"Słoiki" - nowy serial TV Polsat. Czy przebije serial "Rolnik szuka żony"? [Wywiad]

"Pomysł wziął się z tego, żeby pokazać Warszawę oczami osób przyjezdnych, takich, które chcą spróbować swoich sił w większym mieście albo takich, które czują, że nie mają wyjścia, bo muszą jechać za pracą" - w końcu, po latach analiz warszawskich słoików, powstaje o nich serial. Tzw. script docu (czyli serial paradokumentalny), do którego scenariusz napisali, m.in. - Natalia Pawłowicz i Mateusz Straus - opowiadać będzie o wyzwaniach, jakim muszą stawić czoła warszawskie słoiki. Czy serial "Słoiki" przebije program "Rolnik szuka żony"? Premiera pierwszego odcinka w sobotę 7 marca o 17.45 w telewizji Polsat.

Spodobało ci się? Polub nas

Ostatnio telewizje zalały seriale paradokumentalne. Skąd taka popularność paradokumentów?

Natalia Pawłowicz: Tak zwane docu opowiadają historie z życia. A te dotykają właściwie wszystkiego, co może spotkać każdego z nas - miłości, zdrady, romansów, problemów finansowych, trudnych wyborów, a czasem zabawnych nieporozumień. Tak jak ludzie lubią czytać "Super Express", tak lubią oglądać seriale paradokumentalne.

Mateusz Straus: Pamiętam, jak kiedyś z racji wykonywanego zawodu musiałem prawie codziennie oglądać i uczestniczyć w rozprawach sądowych. To, co ludzie tam mówili, jak się zachowywali. To mógłby wymyślić najlepszy, amerykański scenarzysta. A to tylko prawdziwe życie. W tym właśnie tkwi siła dobrego docu.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Czyli docu wrzuciłaby Pani do jednego worka z "Super Expressem"?

Natalia Pawłowicz: "Super Express" też czerpie z życia, podobnie jak te seriale. A czemu ludzie to oglądają? Czują, że jest to w jakiś sposób im bliskie, że może dzieje się tuż za rogiem.

Mateusz Straus: To jest trochę jak przykładanie pustej szklanki do ściany, za którą mieszka nasz sąsiad.

W takich serialach istotny jest również poziom sensacji.

Natalia Pawłowicz: Jasne, bo to przyciąga.

Mateusz Straus: Nie tyle sensacji, co właściwego ułożenia dramaturgii scenariusza i scen.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Przejdźmy do rzeczy. Powstał serial "Słoiki" . Jesteście jednymi z autorów scenariusza i również słoikami.

Natalia Pawłowicz: Tak, ja już takim całkiem zasiedziałym słoikiem, bo przyjechałam do Warszawy 15 lat temu. Wtedy termin "słoik" nie był jeszcze tak spopularyzowany. Ale oczywiście, zdarzało mi się przywozić słoiki z rodzinnego miasta. W tej chwili jestem jednak mocno zasymilowana, płacę tutaj podatki, co również działa na moją korzyść w kwestii postrzegania mnie przez warszawiaków. Lubię to miasto.

Mateusz Straus: Ja poszedłem nawet krok dalej. Byłem słoikiem, a teraz stałem się jego odbiciem. Sam czasami wożę słoiki z dobrym jedzeniem do rodzinnego miasta.

Czy inni scenarzyści to również słoiki?

Natalia Pawłowicz: Nie wszyscy, ale część tak. Pewnie jak byśmy zrobili sondę, to okazałoby się, że w całej Warszawie słoików jest mniej więcej tyle samo, co rodowitych warszawiaków.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Czy tworząc serial "Słoiki" , opieraliście się na statystykach?

Natalia Pawłowicz: Punktem wyjścia oczywiście była refleksja, że Warszawa składa się obecnie w dużej mierze ze słoików - czy to takich zasymilowanych, którzy są tu już długo czy takich, którzy dopiero przyjeżdżają. I mimo że pojawiają się często krytyczne uwagi na temat słoików - że nie płacą podatków w Warszawie, tylko u siebie, że zabierają pracę warszawiakom, bo na przykład mają niższe oczekiwania finansowe, to w rzeczywistości Warszawa bardzo dużo dzięki nim zyskuje.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Kiedy pojawił się pomysł na serial "Słoiki" i dlaczego będzie to waszym zdaniem hit?

Mateusz Straus: W zalewie formatów typu docu, szukaliśmy czegoś oryginalnego, czegoś nowego i zarazem szerszego. Proszę zauważyć, że seriale typu docu, które są na polskim rynku, pokazują albo proste, obyczajowe historie, albo skupiają się na konkretnej grupie społecznej, typu lekarze, policjanci, pielęgniarki. My chcieliśmy pokazać zjawisko, które jest charakterystyczne nie tylko dla Warszawy, ale i dla każdej dużej metropolii. Słoika znajdziemy przecież we Wrocławiu, Londynie, Paryżu czy Nowym Yorku. To ludzie, którzy tworzą te miasta razem z ich rdzennymi mieszkańcami. Dodają im kolorytu i smaku, niekoniecznie tego przywiezionego w weku od mamy. Dlatego powstał  serial "Słoiki" w telewizji Polsat.

Natalia Pawłowicz: Pomysł wziął się również z tego, żeby pokazać Warszawę oczami osób przyjezdnych, takich, które chcą spróbować swoich sił w większym mieście albo takich, które czują, że nie mają wyjścia, bo muszą jechać za pracą.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Czerpiecie z własnego doświadczenia, pisząc odcinki?

Natalia Pawłowicz: Nasze historie nie są na ogół aż tak dramatyczne. (śmiech) Taka jest idea docu, że mają wstrząsnąć, wzburzyć, ma być dużo zwrotów akcji, w ciągu tych 40 kilku minut musi się naprawdę dużo dziać.

Mateusz Straus: Tak naprawdę każdy piszący wie o tym, że ma w swoim życiorysie zapisaną książkę, która jeśli by powstała mogłaby być bestsellerem. I pewnie każdy z nas odrobinę tych opowieści do "słoikowych historii" przemycił.

Czy serial "Słoiki" to historie oparte na faktach czy całkiem wymyślone?

Natalia Pawłowicz: Sami wymyślamy te historie, ale inspirujemy się tym, co dzieje się dookoła. Nie są to wydumane tematy. Nie piszemy "Dynastii", gdzie pokazuje się świat całkiem obcy ludziom, ale historie o tych, których znamy albo którymi sami jesteśmy. O ludziach, którzy szukają pracy i muszą walczyć z różnymi intrygami, walczyć o swoje, o awans, podwyżkę, ludziach, którzy mają rodziny i muszą się utrzymać, mimo że mają problemy z pracą, o takich, którzy nawiązują romans w pracy i muszą się liczyć z konsekwencjami. W historiach słoików widz odnajdzie samego siebie i, kto wie, może pod wpływem serialu "Słoiki", zdecyduje się na przykład na przyjazd do Warszawy, może zobaczy, że nie jest ona taka straszna, jak się może wydawać.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

W jaki sposób dobieraliście obsadę do serialu "Słoiki"?

Natalia Pawłowicz: Wszyscy aktorzy to amatorzy bez wykształcenia aktorskiego. Reżyser bardzo często pyta odtwórców, kim są, co przeżyli, odwołuje się do ich doświadczeń, żeby mogli bardziej wczuć się w daną rolę. w jakiś sposób ciągnąć dany odcinek serialu, bo są jego głównymi bohaterami. To naprawdę nie jest łatwe, więc to odwołanie do własnych przeżyć bardzo pomaga w pracy nad rolą.

Mateusz Straus: W jednym z odcinków serialu "Słoiki" zagrała dziewczyna, która w pewnym momencie trwania fabuły dowiaduje się, że bliska jej osoba jest ciężko chora. Kiedy zaczynaliśmy scenę, w której opowiadamy tę tragiczną historię, dziewczyna zaczęła ją grać w taki sposób, że wszyscy mieliśmy ciarki na plecach. Po skończonym ujęciu ludzie z ekipy zaczęli jej gratulować, mówić, że jeszcze nigdy nikt nie zagrał w tak przejmujący sposób. Dopiero na koniec dnia zdjęciowego okazało się, że niestety przeżyła podobną historię w prawdziwym życiu. Na szczęście zakończoną happy endem.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Czy dużo osób zgłosiło się na casting? Było wśród nich trochę słoików?

Mateusz Straus: Z chodzeniem na castingi jest tak, że często, kiedy młodzi ludzie zaczynają swoją przygodę z Warszawą, to pierwsze kroki chcą stawiać w mediach, agencjach reklamowych i castingowych. Wydaje im się, że to wielki świat, który otworzy im drogę do kariery i pieniędzy. Mogą zagrać w serialu, który ogląda kilka milionów widzów. Potem cała rodzina siada przed telewizorem, a młody człowiek tworzy sobie portfolio z logiem wielkiej komercyjnej stacji. To jest coś, dobry początek. Często ci ludzie robią mniejsze lub większe kariery w serialach czy reklamach. Ale dla wielu z nich to jednorazowa bardzo interesująca przygoda. O tym też jest sam serial "Słoiki".

Na co zwracaliście największą uwagę, tworząc bohaterów docu?

Natalia Pawłowicz: Żeby były to bardzo różne osoby, pochodzące z różnych grup społecznych - starsze, młodsze, bardziej wykształcone albo bez studiów. Na ogół warszawski słoik kojarzy się z osobą młodą, która przyjeżdża do stolicy robić karierę w korporacji, kupuje mieszkanie na Białołęce i takie postacie pojawiają się w serialu, ale jest również historia 40-letniej kobiety, będącej na życiowym zakręcie, która też próbuje się w tej Warszawie odnaleźć. Chcemy pokazać szerokie spektrum zjawiska. Żeby były to bardzo różne osoby, pochodzące z różnych grup społecznych - starsze młodsze, o różnych profesjach i wykształceniu. Staramy się pokazać, że Warszawa jest miastem otwartym, nie tylko dla ludzi do 30. roku życia, ale również dla tych, które już coś przeżyły, mają pewne rozdziały teoretycznie podomykane, mają rodziny w innych miejscowościach i nagle z różnych przyczyn trafiają do Warszawy.

Zobacz wideo

Jakie problemy warszawskich słoików podejmujecie w docu?

Natalia Pawłowicz: Staramy się być blisko tego, co się aktualnie dzieje w Polsce, czyli praca bądź jej brak, problemy w rodzinie, romanse.  Jest odcinek o bardzo aktualnym temacie - bolączce wszystkich, czyli kredycie zaciągniętym we frankach szwajcarskich. Staramy się reagować na to, co dzieje się wokół nas, bo to do pewnego stopnia też są nasze problemy.

Czy są jakieś cechy, które łączą wszystkich bohaterów docu? Problemy, którym w jakiś sposób wszyscy muszą stawić czoła?

Natalia Pawłowicz: Myślę, że to jest przede wszystkim ta różnica między małym i dużym miastem. Akcja serialu "Słoiki" dzieje się w Warszawie, ale wiadomo, że samo zjawisko wykracza poza Warszawę, że dotyczy to każdej sytuacji, w której ktoś przenosi się z małego miasta do większego. W dużym mieście jest o wiele szybsze tempo życia i trzeba się siłą rzeczy jakoś na to tempo przestawić. Trzeba często również stawić czoła niechęci, wynikającej z tego, że jest się przyjezdnym. Wystarczy poczytać fora internetowe, na których bardzo często pojawiają się negatywne komentarze na temat warszawskich słoików. A to, co łączy wszystkie słoiki oraz naszych bohaterów, to te podstawowe motywacje do opuszczenia domu i wyjazdu do dużego miasta, czyli albo poszukiwanie lepszego zarobku albo chęć spełnienia swoich marzeń o życiu w dużym mieście, chęć sprawdzenia swoich możliwości, ambicje.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Nie boicie się, że serial "Słoiki" może w jakiś sposób obrazić tych najbardziej zainteresowanych lub pogłębić animozje między warszawiakami i nie warszawiakami?

Natalia Pawłowicz: Staramy się pisać z szacunkiem dla słoika, tak samo jak nie chcemy obrażać warszawiaka.

O czym będzie pierwszy odcinek?

Mateusz Straus: To historia chłopaka, który już od jakiegoś czasu pracuje w warszawskiej korporacji i odnosi w niej pierwsze, większe sukcesy. Imponuje mu jednocześnie atrakcyjna, dużo starsza szefowa, która zaczyna uwodzić chłopaka. Jest on dla niej taką jednorazową, smaczną przekąską na kolację, która kończy się śniadaniem w łóżku. On - ambitny chłopak ze wsi, ona - wielkomiejska singielka, która pije tylko dobre, czerwone wino i kocha nocne życie. Taki związek musi być wybuchowy. Nie możemy zdradzać całej fabuły. Premiera w sobotę 7 marca o 17.45 w telewizji Polsat.

Natalia Pawłowicz: Każdy odcinek serialu "Słoiki" jest osobną całością, z innym bohaterem, który w kolejnych odcinkach już nie wraca. To, co łączy wszystkich bohaterów, to to, że przyjeżdżają do Warszawy albo już w niej są, i potem opowiadamy, co się życiu każdego z nich dzieje, a na końcu czy zdecydują się zostać w Warszawie czy może zdecydują się wrócić do domu, bo tam jednak było lepiej. Nie chcieliśmy być tacy cukierkowi i pokazać, że przyjazd do Warszawy zawsze kończy się dobrze. Są również porażki, sytuacje, w których trzeba sobie powiedzieć, że może jednak się coś nie udało i lepiej wrócić.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Opowiedzcie więcej o samych bohaterach.

Natalia Pawłowicz: Jest historia mężczyzny - budowlańca, który mieszka w Warszawie i pracuje na czarno. W pewnym momencie traci tę pracę, jednocześnie przydarza mu się nieszczęście, bo płonie jego mieszkanie w miejscowości, z której przyjechał. A ma żonę i małe dziecko i musi utrzymać całą rodzinę.

Czyli to historia osoby, która przyjechała do Warszawy w celach zarobkowych?

Mateusz Straus: Proszę zauważyć, że średnia warszawska pensja to około 5 tysięcy, a średnia krajowa trzy. Pieniądze zawsze są dla ludzi magnesem.

Natalia Pawłowicz: Ten mężczyzna liczy na to, że w końcu znajdzie stałą, dobrze płatną pracę i ściągnie do siebie rodzinę. To również opowieść o tym, jakie są skutki rozstania i jak wygląda taki związek na odległość. Jest odcinek o chłopaku, który skończył studia z dobrym wynikiem, ale niestety nie znalazł satysfakcjonującej pracy, więc, żeby nie stracić twarzy przed rodzicami, okłamuje ich odnośnie swojej prawdziwej sytuacji. Mówi, że jest dużo lepiej niż w rzeczywistości jest.

Bo mu wstyd...

Natalia Pawłowicz: Tak. Rodzice dużo w niego zainwestowali i teraz ciężko mu się przyznać, że coś się nie udało, bo przecież tak świetnie mu szło, a teraz nikt nie chce w niego uwierzyć. Jest odcinek o dziewczynie, która bardzo oddaje się pracy, jest ona dla niej wszystkim i do tego zakochuje się w swoim szefie. Pojawia się historia kobiety, która kiedyś w Warszawie utrzymywała się ze sponsoringu, porzuciła to życie, ma teraz męża, dzieci, ale nagle ta przeszłość powraca i zaczyna zagrażać jej i rodzinie.

Która historia serialu "Słoiki" jest najbardziej dramatyczna?

Natalia Pawłowicz: Jest historia kobiety, która poroniła na skutek stresu zawiązanego z pracą. Inna dość dramatyczna opowiada o ludziach, którzy podejmują się pewnego zlecenia, za które później nie dostają zapłaty i to w tragiczny sposób wpływa na ich sytuację. Będzie również historia o chłopaku trenującym boks, który już będąc w Warszawie przyznaje się przed samym sobą, że jest gejem. I wiadomo, że nie wszyscy temu przyklaskują. Są historie związków na odległość, które są na granicy rozstania, bo nagle osoba, która wyjechała do Warszawy zaczęła coraz bardziej chłonąć to miasto, zmieniły jej się oczekiwania, zaczęły jej się podobać inni mężczyźni czy kobiety.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Jak serial "Słoiki" pokazuje Warszawę? Czy to groźne miasto czy raczej przyjazne?

Natalia Pawłowicz: Myślę, że nie pokazujemy Warszawy jako miasta pełnego zagrożeń,. Ale oczywiście duże miasta rządzą się innymi prawami.

Mateusz Straus: Tu łatwiej jest o anonimowy seks, czy randkę z nieznajomym z internetu. Nikt nie musi się tłumaczyć sąsiadce zza płotu, że wraca z klubu nad ranem w objęciach nieznajomej czy nieznajomego. Tę anonimowość w wielkim mieście również staramy się pokazać. W jednym z odcinków kobieta, która w Warszawie znalazła pracę, a na wsi zostawiła męża, wraca z klubu nad ranem i zaczerwieniona opowiada koleżance, że pierwszy raz w życiu tańczyła z dużo młodszym mężczyzną, w dodatku didżejem.

Jakie miejsca w Warszawie pokażecie?

Natalia Pawłowicz: Serial "Słoiki" kręcony jest w prawdziwych lokacjach, w mieszkaniach, biurach, knajpach, pokażemy mieszkania studenckie, stancje, ale też ekskluzywne apartamenty. Pojawi się kilka charakterystycznych lokalizacji Warszawy, jak Plac Zbawiciela czy kolumna Zygmunta, ale będzie to po prostu stały element programu.

Liczycie na to, że serial Polsatu okaże się hitem? Czy pokona program "Rolnik szuka żony"?

Mateusz Straus: To kompletnie dwa różne formaty, ale rzeczywiście sukces "Rolnika", pokazuje, że rynek nasycił się już światem celebryckiego glamour. Większość naszego społeczeństwa to wieś, a każdy na wsi ma kogoś w mieście, dlatego liczymy na to, że odbije się w naszym formacie jak w lustrze.

Natalia Pawłowicz: Oczywiście, że liczymy na to, że serial "Słoiki" telewizji Polsat będzie popularny. Mamy nadzieję, że zaciekawi, wzbudzi ferment i wywoła różne dyskusje.

Serial 'Słoiki'Serial "Słoiki" Serial "Słoiki"/ materiały prasowe Serial "Słoiki"/ materiały prasowe

Czy nie boicie się, że serial zostanie odebrany podobnie jak docu "Szkoła", która jest ogólnie krytykowana, wyśmiewana?

Mateusz Straus: Nie znam docu, które nie byłoby krytykowane, głównie przez ludzi mediów. To jest casus mięsnego jeża, z którego wszyscy się śmieją, a każdy w swoim życiu przynajmniej raz u cioci na imieninach go konsumował.

Jak waszym zdaniem wygląda obecnie sytuacja słoików w Warszawie? Jakie to są osoby?

Mateusz Straus: W stosunku to tego jak wyglądało to w latach 90., kiedy każdy kto wydukał dwa zdania po angielsku, dostawał świetnie płatną pracę w korporacji, dzisiejsze słoiki mają bardzo ciężko. Pracują na umowach śmieciowych, często bez perspektyw na dobrze płatną, stałą pracę. Często ze słoików warszawskich, stają się słoikami londyńskimi. Ale nie można generalizować, bo przecież wielu odnosi sukces w tym mieście. Duże miasta to wciąż szansa na sukces i lepsze pieniądze.

W jaki sposób ewoluował stosunek do słoików?

Mateusz Straus: Siedzimy teraz w kawiarni na Placu Zbawiciela i nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kto jest słoikiem, a kto rodowitym warszawiakiem. Słoiki się asymilują, stają się mało widoczni, mniej rozpoznawalni. Nawet warszawscy taksówkarze ich polubili. To chyba dobrze.

Skąd taka popularność seriali paradokumentalnych?

Natalia Pawłowicz: To historie z życia, dotykające właściwie wszystkiego, co może spotkać każdego z nas - miłości, zdrady,  problemów finansowych, trudnych wyborów, a czasem zabawnych nieporozumień. Tak jak ludzie lubią czytać Super Express, tak lubią oglądać seriale paradokumentalne.

Mateusz Straus: Pamiętam, jak kiedyś z racji wykonywanego zawodu musiałem prawie codziennie oglądać i uczestniczyć w rozprawach sądowych. To co ludzie tam mówili, jak się zachwowywali. To mógłby wymyśleć najlepszy, amerykański scenarzysta. A to tylko prawdziwe życie. W tym właśnie tkwi siła dobrego docu.

Czyli takie seriale paradokumentalne wrzuciłaby Pani do jednego worka z Super Expressem?

Natalia Pawłowicz: Super Express też czerpie z życia, podobnie jak te seriale. A czemu ludzie to oglądają? Czują, że jest to w jakiś sposób im bliskie, że może dzieje się tuż za rogiem.

Mateusz Straus To jest trochę jak przykładanie pustej szklanki do ściany, za którą mieszka nasz sąsiad.

W takich serialach istotny jest również poziom sensacji.

Natalia Pawłowicz: Jasne, bo to przyciąga.

Mateusz Straus: Nie tyle sensacji, co właściwego ułożenia dramaturgii scenariusza i scen.

Przejdźmy do "Słoików". Wy też jesteście słoikami.

Natalia Pawłowicz: Tak, ja już takim całkiem zasiedziałym, bo przyjechałam do Warszawy 15 lat temu. Wtedy termin "słoik" nie był jeszcze tak spopularyzowany. Ale oczywiście, zdarzało mi się przywozić słoiki z rodzinnego miasta. W tej chwili jestem jednak mocno zasymilowana, płacę tutaj podatki, co również działa na moją korzyść w kwestii postrzegania mnie przez warszawiaków. Lubię to miasto.

Mateusz Straus: Ja poszedłem nawet krok dalej. Byłem słoikiem, a teraz stałem się jego odbiciem. Sam czasami wożę słoiki z dobrym jedzeniem do rodzinnego miasta.

Czy inni scenarzyści to również słoiki?

Natalia Pawłowicz: Nie wszyscy, ale część tak. Pewnie jak byśmy zrobili sondę, to okazałoby się, że w całej Warszawie słoików jest mniej więcej tyle samo, co rodowitych warszawiaków.

Czy tworząc serial, opieraliście się na statystykach?

Natalia Pawłowicz: Punktem wyjścia oczywiście była refleksja, że Warszawa składa się obecnie w dużej mierze ze słoików - czy to takich zasymilowanych, którzy są tu już długo czy takich, którzy dopiero przyjeżdżają. I mimo że pojawiają się często krytyczne uwagi na temat słoików - że nie płacą podatków w Warszawie, tylko u siebie, że zabierają pracę warszawiakom, bo na przykład mają niższe oczekiwania finansowe, to w rzeczywistości Warszawa bardzo na słoikach korzysta.

Kiedy pojawił się pomysł na serial i dlaczego będzie to waszym zdaniem hit?

Mateusz Straus: W zalewie formatów typu docu, szukaliśmy czegoś oryginalnego, czegoś nowego i zarazem szerszego. Proszę zauważyć, że seriale typu docu, które są na polskim rynku, pokazują albo proste, obyczajowe historie, albo fokusują się na konkretnej grupie społecznej, typu lekarze, policjanci, pielęgniarki. My chcieliśmy pokazać zjawisko, które jest charakterystyczne nie tylko dla Warszawy, ale i dla każdej dużej metropolii. Słoika znajdziemy przecież we Wrocławiu,  Londynie, Paryżu, czy Nowym Yorku. To ludzie, którzy tworzą te miasta razem z ich rdzennymi mieszkańcami. Dodają im kolorytu i smaku, niekoniecznie tego przywiezionego w weku od mamy.

Natalia Pawłowicz: Pomysł wziął się również z tego, żeby pokazać Warszawę oczami osób przyjezdnych, takich, które chcą spróbować swoich sił w większym mieście albo takich, które czują, że nie mają wyjścia, bo muszą jechać za pracą.

Czerpiecie z własnego doświadczenia, pisząc odcinki?

Natalia Pawłowicz: Nasze historie nie są na ogół aż tak dramatyczne. (śmiech) Taka jest idea seriali paradokumentalnych, że mają wstrząsnąć, wzburzyć, ma być dużo zwrotów akcji, w ciągu tych 40 kilku minut musi się naprawdę dużo dziać.

Mateusz Straus: Tak naprawdę każdy piszący wie o tym, że ma w swoim życiorysie zapisaną książkę, która jeśli by powstała mogłaby być bestsellerem. I pewnie każdy z nas odrobinę tych opowieści do "słoikowych historii" przemycił.

Opieracie się na prawdziwych historiach czy raczej są to historie wymyślone?

Natalia Pawłowicz: Sami wymyślamy te historie, ale inspirujemy się tym co dzieje się dookoła. Nie są to wydumane tematy. Nie piszemy "Dynastii", gdzie pokazuje się całkiem obcy ludziom świat, ale historie o tych, których znamy albo którymi sami jesteśmy. O ludziach, którzy szukają pracy i muszą walczyć z różnymi intrygami, walczyć o swoje, o awans, podwyżkę, ludziach, którzy mają rodziny i muszą się utrzymać, mimo że mają problemy z pracą. W historiach słoików widz odnajdzie samego siebie i, kto wie,  może pod wpływem serialu, zdecyduje się na przykład na przyjazd do Warszawy, może zobaczy, że nie jest ona taka straszna, jak się może wydawać.

W jaki sposób dobieracie obsadę?

Natalia Pawłowicz: Wszyscy aktorzy to amatorzy bez wykształcenia aktorskiego. Reżyser bardzo często pyta odtwórców, kim są, co przeżyli, odwołuje się do ich doświadczeń, żeby mogli bardziej wczuć się w daną rolę. w jakiś sposób ciągnąć dany odcinek, bo są jego głównymi bohaterami. To naprawdę nie jest łatwe, więc to odwołanie do własnych przeżyć bardzo pomaga w pracy nad rolą.

Mateusz Straus: W jednym z odcinków zagrała dziewczyna, która w pewnym momencie trwania fabuły dowiaduje się, że bliska jej osoba jest ciężko chora. Kiedy zaczynaliśmy scenę, w której opowiadamy tę tragiczną historię, dziewczyna zaczęła ją grać w taki sposób, że wszyscy mieliśmy ciarki na plecach. Po skończonym ujęciu ludzie z ekipy zaczęli jej gratulować, mówić, że jeszcze nigdy nikt nie zagrał w tak przejmujący sposób. Dopiero na koniec dnia zdjęciowego okazało się, że niestety przeżyła podobną historię w prawdziwym życiu. Na szczęście zakończoną happy endem.

Czy dużo osób zgłosiło się na casting? Było wśród nich dużo słoików?

Mateusz Straus: Z chodzeniem na castingi to jest tak, że często, kiedy młodzi ludzie zaczynają swoją przygodę z Warszawą, to pierwsze kroki chcą stawiać w mediach, agencjach reklamowych i castingowych. Wydaje im się, że to wielki świat, który otworzy im drogę do wielkiej kariery i pieniędzy. Mogą zagrać w serialu, który ogląda kilka milionów widzów. Potem cała rodzina siada przed telewizorem, a młody człowiek tworzy sobie porfolio z logiem wielkiej komercyjnej stacji. To jest coś, dobry początek. Często ci ludzie robią mniejsze lub większe kariery w serialach czy reklamach. Ale dla wielu z nich to jednorazowa bardzo interesująca przygoda. O tym też jest sam serial Słoiki.

Na co zwracaliście uwagę, tworząc bohaterów?

Natalia Pawłowicz: Żeby były to bardzo różne osoby, pochodzące z różnych grup społecznych - starsze, młodsze, bardziej wykształcone albo bez studiów. Na ogół słoik kojarzy się z osobą młodą, która przyjeżdża do Warszawy robić karierę w korporacji, kupuje mieszkanie na Białołęce i takie pojawiają się w serialu, ale jest również historia 40-letniej kobiety, będącej na życiowym zakręcie, która też próbuje się w tej Warszawie odnaleźć. Chcemy pokazać szerokie spektrum zjawiska. Żeby były to bardzo różne osoby, pochodzące z różnych grup społecznych - starsze młodsze, o różnych profesjach i wykształceniu. Staramy się pokazać, że Warszawa jest miastem otwartym, nie tylko dla ludzi do 30 roku życia, ale również dla tych, które już coś przeżyły, mają pewne rozdziały teoretycznie podomykane, mają rodziny w innych miejscowościach i nagle z różnych przyczyn trafiają do Warszawy.

Jakie problemy słoików podejmujecie w serialu?

Natalia Pawłowicz: Staramy się być blisko tego, co się aktualnie dzieje w Polsce, czyli praca bądź jej brak, problemy w rodzinie, romanse.  Jest odcinek o bardzo aktualnym temacie - bolączce wszystkich, czyli kredycie zaciągniętym we frankach szwajcarskich. Staramy się reagować na to, co dzieje się wokół nas, bo to do pewnego stopnia też są nasze problemy.

Czy są jakieś cechy, które łączą wszystkich bohaterów? Problemy, którym w jakiś sposób wszyscy muszą stawić czoła?

Natalia Pawłowicz: Myślę, że to jest przede wszystkim ta różnica między małym i dużym miastem. Akcja serialu dzieje się w Warszawie, ale wiadomo, że zjawisko słoików wykracza poza Warszawę, że dotyczy to każdej sytuacji, w której ktoś przenosi się z małego miasta do większego. W dużym mieście jest o wiele szybsze tempo życia i trzeba się siłą rzeczy jakoś na to tempo przestawić. Trzeba często również stawić czoła niechęci, wynikającej z tego, że jest się przyjezdnym. Wystarczy poczytać fora internetowe, na których bardzo często pojawiają się negatywne komentarze na temat słoików. A to co łączy wszystkie słoiki oraz naszych bohaterów, to te podstawowe motywacje do opuszczenia domu i wyjazdu do dużego miasta, czyli albo poszukiwanie lepszego zarobku albo chęć spełnienia swoich marzeń o życiu w dużym mieście,  chęć sprawdzenia swoich możliwości, ambicje.

Czy nie boicie się, że serial może w jakiś sposób obrazić słoiki?

Natalia Pawłowicz: Staramy się pisać z szacunkiem dla słoika, tak samo jak nie chcemy obrażać warszawiaka.

O czym będzie pierwszy odcinek?

Mateusz Straus: To historia chłopaka, który już od jakiegoś czasu pracuje w warszawskiej korporacji i odnosi w niej pierwsze, większe sukcesy. Imponuje mu jednocześnie atrakcyjna, dużo starsza szefowa, która zaczyna uwodzić chłopaka. Jest on dla niej taką jednorazową, smaczną przekąską na kolację, która kończy się śniadaniem w łóżku. On ambitny chłopak ze wsi, ona wielkomiejska singielka, która pije tylko dobre, czerwone wino i kocha nocne życie. Taki związek musi być wybuchowy.  Nie możemy zdradzać całej fabuły. Premiera w sobotę 7 marca o 17.45.

Natalia Pawłowicz: Każdy odcinek jest osobną całością, z innym bohaterem, który w kolejnych odcinkach już nie wraca. To, co łączy wszystkich bohaterów, to to, że przyjeżdżają do Warszawy albo już w niej są, i potem opowiadamy, co się życiu każdego z nich dzieje, a na końcu czy zdecydują się zostać w Warszawie czy może zdecydują się wrócić do domu, bo tam jednak było lepiej. Nie chcieliśmy być tacy cukierkowi i pokazać, że przyjazd do Warszawy zawsze kończy się dobrze. Są również porażki, sytuacje, w których trzeba sobie powiedzieć, że może jednak się coś nie udało i lepiej wrócić.

Proszę opowiedzieć więcej o samych bohaterach.

Natalia Pawłowicz: Jest historia mężczyzny - budowlańca, który mieszka w Warszawie i pracuje na czarno. W pewnym momencie traci tę pracę, jednocześnie przydarza mu się nieszczęście, bo płonie jego mieszkanie w miejscowości, z której przyjechał. A ma żonę i małe dziecko i musi utrzymać całą rodzinę.

Czyli to historia osoby, która przyjechała do Warszawy w celach zarobkowych?

Mateusz Straus: Proszę zauważyć, że średnia warszawska pensja to około 5 tysięcy, a średnia krajowa trzy. Pieniądze zawsze są dla ludzi magnesem.

Natalia Pawłowicz: Ten mężczyzna liczy na to, że w końcu znajdzie stałą, dobrze płatną pracę i ściągnie do siebie rodzinę. To również opowieść o tym, jakie są skutki rozstania i jak wygląda taki związek na odległość. Jest odcinek o chłopaku, który skończył studia z dobrym wynikiem, ale niestety nie znalazł satysfakcjonującej pracy, więc, żeby nie stracić twarzy przed rodzicami, okłamuje ich odnośnie swojej prawdziwej sytuacji. Mówi, że jest dużo lepiej niż w rzeczywistości jest.

Bo mu wstyd...

Natalia Pawłowicz: Tak. Rodzice dużo w niego zainwestowali i teraz ciężko mu się przyznać, że coś się nie udało, bo przecież tak świetnie mu szło, a teraz nikt nie chce w niego uwierzyć. Jest odcinek o dziewczynie, która bardzo oddaje się pracy, jest ona dla niej wszystkim i do tego zakochuje się w swoim szefie. Pojawia się historia kobiety, która kiedyś w Warszawie utrzymywała się ze sponsoringu, porzuciła to życie, ma teraz męża, dzieci, ale nagle ta przeszłość powraca i zaczyna zagrażać jej i rodzinie.

Która historia jest najbardziej dramatyczna?

Natalia Pawłowicz: Jest historia kobiety, która poroniła na skutek stresu zawiązanego z pracą. Inna dość dramatyczna opowiada o ludziach, którzy podejmują się pewnego zlecenia, za które później nie dostają zapłaty i to w tragiczny sposób wpływa na ich sytuację. Będzie również historia o chłopaku trenującym boks, który już będąc w Warszawie przyznaje się przed samym sobą, że jest gejem. I wiadomo, że nie wszyscy temu przyklaskują. Są historie związków na odległość, które są na granicy rozstania, bo nagle osoba, która wyjechała do Warszawy zaczęła coraz bardziej chłonąć to miasto, zmieniły jej się oczekiwania, zaczęły jej się podobać inni mężczyźni czy kobiety.

Jaką Warszawę chcecie pokazać w serialu? Groźną czy raczej przyjazną?

Natalia Pawłowicz: Myślę, że nie pokazujemy Warszawy jako miasta pełnego zagrożeń,. Ale oczywiście duże miasta rządzą się innymi prawami.

Mateusz Straus: Tu łatwiej jest o anonimowy seks, czy randkę z nieznajomym z internetu. Nikt nie musi się tłumaczyć sąsiadce zza płotu, że wraca z klubu nad ranem w objęciach nieznajomej czy nieznajomego. Tę anonimowość w wielkim mieście również staramy się pokazać. W jednym z odcinków kobieta, która w Warszawie znalazła pracę a na wsi zostawiła męża, wraca z klubu nad ranem i zaczerwieniona opowiada koleżance, że pierwszy raz w życiu tańczyła z dużo młodszym mężczyzną, w dodatku didżejem.

Jakie miejsca w Warszawie pokażecie?

Natalia Pawłowicz: Serial kręcony jest w prawdziwych lokacjach, w mieszkaniach, biurach, knajpach, pokażemy mieszkania studenckie, stancje, ale też ekskluzywne apartamenty. Pojawi się kilka charakterystycznych lokalizacji Warszawy, jak Plac Zbawiciela czy kolumna Zygmunta, ale będzie to po prostu stały element programu.

Liczycie na to, że serial okaże się hitem? Czy pokona program "Rolnik szuka żony"?

Mateusz Straus: To kompletnie dwa różne formaty, ale rzeczywiście sukces Rolnika, pokazuje, że rynek nasycił się już światem celebryckiego glamour. Większość naszego społeczeństwa to wieś, a każdy na wsi ma kogoś w mieście, dlatego liczymy na to, że odbije się w naszym formacie jak w lustrze.

Natalia Pawłowicz: Oczywiście, że liczymy na to, że serial będzie popularny. Mamy nadzieję, że zaciekawi, wzbudzi ferment i wywoła różne dyskusje.

Czy nie boicie się, że serial zostanie odebrany podobnie jak docu "Szkoła", która jest ogólnie krytykowana, wyśmiewana?

Mateusz Straus: Nie znam docu, które nie byłoby krytykowane, głównie przez ludzi mediów. To jest casus mięsnego jeża, z którego wszyscy się śmieją, a każdy w swoim życiu przynajmniej raz u cioci na imieninach go konsumował.

Jak waszym zdaniem wygląda obecnie sytuacja słoików w Warszawie? Jakie to są osoby?

Mateusz Straus: W stosunku to tego jak wyglądało to w latach 90., kiedy każdy kto wydukał dwa zdania po angielsku dostawał świetnie płatną pracę w korporacji, dzisiejsze słoiki mają bardzo ciężko. Pracują na umowach śmieciowych, często bez perspektyw na dobrze płatną, stałą pracę. Często ze słoików warszawskich, stają się słoikami londyńskimi. Ale nie można generalizować, bo przecież wielu odnosi sukces w tym mieście. Duże miasta to wciąż szansa na sukces i lepsze pieniądze.

W jaki sposób ewoluował stosunek do słoików?

Mateusz Straus: Siedzimy teraz w kawiarni na Placu Zabawiciela i nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kto jest słoikiem, a kto rodowitym warszawiakiem. Słoiki sie asymilują, staja się mało widoczni, mniej rozpoznawalni. Nawet warszawscy taksówkarze ich polubili. To chyba dobrze.

F

Więcej o: