Pierwszy poranek bez Tęczy na Zbawiciela: "Zabrali ją tylko do wyborów. Żeby oczy zamydlić"

Większość z moich rozmówców twierdzi, że jej braku nawet nie zauważyli. Ot, nie ma. Są tacy, którym już tęczy brakuje, ale i tacy, którzy jej zniknięcie świętują od samego rana.

Spodobało ci się? Polub nas

Tęczy nie ma, życie płynie dalej. Sprzedawca warzyw rozstawia parasol, bo słońce smali od samego rana. Pani kwiaciarka pod kościołem wymienia wodę w słonecznikach. Panie w obuwniczym na rogu placu, ruchu za dużego nie mają. Jedyny klient dotyka skórzanych butów, przygląda się, kręci nosem, w końcu mierzy i wychodzi niezadowolony.

- Jak się pani czuje w pierwszy dzień bez tęczy? - pytam ekspedientkę w fartuszku.

- Nawet nie zauważyłam, naprawdę. - odpowiada lekko skrępowana. - Niech pan koleżankę zapyta. - Wskazuje na młodszą, też w fartuszku - Ona bardziej rezolutna jest. - Dodaje szeptem. No więc pytam.

- Jak się pani poczuła bez tęczy, idąc z rana do pracy?

- Super - odpowiada krótko.

- Dlaczego? Kolorowa była, rozweselała przechodniów. Zdjęcia sobie z nią robili.

- Da pan spokój. Nie wiem po co tu jeszcze ta straż miejska się kręci. Dziury pilnują? A to przecież za nasze pieniądze. Czego tu pilnować? - Pyta, ale musi już iść, bo klient szuka sandała w rozmiarze 44.

Na ławce naprzeciwko banku, na której jeszcze niedawno brodaty mnich, otoczony wiernymi, odmawiał modły mające oczyścić plac ze złego ducha - pusto. Nie ma też strażników miejskich w krzakach. Rzeczywiście, kręcą się po placu, ale jacyś tacy nieobecni, zdezorientowani są bez tej tęczy.

Na ławce obok przysiada się pan w eleganckim białym kapeluszu. Z wyglądu arystokrata, z ogromnym sygnetem na palcu i starannie przystrzyżoną brodą.

- Szedłem sobie spacerem z Placu Konstytucji ulicą Marszałkowską na Pl. Zbawiciela. I aż mnie tknęło. Ależ jest dziwnie bez niej. Wrosła w Plac Zbawiciela i zaczęła żyć własnym życiem. Nawet nie myślałem, że kiedyś jej zabraknie. Powiem panu, że dziś bardziej czuję, że jej nie ma, niż że była przez te lata. Nadchodzą dla nas trudne czasy - Mówi powoli wyciągając papierosa ze srebrnej papierośnicy. Częstuje, palimy i milczymy patrząc na puste miejsce na środku placu, po którym kręcą się ludzie. Wśród nich tacy, którzy są wyraźnie zadowoleni, robią sobie zdjęcia szczerząc się do swoich smartfonów i palcem pokazując miejsce, gdzie jeszcze wczoraj stała tęcza.

Podchodzę do jednego z nich. Przedstawiam się, mówią skąd jestem i co robię.

To wystarczy.

- Nie będę z panem rozmawiał o niczym - Odpowiada na oko pięćdziesięciolatek. Poczciwa twarz, wędkarska kamizelka z dziesiątkami kieszeni, mały aparat fotograficzny w ręku. Na odchodne, nawet na mnie nie patrząc, dodaje:

- Sześć razy próbowali ją spalić, w końcu znikła na dobre. Dzięki Bogu.

Siadam przy stoliku w Charlotte. Trwa śniadanie, chrupią bagiety, leje się kawa i soki. Laptopy otwarte, asapy gonią i projekty trzeba pozamykać. Jakoś nie widzę, żeby na kimś brak tęczy zrobił wrażenie.

Kończę espresso, ruszam dalej. O rozmowę proszę kolorowo ubraną emerytkę wychodzącą z punktu dorabiania kluczy.

- Wypłowiała, blada była - mówi - Nie podobała mi się. Przy kościele stała, zasłaniała go, a mogła sobie spokojnie stać nad Wisłą. Tu tylko obrażała.

- Obrażała panią?

- Oczywiście. Wszystkich obrażała. Gdyby nad Wisłą stała, to mogliby sobie tam chodzić te... - Tu kolorowej pani słowa zabrakło, albo ugryzła się w język widząc, że nagrywam - A daj mi pan spokój z tą tęczą i z tymi.. - kończy i odwraca się na pięcie.

- Ale to nie koniec - mówi przechodzień szukający cienia w okolicach kawiarni Corso. - Słuchałem w radio, nie mogłem spać w nocy, bo mam problemy ze snem, że zabrali ją z placu tylko do wyborów. Żeby nam oczy zamydlić. Po wyborach znów wróci - dodaje.

Już miałem pytać w jakim radio, ale przecież znam odpowiedź. Już miałem tłumaczyć, że na plac nie wróci, bo nowym właścicielem tęczy jest Centrum Sztuki Współczesnej, ale pana to już nie interesowało. Czapkę zasunął na oczy. Wygląda na to, że zdrzemnął się po nieprzespanej nocy. Już mam odchodzić, ale zatrzymuje mnie pytaniem.

- Niech mi pan powie, ale szczerze. Dlaczego akurat tu ją postawili? Nie wie pan? To ja panu powiem. Żeby zrobić na złość wszystkim wierzącym, żeby nią kościół zasłonić, żeby ludzie zapomnieli o Zbawicielu. Ale im się nie udało. Sprawiedliwość wygrała i nie będzie już zboczeńców pod kościołem - mówi spokojnym, leniwym głosem mężczyzna.

Chyba żyjemy w innym świecie, myślę i grzecznie się kłaniam.

Doskonały widok na tęczę mieli też pracownicy banku.

- Ja to nawet nie zauważyłam, koleżanka mi pokazała i dopiero się zorientowałam, że jej nie ma. - Mówi jedna z pracownic. - No smutno, bo to był nasz punkt orientacyjny, zawsze się mówiło "widzimy się pod tęczą".

- A nie na placu Zbawiciela?

- Ludzie nie kojarzą, mylą z placem Konstytucji albo z Unii Lubelskiej. A tęczę wszyscy znali. Mi ona nie przeszkadzała, trochę szkoda, że jej nie ma, ale nie wnikam w to. - Dodaje i ucieka do obowiązków. Naszej rozmowie przysłuchują się panie w kolejce do kasy. Wyglądają jak mama z córką.

- A paniom też nie przeszkadzała?

- Nie, ale my nie przykładałyśmy wagi do symboliki tęczy. Traktowałyśmy ją, jak kolorowy element miasta. Oburzające jest dla mnie to, że się ludzie na nią oburzali - mówi córka a mama przytakuje jej ze zrozumieniem.

Przecinam plac i idę o tęczy porozmawiać z Wietnamczykami w restauracji Que Huong.

- Dziwnie. Rano mi się smutno zrobiło, jak zobaczyłem, że jej nie ma - mówi mi jeden z obsługujących salę. - Przyzwyczaiłem się, dłużej tu stała, niż ja pracuję. Pamiętam, że jak przyjechałem z Wietnamu, to już stała i bardzo mi się wtedy spodobała. Nie rozumiałem, czemu ją palili. My tu wszystko widzieliśmy, mieliśmy najlepszy widok - mówi smutno pracownik baru. - Jakoś się przyzwyczaimy - dodaje.

Braku tęczy nie zauważyli także: pani z apteki, pani z monopolowego 24 h, pani z warzywniaka i kilka przypadkowych osób na placu.

Siadam na ławce i tępo gapię się w puste miejsce na środku placu. Podbiega do mnie dziennikarka z mikrofonem jednej z warszawskich rozgłośni radiowych.

- Wygląda pan na smutnego. Brakuje panu tęczy?

Więcej o: