Spodobało ci się? Polub nas
O sprawie poinformowała dziś Gazeta Wyborcza . Dotyczy ona posesji przy ul. Niekłańskiej, której właściciel chce rozbudować swój pawilon handlowy o wiatę. Już w 2008 roku złożył więc wniosek o pozwolenia na budowę. Dostał odmowę.
- Taka inwestycja byłaby niezgodna z planem zagospodarowania - tłumaczy Stołecznej Jerzy Gierszewski, rzecznik urzędu dzielnicy.
fot. AG
Mimo odmowy inwestor odwołał się wyżej, do wojewody. Ten w piśmie z odmową dopatrzył się błahego, aczkolwiek formalnego błędu. Pismo w związku z tym wróciło z powrotem do południowopraskich urzędników. Mieli rozpatrzyć je ponownie, ale chyba zapomnieli, bo pismo utknęło na 1655 dni! Inwestor z Niekłańskiej przypomniał sobie, że wciąż nie dostał odpowiedzi. O interwencję znów poprosił wojewodę.
- Przepisy prawa budowlanego nakazują rozpatrzyć wniosek o pozwolenie na budowę w ciągu 65 dni. Każdy dzień zwłoki po tym terminie oznacza 500 zł kary - tłumaczy Stołecznej Ivetta Biały, rzeczniczka wojewody.
Pieniądze nie zostaną przekazane inwestorowi, lecz trafią na rachunek skarbu państwa.
Dzielnica wskazuje, że sprawą feralnego pozwolenia na budowę zajmował się w urzędzie Radosław Gwadera, który już nie pracuje na Pradze Południe, odszedł z urzędu w 2012 r. na własną prośbę, za porozumieniem stron.
- Opóźnienie rozpatrywania tej sprawy nie wynikało z niczyjej złej woli - przekonuje Stołeczną Radosław Gwadera. - Nieszczęśliwie się złożyło, że korespondencja od wojewody docierała do nas akurat w okresie, kiedy dzielnicowa delegatura biura naczelnego architekta miasta przekształcała się w wydział architektury i zmieniały się kompetencje naszego urzędu. Załączniki do sprawy nie zostały przysłane razem z pismem wojewody, lecz okrężną drogą, przez miejski ratusz - wylicza. Efekt był taki, że akta na kilka lat wylądowały w archiwum.
P.S. Inwestor z Niekłańskiej wiaty nie postawi. Dostał kolejną odmowę.
Tu już nawet wojewoda nie pomoże.