Ciągle słyszę: "Praga to niebezpieczna dzielnica ". Odpowiadam: "Tak jak Wilanów"

- Nie wiem - to częsta odpowiedź na pytanie, dlaczego nie lubisz Pragi. - Same dresy i pijaki - dodaje Werka . Ludzie nie wiedzą i dowiedzieć się nie chcą, jaka Praga naprawdę jest. - Nie odwiedzam, bo jest niebezpiecznie - komentuje znajomy. Ile w tym prawdy? Tyle, co w miejskiej legendzie.

Spodobało ci się? Polub nas - Same dresy, nie ma gdzie pójść. Ja się tam czuje nieswojo - mówi mi Andrzej, znajomy jeszcze z czasów studiów, gdy rozmawiamy o otwierającym się na Placu Hallera klubie "Pożar w Burdelu ". Mówi, że choć uwielbia kabaret, to w okolice placu się nie wybierze. Dlaczego? - Niebezpiecznie - kończy. A mnie zalewa krew, bo niebezpiecznie to jest powtarzanie stereotypów i wyssanych z brudnego palca historii. TOTALNĄ BZDURĄ! Ustalmy. Na Pradze jest tak samo bezpiecznie, jak w Wilanowie czy na Powiślu! Albo inaczej. Jeżeli mają cię okraść, to bez względu na to, gdzie mieszkasz albo w jakiej części Warszawy jesteś. I to jest fakt. Powtarzanie natomiast, że to właśnie Praga jest dzielnicą złą, najgorszą, to mitomania sortu najgorszego. Intelektualny odpad. Dlaczego tak mnie temat poruszył? Bo mam poczucie niesprawiedliwości. Że znalazło się czarną owcę wśród dzielnic tego miasta i wszelką winą za zło obarcza się Pragę. Niestety, Andrzej odsobniony w swojej ocenie nie jest. Ba, gdyby to była jedna opinia, pewnie obok temu przeszedłbym obojętnie. Ale, co się okazuje - tak myśli wielu warszawiaków. Podobną opinię, co Andrzej, posiada Weronika, którą pamiętam jeszcze z czasów, gdy mieszkałem na Jelonkach. Mówi, że Praga to niebezpieczna dzielnica, lepiej się tam nie zapuszczać. Pytam, co ją strasznego spotkało na Pradze. Odpowiedź: - Nic. Zasięgam opinii u innych. Cze te "nic " to jednak coś? Zdania na temat Pragi są podzielone, ale ogólny obraz rysuje się, delikatnie mówiąc - nieładny. Żule, menele, dresy. Do tego brudno i śmierdzi. Mniemanie mam wrażenie, zamienia się w ogólny osąd i w końcu w pewnego rodzaju straszak, by na Pragę się nie wybierać. Z czego karykaturalne przedstawianie "Praszki" wynika? Z braku chęci poznania Pragi oraz jej mieszkańców - prażan. Takich samych warszawiaków, jak ci ze Śródmieścia czy Woli! Choć mieszkam Żoliborzu, pochodzę z Bemowa, to na Pradze jestem niemal codziennie. Tu mam swoich przyjaciół, których odwiedzam na Małej i nic wielkiego oraz strasznego w związku z odwiedzinami się nie wydarzyło. Tu, na ulicy Jagielońskiej jest basen i ośrodek sportowy, na który chodzę i nie pamiętam, bym wychodził sobie biedę. Ale także, właśnie na Pradze, znajdują się moje ulubione knajpy. Gdybym wierzył w dyrdymały to Ząbkowską czy Stalową powinienem omijać z daleka. Ale znam te rejony i wiem jedno: Prędzej zjem tu coś dobrego, niż dostanę fangę w nos. W końcu - nigdy nie zdarzyło mi się, aby ktoś z prażan mnie zaczepił czy nie daj Bóg - napadł. Czy zatem Praga w moich oczach lepsza jest od innych dzielnic? Nie. I w tym cały sęk! Jest taka sama jak wszystkie! Do rzeczy. Przez lata byliśmy przekonywani, że skoro ma nam się w tym mieście przydarzyć coś złego, to właśnie na Pradze. Że lepiej siedzieć na Mokotowie czy Jelonkach, tudzież na Wilanowie pełnym białych i szklanych domów, ale mieć pewność, że nic złego nas nie spotka. Otóż spotka. A jeżeli tak nam Praga nie leży, to sami sobie ją wychowajmy, albo chociaż dajmy jej szanse, na udowodnienie swojego łagodne charakteru. Niestety, mity zamieniają się w fakty, a sporadyczne sytuacje urastają do rangi miejskich legend. W końcu - stereotypy przegrywają z wyrobieniem sobie własnej opinii. Bo po co jechać na Pragę, skoro tam kradną, zabijają, oszukają, prawda? Może właśnie po to, by się przekonać, jak bardzo się mylimy? - Same dresy, nie ma gdzie pójść. Ja się tam czuje nieswojo - mówi mi Andrzej, znajomy jeszcze z czasów studiów, gdy rozmawiamy o otwierającym się na Placu Hallera klubie "Pożar w Burdelu ". Mówi, że choć uwielbia kabaret, to w okolice placu się nie wybierze. Dlaczego? - Niebezpiecznie - kończy. A mnie zalewa krew, bo niebezpiecznie to jest powtarzanie stereotypów i wyssanych z brudnego palca historii. TOTALNĄ BZDURĄ!

Ustalmy. Na Pradze jest tak samo bezpiecznie, jak w Wilanowie czy na Powiślu! Albo inaczej. Jeżeli mają cię okraść, to bez względu na to, gdzie mieszkasz albo w jakiej części Warszawy jesteś. I to jest fakt. Powtarzanie natomiast, że to właśnie Praga jest dzielnicą złą, najgorszą, to mitomania sortu najgorszego. Intelektualny odpad. Dlaczego tak mnie temat poruszył? Bo mam poczucie niesprawiedliwości. Że znalazło się czarną owcę wśród dzielnic tego miasta i wszelką winą za zło obarcza się Pragę.

Niestety, Andrzej odosobniony w swojej ocenie nie jest. Ba, gdyby to była jedna opinia, pewnie obok temu przeszedłbym obojętnie. Ale, co się okazuje - tak myśli wielu warszawiaków. Podobną opinię, co Andrzej, posiada Weronika, którą pamiętam jeszcze z czasów, gdy mieszkałem na Jelonkach. Mówi, że Praga to niebezpieczna dzielnica, lepiej się tam nie zapuszczać. Pytam, co ją strasznego spotkało na Pradze. Odpowiedź: - Nic.

Zasięgam opinii u innych. Czy te "nic " to jednak coś? Zdania na temat Pragi są podzielone, ale ogólny obraz rysuje się, delikatnie mówiąc - nieładny. Żule, menele, dresy. Do tego brudno i śmierdzi. Mniemanie mam wrażenie, zamienia się w ogólny osąd i w końcu w pewnego rodzaju straszak, by na Pragę się nie wybierać. Z czego karykaturalne przedstawianie "Praszki" wynika? Z braku chęci poznania Pragi oraz jej mieszkańców - prażan. Takich samych warszawiaków, jak ci ze Śródmieścia czy Woli!

Choć mieszkam Żoliborzu, pochodzę z Bemowa, to na Pradze jestem niemal codziennie. Tu mam swoich przyjaciół, których odwiedzam na Małej i nic wielkiego oraz strasznego w związku z odwiedzinami się nie wydarzyło. Tu, na ulicy Jagielońskiej jest basen i ośrodek sportowy, na który chodzę i nie pamiętam, bym wychodził sobie biedę. Ale także, właśnie na Pradze, znajdują się moje ulubione knajpy. Gdybym wierzył w dyrdymały to Ząbkowską czy Stalową powinienem omijać z daleka. Ale znam te rejony i wiem jedno: Prędzej zjem tu coś dobrego, niż dostanę fangę w nos.

W końcu - nigdy nie zdarzyło mi się, aby ktoś z prażan mnie zaczepił czy nie daj Bóg - napadł. Czy zatem Praga w moich oczach lepsza jest od innych dzielnic? Nie. I w tym cały sęk! Jest taka sama jak wszystkie!

Do rzeczy. Przez lata byliśmy przekonywani, że skoro ma nam się w tym mieście przydarzyć coś złego, to właśnie na Pradze. Że lepiej siedzieć na Mokotowie czy Jelonkach, tudzież na Wilanowie pełnym białych i szklanych domów, ale mieć pewność, że nic złego nas nie spotka. Otóż spotka. A jeżeli tak nam Praga nie leży, to sami sobie ją wychowajmy, albo chociaż dajmy jej szanse, na udowodnienie swojego łagodne charakteru.

Niestety, mity zamieniają się w fakty, a sporadyczne sytuacje urastają do rangi miejskich legend. W końcu - stereotypy przegrywają z wyrobieniem sobie własnej opinii. Bo po co jechać na Pragę, skoro tam kradną, zabijają, oszukają, prawda?

Może właśnie po to, by się przekonać, jak bardzo się mylimy?

Więcej o: