Spodobało ci się? Polub nas
Jak to się stało, że zdecydowały się panie wprowadzić metodę "Creative Insight Journey" do Polski?
- Obie z Anną przeszłyśmy ten kurs u Jennifer Grace w Miami, ale całkiem niezależnie od siebie. Poznałyśmy się dopiero w momencie, w którym okazało się, że zarówno ona, jak i ja na skutek kursu chciałybyśmy tę metodę wprowadzić do Polski. Poznałyśmy się, połączyłyśmy siły i oto jesteśmy.
Jak to się stało, że w ogóle pani trafiła na ten kurs?
- Rok temu, w wakacje, moja przyjaciółka zadała mi trudne pytanie - jak obecnie wygląda moje życie wewnętrzne, czy się doskonalę, czy pracuję nad sobą. Zupełnie nie wiedziałam, jak mam odpowiedzieć na to pytanie. Poczułam, że może rzeczywiście zaniedbałam tę sferę mojego życia, więc zaczęłam szukać jakiejś prostej metody, żeby do tego wrócić - czegoś prostego, bez większego zagłębiania się. Zaczęłam czytać różne książki na temat treningu uważności, ale jak to zwykle w życiu, praca i obowiązki codzienne wzięły górę. W pewnym momencie chciałam wydać magazyn, który wydaję przez Amerykański Instytut Kultury Polskiej, którego jestem dyrektorem, w wersji on-line. Nie wiedziałam, jak to zrobić, więc odezwałam się do koleżanki ze Szkocji, która wydawała podobne magazyny. Wysłała mi link do odpowiednich stron, zaczęłam kartkować. Moją uwagę przykuł wtedy jeden artykuł, a właściwie zdjęcie - oceanu i basenu. Gdy je zobaczyłam, to od razu pomyślałam, że musiało zostać zrobione w Miami. To był artykuł Anny Słabickiej właśnie o Creative Insight Journey. Zanotowałam sobie adres strony o tej metodzie i oczywiście znów - jak to w życiu - nigdy na nią nie zajrzałam. Później na maila dostałam zaproszenie na warsztaty Jennifer "Creative Insight Journey". Stwierdziłam, że to już nie może być przypadek, więc się na nie zapisałam. I trafiłam w dziesiątkę. Było to dokładnie to, czego szukałam - proste, konkretne, klarowne, bez podtekstów, z akademickim tłem.
Mam wrażenie, że w Stanach, a teraz w Polsce jest tego typu warsztatów coachingowych coraz więcej.
- W USA jest mnóstwo kursów, które obiecują nie wiadomo, jakie rezultaty, a prawda jest taka, że wszystko zależy od człowieka i jego podejścia, bo to on bierze odpowiedzialność za swoją zmianę. Akurat ta metoda naprawdę do mnie przemówiła, dzięki prostym narzędziom udało mi się na pewne rzeczy spojrzeć inaczej, otworzyć się na zupełnie nowe obszary i zacząć działać. Byłam zadowolona ze swojego życia zawodowego, rodzinnego, ale nie miałam nic, co mogłabym robić dla siebie. W piątym tygodniu warsztatu trzeba sformułować cel swojego życia. Wtedy odkryłam, że to, co chciałabym robić, to uczyć - zawsze lubiłam uczyć, ale teraz stwierdziłam, że chciałabym uczyć inaczej - pomagać ludziom osiągnąć pewną klarowność w życiu, nauczyć ich mniej się stresować, lepiej formułować swoje cele i marzenia, żyć w harmonii ze sobą i otoczeniem.
Osiągnięcie takiego stanu brzmi wspaniale. Nie jest to obiecywanie gruszek na wierzbie?
- Oczywiście, że taki kurs nie jest dla każdego. Przede wszystkim przeznaczony jest dla osób, które już są gotowe na to, aby przejść na drugą stronę muru, zadają sobie pewne pytania, czują mniej więcej, czego chcą, ale nie do końca potrafią to nazwać. Zawsze przed warsztatem następuje rozmowa z coachem, który ocenia, czy dana osoba może w takim kursie wziąć udział, czy w ogóle jest ona w stanie z niego skorzystać. Jeżeli okaże się, że ktoś cierpi na poważniejsze zaburzenia, przechodzi ciężką depresję, itp. i zakłada, że taki kurs sprawi, że nagle założy ona na siebie różowe okulary, to odradzamy udział w warsztacie.
Te warsztaty odbywają się on-line - miałam wrażenie, że aby coaching był skuteczny, wymagana jest bezpośrednia relacja z coachem.
- Też mi się tak na początku wydawało. Ale okazuje się, że są osoby, które o wiele bardziej komfortowo czują się, kiedy nie siedzą w grupie, która na nich patrzy. Otwierają się, są o wiele bardziej odważne w wyrażaniu tego, co czują. A to jest bardzo ważne podczas kursu, żeby być szczerym i autentycznym, w stosunku do siebie, jak i do innych, nie wstydzić się swoich problemów , otwarcie o nich rozmawiać.
Jak dokładnie wyglądają takie warsztaty on-line?
- Będziemy je prowadzić najprawdopodobniej przez Skype'a. Jest to swego rodzaju wideo-konferencja. Ja siedzę przed swoim komputerem, zapraszam grupę na zajęcia. Uczestnicy nie widza się nawzajem, tylko słyszą. Mam planszę, na której pokazuję różne ćwiczenia, jeżeli chcę, aby mówiła tylko jedna osoba, resztę na chwilę wyciszam i rozmawiam z tą konkretną osobą.
Czyli istnieje możliwość indywidualnego kontaktu z coachem?
- Oczywiście. Rozmawia się z coachem, tworzone są również specjalne grupy wsparcia koleżeńskiego, czyli określone ćwiczenia wykonuje się w grupie kilku osób.
Jak wygląda dynamika takiego kursu?
- Kurs trwa osiem tygodni, spotkania odbywają się raz w tygodniu i trwają dwie godziny. Struktura jest taka, że w każdym tygodniu pracuje się nad czymś innym. W pierwszym tygodniu nad wiarą we własną inicjatywę, drugi tydzień poświęcony jest walce z osądami, trzeci treningowi uważności, a czwarty - zadawaniu istotnych i wnikliwych pytań. Kolejne cztery tygodnie poświęcone są ćwiczeniom narzędzi potrzebnych do kreatywnego działania i wprowadzenia zmian w życiu osobistym lub zawodowym. Tematy podejmowane podczas zajęć to aspiracje i taktyka, czas i stres, relacje międzyludzkie oraz zastosowanie swojej pomysłowości i inwencji w życiu.
Na czym polegają określone ćwiczenia?
- W pierwszym tygodniu narzędziem, które ćwiczymy, jest przykładowo "życie bez oczekiwań". Przez tydzień stosuje się określone ćwiczenia, aby wyrobić w sobie taki nawyk.
Co to znaczy "życie bez oczekiwań"?
- Nie zakładanie z góry, że coś się wydarzy. Na przykład - wiem, że mam iść na przyjęcie i z góry zakładam, że będzie nudno. Czyli - już w głowie wcześniej układam sobie czarny scenariusz. A chodzi o to, żeby nic z góry nie zakładać, nie oczekiwać, iść z otwartym umysłem.
A jak rzeczywiście okaże się, że jest nudno?
- Jeżeli wcześniej sobie to powiem, to prawdopodobnie tak będzie. Z góry zakładając, że jakoś będzie, zatruwamy sobie umysł negatywnymi myślami, włącza się nam narzekanie. Inne ćwiczenie, którego celem jest oduczenie martwienia się polega na tym, aby wyznaczyć sobie pół godziny w ciągu dnia, najlepiej w godzinach wieczornych, kiedy nie robimy nic innego tylko siedzimy i się martwimy. Więc jeśli o innej porze dnia włączy nam się chęć do martwienia się - o cokolwiek, bo pogoda kiepska i dziecko nam się rozchoruje, albo jest korek i znów nie zdążę czegoś zrobić, itd. - to sobie mówimy stop. Teraz się nie martwię, bo przecież mam określony termin, kiedy mam to robić. Mogę się założyć, że gdy usiądzie pani o wyznaczonej porze, to nie będzie się pani chciało niczym już zamartwiać.
To jest tak, jak mówi Jennifer, tak samo jak musimy chodzić do siłowni, żeby ćwiczyć nasze ciało, tak samo musimy trenować nasz umysł, czyli na przykład nauczyć kierować myślenie na to, co pozytywne, a nie negatywne i destrukcyjne.
Może pani opowiedzieć o jeszcze jakichś fajnych ćwiczeniach?
- Stosujemy również m.in. medytacje prowadzone, które pozwalają na puszczenie wodzy fantazji. Mają one na celu pokazanie, jak ludzie reagują na określone sytuacje i w ten sposób pozwalają za zmianę danego sposobu działania. Opowiadamy na przykład historię przechodzenia przez wąwóz. Kluczowe jest to, co zrobisz, żeby się z niego wydostać i jak to zrobisz. Pozornie prosta historyjka bardzo dużo jest w stanie powiedzieć o tym, jak reagujemy w danej sytuacji, gdzie mamy zahamowania, a gdzie już udało nam się z pewnych schematów wyzwolić.
Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do pani ludzie?
- Na warsztaty przychodzą osoby, które są niezorganizowane albo takie, które wciąż żyją przeszłością czy takie, które nie mogą przestać myśleć o pracy. Osoby, które podjęły w życiu złe wybory i nie mogą przestać o tym myśleć, albo takie, które się wiecznie zamartwiają i nie potrafią żyć dniem codziennym. Są też takie, które na przykład mają świetny pomysł na biznes, ale obawiają się go zrealizować - boją się, że zostaną wyśmiane, że poniosą porażkę, albo na odwrót - że odniosą sukces i nie będą wiedziały, co z tym sukcesem zrobić. Miałam również do czynienia z kobietami-mamami, których dzieci już opuściły dom i nagle one znalazły się w sytuacji, w której nie wiedziały, co mają ze sobą zrobić, jak nadać swojemu życiu sens. Chciały znaleźć coś, w czym by się spełniły, coś powiązanego z ich pasjami, co by sprawiło, że miałyby po co żyć. Jednym z ćwiczeń podczas warsztatów jest pisanie dziennika przez 10 minut oraz 10-minutowa medytacja oraz tzw. trening uważności.
Na czym polega trening uważności?
- Wybieramy sobie jakąkolwiek czynność, którą codziennie wykonujemy automatycznie i staramy się jak najbardziej na niej skoncentrować. Jedząc obiad na przykład staramy się smakować każdy kęs, badać strukturę pokarmu, nawet zamknąć oczy, żeby bardziej się wczuć w proces spożywania. I to dotyczy każdej czynności. Chodzi o to, żeby walczyć z tym, żeby przez całe życie nie lecieć na tzw. "automacie".
Czyli lepiej wybrać się na takie warsztaty, niż próbować samemu przejść ten proces na własną rękę, na przykład czytają poradnik?
- Można oczywiście zrobić to z książką, ale proszę mi uwierzyć, jest bardzo niewiele takich osób, które są na tyle zdeterminowane i zdyscyplinowane, aby przejść przez wszystkie etapy. Wiele osób podczas warsztatów zaczyna się zniechęcać, nie odrabiają zadań domowych, tłumacząc to obowiązkami domowymi. Potem często biorą udział w warsztatach jeszcze raz. Ale osoby, które naprawdę podchodzą do sprawy poważnie, mogą z tych warsztatów bardzo dużo skorzystać.
Czy są jakieś zagrożenia związane z takim kursem?
- Główne zagrożenie jest takie, że naprawdę możemy osiągnąć sukces. Wiele osób właśnie tego najbardziej się obawia. Podobnie było z Jennifer, która przez wiele lat żyła w toksycznym związku. Nie chciała się rozstać, miała małe dziecko, ale wiedziała jednocześnie, że trwanie w tej relacji będzie ją tylko ściągało w dół. W końcu coś w niej pękło. Uznała, że albo wykona ten krok i się rozstanie, albo przestanie narzekać i zaakceptuje sytuację, w której tkwi. Wybrała tę pierwszą opcję. I wyszło jej to na dobre. Po takich warsztatach ludzie często rezygnują z pracy i w końcu idą w kierunku, w którym zawsze chcieli pójść, ale z różnych powodów się bali. Są również osoby, które pozostają w tym samym miejscu, co na początku. Wszystko zależy od nas.
Co jest najtrudniejsze w takiej drodze do zmiany?
- Kurs rozpoczyna się opowieścią o tym, na czym polega podróż. I najtrudniejsze jest chyba uświadomienie sobie, że nie jest to droga z punktu A do punktu B, ale że jest ona o wiele bardziej zawiła. Jest tak, że ludzie często wpadają na jakiś pomysł, który chcieliby zrealizować, zaczynają to robić, ale gdy tylko pojawiają się problemy, a wraz z nimi frustracja, to szybko się poddają. Uznają, że to nie dla nich, że jak mogli pomyśleć, że w ogóle im się uda. I rezygnują. Najważniejsze to uświadomić sobie, że frustracja to nieodłączny etap każdej podróży, jest konieczna, aby pójść dalej. Żeby coś osiągnąć, czasem należy uzbroić się w cierpliwość.
Drogowskazy marzeń to zaczynające się w październiku 8-tygodniowe warsztaty online na platformie www.cijpoland.com trwające łącznie 16 godzin. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu i trwają dwie godziny. Koszt udziału w warsztatach to 850 zł, a w grupie może być od 8 do 14 osób. Inauguracją projektu www.cijpoland.com będzie półtoragodzinny autorski, darmowy warsztat Jennifer Grace - znanej, amerykańskiej "Producentki Marzeń", autorki książki "Directing Your Destiny" podczas którego przedstawi polskie coach'ki, które już w październiku będą prowadziły program w Polsce. Warsztat odbędzie się w Warszawie 4 sierpnia (wtorek) 2015 r. o 18:00, w Księgarni Naukowej Bolesława Prusa przy ul. Krakowskie Przedmieście 7.