Spodobało ci się? Polub nas
Co trzeba mieć w głowie, aby gardzić drugim człowiekiem? Pewnie niewiele dobrego. Natomiast wszelkie wyobrażenia i ludzkie pojęcie przechodzi fakt, że można hejtować w imię takich symboli jak PW, AK czy Powstanie Warszawskie. A to niestety - zdarza się coraz częściej. Także w Warszawie, gdzie w siłę rośnie grupa lokalnych patriotów. Przepraszam - matołko-patriotów.
Bo kimże jest lokalny matołko-patriota? To taki, który czci pamięć o Powstaniu Warszawskim, dumnie nosi przy sercu znak PW (skrót mylnie odczytywany jako Powstanie Warszawskie), ale uważa i publicznie to chętnie wyraża, że na przykład: Warszawa jest miejscem tylko dla rasy białej, zapominając, a może nawet nie wiedząc (pewnie na lekcjach historii grał w węża), że wśród Powstańców był jeden czarnoskóry warszawiak. Trzymając w jednej ręce odpaloną racę, wyśpiewuje powstańcze piosenki, ale gdy wróci do domu, w świecie wirtualnym interesują go już treści zgoła inne. Takie, które niejeden Powstaniec uznałby za antypolskie. Matołek Warszawę kocha, ale tylko polską. I chętnie o tym porozmawia z kumplami. Najlepiej w ulubionym tajskim barze.
Sprawa matołko-patriotów staje się (na szczęście) coraz głośniejsza. Ostatnio, pisarz Jacek Dehnel, pod jednym ze swoich facebookowych wpisów otrzymał taką oto wiadomość. Uwaga, cytuję. "Dehnel jesteś zwykłym sodomitą i z tobą dyskusja powinna być krótka: zamknij ryj cwelu i łap się za interes narzeczonego, bo do pracy musi lecieć." Koniec cytatu. Autor, niejaki pan Tomasz Studniarek pracuje w radzie osiedla warszawskiego Grochów (tak wynika z jego profilu) oraz prezentuje zamiast swojego zdjęcia tak zwanego profilowego symbol Polski Walczącej. Jak zaznaczył sam Dehnel "Czasem myślę sobie, że nigdy, nawet w czasach najgorszego stalinizmu, tak nie opluto, nie wytarzano w błocie i ekskrementach Armii Krajowej i Państwa Podziemnego, co od wprowadzenia mody na kotwicowe profilówki ". W punkt.
Bo jeżeli pracujący dla miasta Warszawy pan Tomasz publicznie pisze takie bzdury, publicznie także obdziera z godności miasto, a jego symbole topi w pomyjach. I teraz trudno oczekiwać zmian na lepsze w społeczności warszawskiej, skoro przykład idzie z góry. A jest on, niestety przykładem marnym. Tak bardzo, że ma się ochotę z poczuciem zwątpienia napić wódki. Kolejna ważna wskazówka: Matołko-patriotą może być każdy. Bez względu na rasę czy wyznanie.
To tym bardziej ciekawe, że ci sami pseudomiłośnicy Warszawy nie widzą w niej miejsca dla Żydów, choć odnosząc się do tradycji i na nich tak chętnie opierając swoje przekonania zapominają, jak bardzo żydowskie to było miasto. W końcu - nie widzą tu miejsca dla żadnych innych religii. Szkoda, bo warszawa zawsze była miastem wielu kultur i do takich tradycji powinni odnosić się prawdziwi lokalni patrioci. Dziś próba każdej selekcji i dzielenie ludzi na złych i dobrych jest zaprzeczeniem dobrych zwyczajów i pięknych norm. Matołek tego nie wie. Wie natomiast, gdzie kupić najtańsze race.
Matołko-patrioci wiedzą natomiast, że wolność to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaką sobie wywalczyliśmy (dokładnie wywalczyli nasi dziadkowie - dzięki Wam!), ale już tej wolności nie szanują. I co bardziej obrzydliwe - dają sobie prawo, by ją mieszkańcom wydzielać, gdy należy się ona przecież każdemu. Po równo. Bez względu na to, jaki masz kolor skóry, jaką wyznajesz religię czy z kim sypiasz. Matołko-patriota nie pojmuje zatem, jak chłopak może spać z chłopakiem czy tego, że dziewczyna możne wręczać dowody głębszego uczucia drugiej dziewczynie, ale już bez problemu w głowie mu się mieści, że można Warszawę... spalić.
Dla mnie symbole wspólne zostały przywłaszczone przez tych, którzy tych symboli godni nie są. W efekcie wielu z nas przestaje widzieć w nich umiłowanie i wyraz szacunku dla ojczyzny czy miasta. Szkoda, bo może właśnie przez to tak rzadko dziś powiewa w oknach polska flaga.
Co trzeba mieć w głowie, aby gardzić drugim człowiekiem? Pewnie niewiele dobrego. Natomiast wszelkie wyobrażenia i ludzkie pojęcie przechodzi fakt, że można hejtować w imię takich symboli jak PW, AK czy Powstanie Warszawskie. A to niestety - zdarza się coraz częściej. Także w Warszawie, gdzie w siłę rośnie grupa lokalnych patriotów. Przepraszam - matołko-patriotów.
Bo kimże jest lokalny matołko-patriota? To taki, który czci pamięć o Powstaniu Warszawskim, dumnie nosi przy sercu znak PW (skrót mylnie odczytywany jako Powstanie Warszawskie), ale uważa i publicznie to chętnie wyraża, że na przykład: Warszawa jest miejscem tylko dla rasy białej, zapominając, a może nawet nie wiedząc (pewnie na lekcjach historii grał w węża), że wśród Powstańców był jeden czarnoskóry warszawiak. Trzymając w jednej ręce odpaloną racę, wyśpiewuje powstańcze piosenki, ale gdy wróci do domu, w świecie wirtualnym interesują go już treści zgoła inne. Takie, które niejeden Powstaniec uznałby za antypolskie. Matołek Warszawę kocha, ale tylko polską. I chętnie o tym porozmawia z kumplami. Najlepiej w ulubionym tajskim barze.
Sprawa matołko-patriotów staje się (na szczęście) coraz głośniejsza. Ostatnio, pisarz Jacek Dehnel, pod jednym ze swoich facebookowych wpisów otrzymał taką oto wiadomość. Uwaga, cytuję. "Dehnel jesteś zwykłym sodomitą i z tobą dyskusja powinna być krótka: zamknij ryj cwelu i łap się za interes narzeczonego, bo do pracy musi lecieć." Koniec cytatu. Autor, niejaki pan Tomasz Studniarek pracuje w radzie osiedla warszawskiego Grochów (tak wynika z jego profilu) oraz prezentuje zamiast swojego zdjęcia tak zwanego profilowego symbol Polski Walczącej. Jak zaznaczył sam Dehnel "Czasem myślę sobie, że nigdy, nawet w czasach najgorszego stalinizmu, tak nie opluto, nie wytarzano w błocie i ekskrementach Armii Krajowej i Państwa Podziemnego, co od wprowadzenia mody na kotwicowe profilówki ". W punkt.
Bo jeżeli pracujący dla miasta Warszawy, pan Tomasz publicznie pisze takie bzdury, publicznie także obdziera z godności miasto, a jego symbole topi w pomyjach. I teraz trudno oczekiwać zmian na lepsze w społeczności warszawskiej, skoro przykład idzie z góry. A jest on, niestety przykładem marnym. Tak bardzo, że ma się ochotę z poczuciem zwątpienia napić wódki. Kolejna ważna wskazówka: Matołko-patriotą może być każdy. Bez względu na rasę czy wyznanie.
To tym bardziej ciekawe, że ci sami pseudomiłośnicy Warszawy nie widzą w niej miejsca dla Żydów, choć odnosząc się do tradycji i na nich tak chętnie opierając swoje przekonania zapominają, jak bardzo żydowskie to było miasto. W końcu - nie widzą tu miejsca dla żadnych innych religii. Szkoda, bo warszawa zawsze była miastem wielu kultur i do takich tradycji powinni odnosić się prawdziwi lokalni patrioci. Dziś próba każdej selekcji i dzielenie ludzi na złych i dobrych jest zaprzeczeniem dobrych zwyczajów i pięknych norm. Matołek tego nie wie. Wie natomiast, gdzie kupić najtańsze race.
Matołko-patrioci wiedzą natomiast, że wolność to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaką sobie wywalczyliśmy (dokładnie wywalczyli nasi dziadkowie - dzięki Wam!), ale już tej wolności nie szanują. I co bardziej obrzydliwe - dają sobie prawo, by ją mieszkańcom wydzielać, gdy należy się ona przecież każdemu. Po równo. Bez względu na to, jaki masz kolor skóry, jaką wyznajesz religię czy z kim sypiasz. Matołko-patriota nie pojmuje zatem, jak chłopak może spać z chłopakiem czy tego, że dziewczyna możne wręczać dowody głębszego uczucia drugiej dziewczynie, ale już bez problemu w głowie mu się mieści, że można Warszawę... spalić.
Dla mnie symbole wspólne zostały przywłaszczone przez tych, którzy tych symboli godni nie są. W efekcie wielu z nas przestaje widzieć w nich umiłowanie i wyraz szacunku dla ojczyzny czy miasta. Szkoda, bo może właśnie przez to tak rzadko dziś powiewa w oknach polska flaga.