Spodobało ci się? Polub nas
Tomasz Golonko Fot. archiwum prywatne
Pewnie dlatego, żeby uniknąć mandatu, wielu z nas woli stać przed bramkami. I nadsłuchiwać czy na peron wjeżdża pociąg. Wtedy dopiero kasuje się bilety i szybko zbiega do metra. No dobrze, a skąd wiemy, że nadjeżdża "nasze" metro. Hmm, nie wiemy. Dziwne, zabawne, lekko absurdalne? Trochę tak. - Wbiegają, wybiegają, no czasami to wygląda naprawdę komicznie, ale czas coś z tym zrobić - mówi Karol mieszkający na Muranowie. Mniej śmiesznie robi się, gdy przychodzi faktycznie płacić mandat. - My to ładnie nazywamy "nocnym czuwaniem" - mówią znajomi mojej rozmówczyni Anny.
Zapytałem także kilku moich znajomych, czy zetknęli się z podobnym problemem. Jak się okazuje - tak. I dodają - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kontrolerzy faktycznie bywają nieubłagani i wystawiają mandaty, choć doskonale znają realia podróżowania z biletem czasowym. Uczciwy pasażer zostaje ukarany. Fakt, osoby sprawdzające bilety, choć zdarza się to coraz rzadziej, nie starają się nawet pasażera zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że jest to z ich strony po prostu złośliwość. Inni mówią wręcz o łapankach pasażerów z biletami czasowymi, którzy są łatwym celem kontroli. Zgadzacie się z tym? W końcu o tym, że jest problem z biletami 20-minutowymi, zarówno w metrze, ale także w innych środkach komunikacji miejskie, mówi się od dawna. Czas rozwiązać problem.
Najlepszym rozwiązaniem wydaje się kupno tzw. biletu jednorazowego. Można także być posiadaczem Karty Miejskiej. Wielu z nas, w tym także ja, wybiera niekiedy opcję tańszą, czyli kupno biletu uprawniającego do 20 minut podróżowania komunikacją miejską.
Pomóc może także rozbudowanie systemu informacyjnego o dodatkowe wyświetlacze nad bramkami. Ekrany informują, za ile nadjedzie pociąg, a to, że ułatwiają one podróż, mogą przekonać się mieszkańcy korzystający ze stacji Politechnika czy Metro Młociny. Osobiście zaś korzystam z nich na stacji Plac Wilsona i tu także ekrany znakomicie się sprawdzają.
Okej, ale czy to naprawdę aż tak duży problem? Najwidoczniej tak, o czym przekonywał ostatnio radny Prawa i Sprawiedliwości, którego o interwencję w tej sprawie poprosili mieszkańcy Ursynowa. Radny temat oczywiście w mediach poruszył, ale sprawa tempa nie nabrała. Metro Warszawskie sprawie się przygląda i szuka rozwiązania.
A może wystarczy zwykła serdeczność i chęć zrozumienia pasażerów przez kontrolujących bilety?
O tym, że system kuleje przekonałem się podróżując metrem szczególnie w godzinach wieczornych. To właśnie wtedy czekających przed bramkami metra jest najwięcej. Wśród nich nieraz stałem ja. Dlaczego? Okazuje się, że problem jest stary jak warszawskie metro . Wieczorami pociągi kursują z mniejszą częstotliwością. Po godzinie 20.00 co 6-7 minut, a po 23.00 - co 9 minut. To prawie połowa czasu, w którym możemy podróżować, jeżeli mamy bilet 20-minutowy. I tu jest pies pogrzebany, o czym opowiedziała mi jedna z pasażerek.
- Zdarzało mi się skasować bilet i czekać dobre 10 minut na pociąg. Gdy już wsiadałam do metra, to w połowie drogi mój bilet przestawał być ważny, a co za tym idzie - jechałam na gapę - dodaje. - Niby dziura w całym, ale mina rzednie, gdy dostanie się mandat. Wiem, co mówię, bo już raz za "dziurę", ale w systemie informacyjnym płaciłam kare. Macie podobnie? Pewnie dlatego, żeby uniknąć mandatu, wielu z nas woli stać przed bramkami. I nadsłuchiwać czy na peron wjeżdża pociąg. Wtedy dopiero kasuje się bilety i szybko zbiega do metra. No dobrze, a skąd wiemy, że nadjeżdża "nasze" metro. Hmm, nie wiemy. Dziwne, zabawne, lekko absurdalne? Trochę tak. - Wbiegają, wybiegają, no czasami to wygląda naprawdę komicznie, ale czas coś z tym zrobić - mówi Karol mieszkający na Muranowie.
Mniej śmiesznie robi się, gdy przychodzi faktycznie płacić mandat. - My to ładnie nazywamy "nocnym czuwaniem" - mówią znajomi mojej rozmówczyni Anny. Zapytałem także kilku moich znajomych, czy zetknęli się z podobnym problemem. Jak się okazuje - tak. I dodają - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kontrolerzy faktycznie bywają nieubłagani i wystawiają mandaty, choć doskonale znają realia podróżowania z biletem czasowym. Uczciwy pasażer zostaje ukarany. Fakt, osoby sprawdzające bilety, choć zdarza się to coraz rzadziej, nie starają się nawet pasażera zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że jest to z ich strony po prostu złośliwość. Inni mówią wręcz o łapankach pasażerów z biletami czasowymi, którzy są łatwym celem kontroli. Zgadzacie się z tym? W końcu o tym, że jest problem z biletami 20-minutowymi, zarówno w metrze, ale także w innych środkach komunikacji miejskie, mówi się od dawna.
Czas rozwiązać problem. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się kupno tzw. biletu jednorazowego. Można także być posiadaczem Karty Miejskiej. Wielu z nas, w tym także ja, wybiera niekiedy opcję tańszą, czyli kupno biletu uprawniającego do 20 minut podróżowania komunikacją miejską. Pomóc może także rozbudowanie systemu informacyjnego o dodatkowe wyświetlacze nad bramkami. Ekrany informują, za ile nadjedzie pociąg, a to, że ułatwiają one podróż, mogą przekonać się mieszkańcy korzystający ze stacji Politechnika czy Metro Młociny. Osobiście zaś korzystam z nich na stacji Plac Wilsona i tu także ekrany znakomicie się sprawdzają. Można też przenieść kasowniki na peron, tak jest np. w berlińskim metrze.
Okej, ale czy to naprawdę aż tak duży problem? Najwidoczniej tak, o czym przekonywał ostatnio radny Prawa i Sprawiedliwości, którego o interwencję w tej sprawie poprosili mieszkańcy Ursynowa. Radny temat oczywiście w mediach poruszył, ale sprawa tempa nie nabrała. Metro Warszawskie sprawie się przygląda i szuka rozwiązania. A może wystarczy zwykła serdeczność i chęć zrozumienia pasażerów przez kontrolujących bilety?