąd karaluchy i prusaki? Ekspert przyznaje - to problem Warszawy od lat!

- Warszawa ma ten problem od lat - mówi Piotr Naworski z firmy Prusator. I wyjaśnia, że jeżeli można mówić o pladze insektów to w kontekście nie tej jesieni, a ostatnich kilku lat. Warszawa z tym problemem próbuje sobie radzić od lat. Dlaczego zatem właśnie teraz mieszkańcy skarżą się na te owady częściej? Jak przyznaje pan Piotr - powodów jest kilka.

Przede wszystkim jesień to czas remontów, a więc i hałasu oraz porządków. - Owady nie lubią hałasu i uciekają w miejsca, gdzie jest cicho. Czyli do naszych mieszkań. Co jeszcze? Ekspert nie ma wątpliwości, że problemem jest sama dezynsekcja, którą przeprowadzamy najczęściej właśnie na jesień. Niestety, popularne metody, czyli opryskiwanie budynków to metoda według pana Piotra nie najlpesza. - Karaluchy czy prusaki czują zagrożenie, jakim bez wątpienia jest dla nich oprysk, a co za tym idzie uciekają, migrują tam, gdzie są bezpieczni.

Co, jeśli powodem nie są żadne remonty ani opryski, a efektem jest zwiększona ilość insektów w domu mieszkalnym, jak w przypadku pani Kasi? Naworski podkreśla, że często ogniskiem problemu są właśnie sami sąsiedzi, którzy nie pilnują porządku. - Często to mieszkania starszych ludzi, którzy na jesień znoszą do swoich domów różne rzeczy.

A prusaki i karaluchy miejsca ciepłe, ciche i pełne potencjalnego pożywienia lubią. Choć i to nie jest dla nieproszonych gości najważniejsze: - Bez wody taki insekt wytrzyma może 7 dni, bez jedzenia nawet 30. Co zatem sprawia, że lgną do naszych mieszkań? - Czują się tu bezpieczne.

Może jednak ten monitoring?

Od kilku dni mieszkańcy stolicy żwawo dyskutują o pojawieniu się w mieście plagi szczurów . Problem na tyle poważny, że wiele dzielnic decyduje się na jak najszybszą deratyzację. Tak jest m.in. na Bielanach na terenie kompostowni MPO. Niestety, problem jest także w nas samych. Z jednej strony chcemy sprawę szczurów rozwiązać czym prędzej, z drugiej zaś strony robimy to najniższym kosztem. Mówił o tym dla Metro Warszawa entomolog, profesor Stanisław Ignatowicz z SGGW: - Mam wrażenie, że instytucje odpowiedzialne za deratyzację wolą oszczędzać na środkach chemicznych.

Profesor dodał także, że oszczędzać nie ma co, tylko do sprawy podejść poważnie. I zasugerował nawet całoroczny monitoring miasta i trzymać rękę na pulsie.

I choć temat gryzoni mieszkańców Warszawy gryzie, to nie jest jedynym problemem, z którym przyszło nam walczyć. Okazuje się bowiem że skarżymy się także na inwazję karaluchów i prusaków, które coraz to częściej pojawiają się nie tylko na klatkach schodowych czy w lokalach usługowych, ale, tak, tak - w naszych mieszkaniach!

Inwazja (nie) mocy

Na obecność owadów skarżą się mieszkańcy wielu dzielnic, a na forach internetowych coraz to częściej pojawia się ten wątek. Jednym słowem - temat wielu przeżywa i zadaje pytanie - jak tu, z karaluchem w mieszkaniu żyć?

Na Woli, przy ulicy Chłodnej, gdzie mieszka pan Andrzej widok insekta to już niemal codzienność. - Ostatnio sąsiadka była pytać nawet, czy nie zrzucamy się na dezynsekcję. Całe życie mieszkałem w domu i nie było tego typu problemu. Mam wrażenie, że to robactwo jest wszędzie. Pan Andrzej przyznaje także, że nie ma zielonego pojęcia, skąd ten problem się pojawił. Ale podejrzenia ma. - Wielu ludzi zbiera różnego rodzaju rzeczy, chowa w mieszkaniu i nie dba o porządek czy czystość. Mamy taką jedną na bloku - mówi mieszkaniec z Chłodnej. I kończy - Ale nie chce zaklinać rzeczywistości.

Swoje wie i zaklinać nie musi natomiast pani Irena z Bemowa, która insektami głowy sobie nie zaprząta, bo - dawno się ich z bloku wraz ze współlokatorami pozbyła. - Problemem były zsypy, które pamiętam jako naturalne środowisko robaków. Zanim doszło do plagi, niemal jednogłośnie ustaliliśmy, że zsypy zamykamy i nie korzystamy z nich na piętrach. Czy metoda okazała się skuteczna? - Prusaka nie widziałam na oczy od lat - kończy.

- Przyznam, że nie mam już siły walczyć z robactwem - żali się Kasia z Ochoty, która także zauważyła, że widok karalucha czy prusaka jest coraz częstszy. I przyznaje, że powodów, dla których prusak w budynki pojawić się może jest kilka i wcale nie musi chodzić o działające zsypy. Więc, co? Niesforna sąsiadka. - Czuje wręcz niemoc, bo co z tego, że dbam o czystość, skoro sąsiadka ma to w głębokim poważaniu i znosi do domu śmieci. Do tego rury wymieniają, więc pan sam rozumie - to wszystko idzie do góry. TO, czyli owady, faktycznie idą, co wyjaśnia nasz ekspert i uprzedza - tak jest od lat!

Skąd karaluchy i prusaki? Ekspert przyznaje - to problem Warszawy od lat!

- Warszawa ma ten problem od lat - mówi Piotr Naworski z firmy Prusator.pl . I wyjaśnia, że jeżeli można mówić o pladze insektów to w kontekście nie tej jesieni, a ostatnich kilku lat. Warszawa z tym problemem próbuje sobie radzić od lat. Dlaczego zatem właśnie teraz mieszkańcy skarżą się na te owady częściej? Jak przyznaje pan Piotr - powodów jest kilka.

Przede wszystkim jesień to czas remontów, a więc i hałasu oraz porządków. - Owady nie lubią hałasu i uciekają w miejsca, gdzie jest cicho. Czyli do naszych mieszkań. Co jeszcze? Ekspert nie ma wątpliwości, że problemem jest sama dezynsekcja, którą przeprowadzamy najczęściej właśnie na jesień. Niestety, popularne metody, czyli opryskiwanie budynków to metoda według pana Piotra nie najlpesza. - Karaluchy czy prusaki czują zagrożenie, jakim bez wątpienia jest dla nich oprysk, a co za tym idzie uciekają, migrują tam, gdzie są bezpieczni.

Co, jeśli powodem nie są żadne remonty ani opryski, a efektem jest zwiększona ilość insektów w domu mieszkalnym, jak w przypadku pani Kasi? Naworski podkreśla, że często ogniskiem problemu są właśnie sami sąsiedzi, którzy nie pilnują porządku. - Często to mieszkania starszych ludzi, którzy na jesień znoszą do swoich domów różne rzeczy.

A prusaki i karaluchy miejsca ciepłe, ciche i pełne potencjalnego pożywienia lubią. Choć i to nie jest dla nieproszonych gości najważniejsze: - Bez wody taki insekt wytrzyma może 7 dni, bez jedzenia nawet 30. Co zatem sprawia, że lgną do naszych mieszkań? - Czują się tu bezpieczne.

Może jednak ten monitoring?

Więcej o: