Na ich spacery przychodzi nawet 150 osób. "Krew, mięso, seks i alkohol. Oto słowa klucze"

Dzieli ich wiele - miejsce urodzenia, wykształcenie, osobowość, sposób bycia. Łączy jedno - miłość do Warszawy. A także - popularność organizowanych przez nich spacerów po Warszawie. Przychodzi na nie nawet 150 osób. Jak to możliwe? - Krew, mięso, seks i alkohol. Oto słowa klucze - mówi Łukasz.

Spodobało ci się? Polub nas

Łukasz i Rafał to licencjonowani przewodnicy po Warszawie. Obaj zaczynali około 1,5 roku temu. Któregoś dnia po prostu postanowili połączyć pasję i pracę. Ukończyli kurs na przewodnika warszawskiego, zdali państwowy egzamin i z mikrofonem wyszli na ulice. Wystarczyło kilkanaście spacerów, żeby przekonać do siebie nie tylko warszawskich studentów i pracowników korporacji, ale i emerytów, pracowników szkół, przedszkoli, a także warszawskich deweloperów.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Spacer "Z buta po Narbutta" ABC Warszawy/ Maciej Trąbski Spacer "Z buta po Narbutta" ABC Warszawy/ Maciej Trąbski

Jednego popołudnia potrafiłem przejść 30 km

Rafał, rodowity warszawiak, jest autorem fan page'a " Butem po Wawie ". - Nazwa nasunęła się sama. To tak jak palcem po mapie, ale zamiast wodzić palcem i zastanawiać się, gdzie tu pojechać, można założyć trampki i pójść w miasto - opowiada Rafał.

Rafał z wykształcenia jest prawnikiem, ale nie pracuje w zawodzie. Po ukończeniu studiów próbował swoich sił w kilku towarzystwach ubezpieczeniowych. - Kilka lat pracy za biurkiem i kontakt z bardzo niezadowolonym klientem naprawdę dały mi w kość. Stwierdziłem, że muszę coś zmienić - opowiada Rafał.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Butem po Wawie Butem po Wawie

Zaczęło się od samotnych, długich spacerów po Warszawie, by oczyścić się z negatywnych emocji po wielu godzinach spędzonych w pracy. - Pracowałem na Woli, mieszkałem na Żeraniu. Bardzo często do domu wracałem z buta, do tego często zmieniałem trasę, żeby urozmaicić sobie spacer. Były dni, kiedy przechodziłem nawet 30 km - dodaje.

To zainteresowanie spacerowaniem po Warszawie i coraz lepsze zapoznawanie się z jej historią zapoczątkowało wielką zmianę w życiu Rafała. - Postanowiłem pójść na kurs przewodnika miejskiego, zrobić licencję, rzucić pracę w ubezpieczeniach i poświęcić się wyłącznie organizowaniu wycieczek - opowiada. Po półtora roku pracy Rafałowi udało się założyć działalność, nawiązać współpracę z kilkoma instytucjami, również deweloperami i poprowadzić około 20 spacerów dla użytkowników Facebooka. Dziś jego fan page ma ponad 5,5 tysiąca fanów. Obecnie to jedna z największych stron poświęconych spacerom po Warszawie.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Łukasz z ABC Warszawy/ Maciej Trąbski Łukasz z ABC Warszawy/ Maciej Trąbski

Jestem słoikiem

Szybko dogania go jednak Łukasz, którego fan page ABC Warszawy w ciągu 1,5 roku zebrał ponad 5 tysięcy fanów. - Zawsze interesowałem się historią Warszawy, przede wszystkim w kontekście II wojny światowej. Chciałem tę wiedzę pogłębić, więc wybrałem się na kurs - opowiada Łukasz. Najpierw po prostu wrzucałem zdjęcia i jakieś ciekawostki o Warszawie, żeby zainteresować ludzi, a potem zacząłem ich oprowadzać.

Łukasz pochodzi z małej miejscowości niedaleko Grójca. - Jestem typowym słoikiem - śmieje się autor ABC Warszawy. Warszawę odwiedzał jako dzieciak, później przeniósł się do miasta na okres studiów. - Studiowałem administrację, ale dziś nie wybrałbym tego kierunku - śmieje się Łukasz. Łukasz pracuje w prywatnej firmie współpracującej ze sklepami budowlanymi jak Castorama czy Praktiker.

Darmowe spacery WarszawaDarmowe spacery Warszawa Spacer z Łukaszem po "Słodkiej Warszawie"/ MetroWarszawa Spacer z Łukaszem po "Słodkiej Warszawie"/ MetroWarszawa

- W ciągu tygodnia rzadko bywam w Warszawie, bo jeździmy po całej Polsce, wpadam czasem na weekendy - spotkać się ze znajomymi, na swój spacer albo do biblioteki - żeby zebrać informacje do kolejnego spaceru. Jak widzę Pałac Kultury, to do razu mam uśmiech na twarzy - dodaje.

Zobacz wideo

Łukasz marzy o tym, aby swoje hobby przekuć kiedyś w coś poważniejszego - na razie robię tyle spacerów, na ile pozwala mi praca, czyli przede wszystkim w weekendy. Ale mam w planach odezwanie się do szkół oraz innych instytucji, by rozwijać swoją pasję - dodaje.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Spacer Zakamarki Starej Pragi/ Butem po Wawie Spacer Zakamarki Starej Pragi/ Butem po Wawie

Praski Trójkąt Bermudzki

Swój pierwszy spacer Rafał wspomina ze śmiechem. - Powiem krótko - najgorsze warunki pogodowe w mojej karierze - 10 stopni mrozu, wiatr i śnieg - opowiada. - Zabrałem ludzi na spacer po Starym Mieście. Przyszło nawet około 20 osób. Wiadomo, 10 osób to byli moi znajomi, bo nie mieli wyjścia - dodaje ze śmiechem.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Butem po Wawie Butem po Wawie

Potem było już coraz lepiej. 20, 30, 40, a czasem i sto osób. - Największym zainteresowaniem cieszą się te "egzotyczne" części Warszawy, na przykład Stara Praga. Praski Trójkąt Bermudzki, czyli Brzeska, Ząbkowska, Szmulki to jest prawdziwy hit - przyznaje Rafał. - Myślę sobie, że to może dlatego, że ludzie wciąż boją się tam sami chodzić. Jak pójdą z przewodnikiem, to czują się bezpieczniej. W rzeczywistości, mówi Rafał, nie są to wcale straszne miejsca. - Kiedyś szliśmy po Pradze i natknęliśmy się na panów, którzy sobie siedzieli na ławeczce i pili piwko. Panowie tylko rzucili - pięć złotych i możemy sobie robić z nimi zdjęcia - opowiada Rafał.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Butem po Wawie Butem po Wawie

Praga zdaniem Rafała to wciąż nieodkryte miejsce dla wielu warszawiaków, zwłaszcza tych zamieszkujących lewobrzeżną Warszawę. - To ta prawdziwa Warszawa, zachowana, niezniszczona, z przedwojenną architekturą, charakterystycznym folklorem. Dla lewobrzeżnych wciąż stanowi ciekawe miejsce do eksplorowania - mówi Rafał.

Spacerem, który przyciągnął mnóstwo warszawiaków, był również ten po Dzikim Zachodzie:

"Tak dziennikarze w latach 50. nazywali Wolę. Warszawa na lewym brzegu była zniszczona w 85 proc. Po wojnie z tymi zniszczeniami trzeba było sobie jakoś poradzić. Starówka się odbudowywała, Mariensztat również, powstawał Trakt Królewski, a na zachodzie nic się nie działo. Wola to było miasto ruin z drewnianymi warsztatami, metami, gdzie można było kupić alkohol albo równie dobrze skończyć z nożem w plecach. Urzędowali tam panowie sprzedający cegłówkę - można było ją kupić albo dostać nią w głowę, jak się jej kupić nie chciało. Było to dość niebezpieczne miejsce " - opowiada Rafał.

Czołg na dnie stawu

Łukasz zadebiutował spacerem po Królikarni. - Przeprowadziłem już kilka spacerów po Mokotowie. Podczas jednego poznałem panią prowadzącą grupę Zabytki Mokotowa. Po spacerze zaczęliśmy rozmawiać i nawiązaliśmy współpracę. Liczę na to, że razem poprowadzimy jakieś spacery - opowiada. To właśnie Mokotów jest ulubioną dzielnicą Łukasza. - Jeszcze na studiach pracowałem tu jako ankieter telefoniczny. Mam sentyment do tego miejsca - mówi.

Wystarczy o coś zapytać, a Łukasz już przytacza jakąś anegdotkę związaną z tą częścią Warszawy.

"Wiedziałaś, że według legendy na dnie stawu Morskie Oko leży radziecki czołg? Podczas tzw. "wyzwolenia Warszawy" żołnierze radzieccy mieli tak szybko jechać ul. Puławską, że nie zauważyli skarpy, w efekcie czego wpadli wprost do stawu. To pozornie spokojne miejsce skrywa naprawdę wiele tajemnic " - opowiada Łukasz.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Łukasz z ABC Warszawy/ Maciej Trąbski Łukasz z ABC Warszawy/ Maciej Trąbski

Inna historia związana z Morskim Okiem, którą opowiada Łukasz, pochodzi z lat 80-tych;

"Podobno wtedy utopiło się tam trzech chłopców, z których jeden był synem jakiegoś ważnego towarzysza. Poruszono niebo i ziemię, aby ich odnaleźć. Skuto lód, próbowano wypompować wodę, lustro wody udało się obniżyć jedynie o jakieś półtora, dwa metry. Jednak płetwonurkowie ciał nigdy nie znaleźli. Okazało się, że staw ma podwójne dno, coś na kształt klepsydry, która zwęża się gdzieś na głębokości 6-7 metrów. a następnie ponownie rozszerza. Po tym odkryciu ślizgawka już nigdy nie powróciła na Morskie Oko " - kończy opowieść Łukasz.

Nic dziwnego, że to właśnie na spacer po Mokotowie przyszło najwięcej osób. - "Z buta po Narbutta" przyciągnął około 150 osób. To mój niekwestionowany rekord - mówi z dumą Łukasz. - Weszliśmy do wnętrz kilku kamienic. Odwiedziliśmy również kamienicę przy Narbutta 26, gdzie jest przepiękna sień z marmuru. Mało tego, dzięki uprzejmości jednego z mieszkańców kamienicy, który akurat był świadkiem spaceru, udało nam się wejść do podziemnego garażu przedwojennego - zazwyczaj jest zamknięty na kłódkę - dodaje Łukasz.

Darmowe spacery WarszawaDarmowe spacery Warszawa Spacer z Łukaszem po "Słodkiej Warszawie"/ MetroWarszawa Spacer z Łukaszem po "Słodkiej Warszawie"/ MetroWarszawa

Całe życie tutaj mieszkam, a nigdy tych historii nie słyszałem

Zdaniem Rafała, spacery cieszą się takim powodzeniem, ponieważ panuje moda na Warszawę. Ale nie tylko. - Ludzie mają potrzebę oswojenia miejsca, z którego pochodzą, sięgnięcia do korzeni. Te korzenie warszawiakom w trakcie wojny zostały wyrwane. Sytuację pogłębiły powojenne wywłaszczenia. Poznając miasto, zaczynają czuć się z nim związani, zaczynają je lubić - opowiada. - Bardzo wzruszył mnie pewien pan, który gdy prowadziłem spacer po Grochowie, podszedł do mnie i powiedział - "całe życie tutaj mieszkam, a nigdy tych historii nie słyszałem". Został z nami do końca spaceru - dodaje.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie spacer "A Grochów się budzi..."/ Butem po Wawie spacer "A Grochów się budzi..."/ Butem po Wawie

Łukasz jest przekonany, że tajemnica tkwi w tym, w jaki sposób się o Warszawie opowiada. - Podczas kursu uczyli nas, żeby kierować się zasadą: krew, mięso, seks, alkohol. To takie historie budzą największe emocje, takie najlepiej się również zapamiętuje - mówi. Ważne jest również poczucie humoru:

"W sejmie w okresie międzywojnia, w kuluarach pojawił się pewien mężczyzna, który wyszedł z loży prasowej - zaczyna opowiadać anegdotkę Łukasz. - Z widocznym niepokojem i pośpiechem przemierzał korytarze, schody, zaglądał do pokojów. W końcu zapytał woźnego. - Przepraszam Pana - powiedział z wyraźnym obcym akcentem - gdzie tu jest toaleta? Nie mogę znaleźć. - Woźny popatrzył na niego ze zrozumieniem i zapytał dla porządku. - A Szanowny Pan pewnie nietutejszy, z zagranicy? - Tak, jestem korespondentem "Sunday Times". - No to wszystko wyjaśnia - odparł woźny. - Tu w naszym sejmie toalety nie ma. Tutaj prawica robi na lewicę, lewica na prawicę , a dziennikarze wszystko wynoszą na miasto ".

Odpowiednia doza kontrowersji

Rafał również nie może się powstrzymać od opowiadania ciekawych historyjek.

"Płatna miłość to temat, który towarzyszy miastu od zawsze. W Warszawie stanisławowskiej niemałym wydarzeniem było wybudowanie przez kasztelana łukowskiego Jacka Jezierskiego łaźni publicznej w bezpośredniej bliskości mostu. W XVIII wieku zachowanie czystości nie było priorytetem dla mieszkańców naszego miasta. Nawet sam król w swojej kosmetyczce posiadał specjalne klipsiki do eksterminacji insektów kłębiących się pod peruką. W domach z reguły nie było łazienek, więc zamożniejsi mieszkańcy Warszawy korzystali z łaźni publicznych. Ale była to "rozrywka" dla nielicznych. Kąpiel kosztowała wtedy 4 zł, czyli tyle, ile para dobrych butów. Jezierski był jednak przedsiębiorczym człowiekiem. Przymykał oko, kiedy do jednego pomieszczenia wchodzili razem przedstawiciele płci męskiej i żeńskiej. Potrafił się też przypodobać królowi. Na fasadzie budynku kazał wyryć napis "mądrego króla są to skutki rządu, że stoją domy gdzie nie było lądu". Jego łaźnia działała na Mariensztacie. Jeszcze sto lat wcześniej w jej miejscu toczyła swoje wody Wisła. Jezierski przesadził jednak w momencie, w którym postanowił przy łaźni otworzyć przytułek dla byłych prostytutek. Tak się jednak stało, że wkrótce znalazły one u niego zatrudnienie. Mieszkający opodal Włoch - z zawodu wenerolog miał z czasem pełne ręce roboty. O "kasztelankach" Jezierskiego szybko zrobiło się bardzo głośno. Zbyt głośno. Zniesmaczona niemoralnym sąsiedztwem ulica wnet ukuła wierszyk następującej treści "przy wiślańskim moście gospodarz jedyny częstuje francą przybyłe Litwiny" Którą chorobę warszawiacy nazywali francą tłumaczyć nie trzeba ."

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Spacer "Powiśle - osada rzece wydarta"/ Butem po Wawie Spacer "Powiśle - osada rzece wydarta"/ Butem po Wawie

Łukasz i Rafał są zgodni co do tego, że ważne jest przede wszystkim, aby podczas spaceru nie znudzić uczestników i pokazać im Warszawę z perspektywy, jakiej nie znają, pokazywać stare zdjęcia i opowiadać anegdotki, do których trzeba się czasem dokopać lub - podsłuchać od lokalnych mieszkańców.

Darmowe spacery po WarszawieDarmowe spacery po Warszawie Butem po Warszawie Butem po Warszawie

- Głównymi źródłami informacji są oczywiście książki, blogi pasjonatów Warszawy, stara warszawska prasa, jak "Skarpa" czy "Stolica", ale również ludzie - mieszkańcy Warszawy - mówi Rafał. - Czasem przygotowując jakiś spacer idę przejść się po danej dzielnicy i pytam starsze osoby o różne fakty związane z danym miejscem - dodaje.

"Kiedyś na skwerku przy ul. Paca na Grochowie spotkałem pewnego pana. Okazało się, że mieszka tam od 50 lat. Zapytałem go o słynną niegdyś knajpę "Osiedlanka", o której wspominał nawet mieszkający w pobliskim akademiku Muniek Staszczyk. Dowiedziałem się, że nie miała najlepszej reputacji i mój rozmówca tam raczej nie zaglądał. Zaczął mi o niej opowiadać, że miejsce to odwiedzali pracownicy budujący osiedle na Grochowie oraz, że była to prawdziwa spelunka, w której królował przysłowiowy śledź, lorneta i galareta. Szemrane miejsce, gdzie "obcy" raczej nie zaglądali. Nie daj Boże ktoś się przyznał, że pochodzi z Saskiej Kępy, to od razu obrywał. W późniejszym okresie organizowano tam przyjęcia i wesela, na które studenci wbijali na krzywy ryj " - opowiada Rafał.

Nie jest łatwo, ale bywa nieźle

Podstawową zasadą spacerów po Warszawie jest to, że są one całkowicie darmowe. - Pod koniec spaceru informuję uczestników, że jeśli uważają, iż spacer był ciekawy i zasłużyłem na wynagrodzenie, to mogą dać mi napiwek. Niektórzy naprawdę mają gest - opowiada Rafał, ale nie zdradza, ile udało mu się zarobić na jego największym hicie - spacerze po Starej Pradze.

Spacery po WarszawieSpacery po Warszawie Spacer ABC Warszawa "Z buta po Narbutta"/ Maciej Trąbski Spacer ABC Warszawa "Z buta po Narbutta"/ Maciej Trąbski

Łukasz również woli zachować tę informację dla siebie. Możemy sobie jednak wyobrazić, że obecność na spacerze 150 osób już wiąże się z odpowiednią zapłatą. - Trzy godziny pracy i zdarzają się naprawdę fajne pieniądze, w dodatku zarobione na tym, co się kocha - mówi. Trzy godziny, które jednak naprawdę wyciskają z przewodnika ostatnie poty. A w rzeczywistości dochodzi do tego kilka godzin lub nawet kilka dni przygotowań. Przyjazdy do Warszawy w przypadku Łukasza, godziny spędzone w bibliotece, a potem w domu - na opracowanie trasy, przygotowanie materiałów zdjęciowych.

I nie zawsze na spacery przychodzi 150 osób. - Praca przewodnika warszawskiego to ciężki kawałek chleba. Wszystko zależy od pogody, dnia tygodnia, zainteresowania danym tematem - mówi Rafał. - Zdarzyło się, że zimą poprowadziłem zaledwie jeden spacer w tygodniu. Latem jest fajniej, właściwie codziennie coś się dzieje - dodaje. Rafał szybko rozwija swoją działalność, Łukasz wolniej, ze względu na stałą pracę. Ale obaj wiedzą, że bycie przewodnikiem po Warszawie to spełnienie ich zawodowych i życiowych marzeń.

Więcej o: