Terapia proponowana przez doktora nie wymaga pośpiechu, raczej precyzji, spokoju i odpowiedniego zakwalifikowania pacjentów. Zwierzęta trafiające do Kemilewa mają zdiagnozowane zapalenia i zwyrodnienia stawów, spondylozy (zmiany zwyrodnieniowe w kręgosłupie), dysplazję (wrodzone wady budowy) stawów. Wiek zwierzaków jest różny, od kilkumiesięcznych po leciwe.
Zmiany zwyrodnieniowe utrudniają poruszanie się ze względu na ból. Psy nie mogą wejść po schodach, spacer często nie jest przyjemności, a karą.
Nie świętują też właściciele chorych, czy starych zwierząt. Dla wielu z nich metoda stosowane przez Kemilewa jest ostatnią deską ratunku. Telefon doktora dosłownie się urywa, rozmowy trwają 5 - 6 godzin na dobę.
Jerzy Kemilew fot. Ewa Wiśniewska Fot. Ewa Wiśniewska
Jerzy Kemilew w końcu znajdzie czas i zgodzi się porozmawiać. Pokaże mi swoje laboratorium, opowie o pacjentach i przebiegu terapii z wykorzystaniem komórek macierzystych, pozwoli obserwować skomplikowany proces izolacji komórek macierzystych i podania ich choremu zwierzakowi.
300 "naprawionych" pacjentów
Kemilew jest jednym z pierwszych lekarzy weterynarii w Polsce stosujących komórki macierzyste w terapii zwierząt. Metoda powoli znajduje zwolenników, a efekty mówią same za siebie. Terapia komórkami macierzystymi nie jest jednak wywarzaniem otwartych drzwi. W USA stosuje się ją przynajmniej od ośmiu lat, w terapii psów, kotów i koni. Kemilew od dwóch lat, na swoim koncie ma prawie 300 "naprawionych" pacjentów, najczęściej starszych, schorowanych psów i kotów, oraz koni po urazach ortopedycznych. Sam mówi, że nie "leczy", tylko "naprawia". Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie opowiadał, że staw się sam odbuduje i będzie wyglądał, jak nowy. Jednak po zastosowaniu komórek macierzystych znacznie poprawia się jakość i komfort życia zwierząt, oraz ich właścicieli. Najważniejsze jest działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne. Im wcześniej zastosuje się tę terapię, tym lepiej.
Hektor
Nie miał łatwego życia. Hektor to berneński pies pasterski, u którego w wieku 6-ciu miesięcy zdiagnozowano dysplazję stawów biodrowych. Po skomplikowanej operacji pojawiły się komplikacje. Ranę zakażono gronkowcem złocistym. Terapia antybiotykowa dopiero po roku przyniosła efekty, rehabilitacja tylko częściową poprawę. Duży pies z dużym bólem ledwo doczłapywał się na dwór za potrzebą. O spacerach mógł tylko pomarzyć.
Już dwa dni po podaniu allogenicznych (od innego dawcy) komórek macierzystych, pies merdając ogonem, sprawniej, choć wciąż wolno, poruszał się po ogrodzie. Miesiąc po podaniu, właścicielka psa ledwo utrzymywała go na smyczy, biegnąc za nim na spacerze. Półtora miesiąca po zbiegu Hektor ganiał młodszego od siebie psa, z prędkością godną podziwu.
Laboratorium
Z Jerzym Kemilewem spotkaliśmy się na warszawskim Powiślu. Gdybyście zobaczyli go na ulicy, nie zgadlibyście, czym się zajmuje. Skórzana, motocyklowa kurtka, ciężkie buty, dżinsy, słuchawka w uchu. Z wyglądu przypomina słusznej postury harleyowca.
Zjawił się punktualnie, jednak nie przerwał rozmowy telefonicznej, tym razem z właścicielem dwunastoletniej labradorki ze zdiagnozowaną spondylozą w odcinku lędźwiowo - krzyżowym. Zaprosił do laboratorium.
Opowiedział też, że przez większość roku jeździ na motocyklu, którym robi 20-30 tys. kilometrów w sezonie. Motorem przejechał Europę wzdłuż i wszerz, tego lata wybiera się do Albanii. Motory są jego pasją, zwierzęta największą miłością. - Mam duszę innowatora, buntownika - z szelmowskim uśmiechem mówi Kemilew - Zawsze starałem się robić coś, czego wcześniej nie udawało się nikomu. Komórki macierzyste w weterynarii są przyszłością, nieodwracalnym kierunkiem rozwoju medycyny. Jestem szczęśliwy, bo przecieram szlaki - dodaje.
laboratorium regenvet fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Idźcie i uzdrawiajcie
Kemilew opracował metodę izolacji komórek macierzystych i terapii chorych zwierząt komórkami pochodzącymi od innych dawców. Ma to wielkie znaczenie zwłaszcza u starszych pacjentów, często ze współistniejącymi schorzeniami kardiologicznymi, dla których narkoza (konieczna do uzyskania tkanki tłuszczowej) może stanowić zagrożenie. Dzięki tej metodzie narkoza nie jest konieczna, a terapia całkowicie bezinwazyjna.
- Komórki macierzyste są po to, żeby nas odnawiać. Mogą się różnicować (przekształcać się) w dowolne komórki budujące nasz organizm. Naukowcy mówią, że te komórki "drzemią w niszach", ja mówię, że w organizmie "śpią po kątach" i w odpowiednim momencie budzą się by działać. Dzielą się i przekształcają w odpowiednie, potrzebne w danej chwili komórki. Moja praca polega na wyizolowaniu komórek macierzystych i skoncentrowaniu ich w małej objętości. Tak przygotowanym komórkom zmieniają się priorytety. Ich przesłaniem staje się prawie ewangeliczne zdanie "idźcie i uzdrawiajcie". Komórki macierzyste robią wszystko, by "naprawić" chore miejsce - tłumaczy Kemilew, nie przerywając pracy w laboratorium i zastrzegając, że tak przedstawiona przez niego metoda, jest maksymalnym uproszczeniem, tak aby każdy mógł ją zrozumieć.
laboratorium regenvet fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Skomplikowana metoda izolowania komórek z tkanki tłuszczowej wymaga wielkiego skupienia, sterylności i przede wszystkim doświadczenia. Zanim Kamilew zajął się komórkami macierzystymi, współtworzył pierwszy w Polsce Weterynaryjny Bank Krwi im. Milusia.
Jak pracuje teraz? - Kilka godzin temu w Legionowie odbył się rutynowy zabieg sterylizacji młodej, zdrowej suki - opowiada Kemilew - "Przechwyciłem" wyciętą macicę z wiązadłami, które trafiłyby do kosza na odpady medyczne i dalej do utylizacji. Zamiast tego w odpowiednich pojemnikach transportowych trafiają do laboratorium. Z wyciętych organów pozyskuję tłuszcz, który poddaję odpowiedniej obróbce i pozyskuję kilkadziesiąt milionów komórek macierzystych, które trafią do innych potrzebujących zwierząt. Tym razem do jedenastomiesięcznej suczki, która ma poważne problemy ze stawem nadgarstkowym. Zdarzało mi się już pobierać komórki macierzyste po sterylizacji maleńkiej suczki yorka i "naprawić" nimi ogromnego amstaffa - opowiada Kemilew.
laboratorium regenvet fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Z oczywistych powodów nie zdradza szczegółów skomplikowanego procesu izolacji komórek.
W laboratorium spędziliśmy kilka godzin, wciąż zmieniały się sterylne pojemniki, probówki do których lekarz dosypywał odpowiednie enzymy i inne tajemnicze substancje. Następnie filtrował, przelewał płyny, mechanicznie rozdrabniał pobrany tłuszcz, to znów płukał i tak przygotowany materiał trafił na kilka godzin do łaźni wodnej. To nie koniec, doktor jeszcze tej samej nocy musiał wrócić do laboratorium. Gotowe komórki macierzyste trafiają do specjalnej lodówki, gdzie czekają na wynik kontroli czystości mikrobiologicznej. Dopiero po tym mogą być podane pacjentowi, tym razem będzie to młoda suczka, z którą byliśmy "umówieni" następnego dnia.
laboratorium regenvet fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Komórki macierzyste czy blacha w łapie?
Tym razem spotykamy się w Legionowie, w przychodni dr Jarosława Falkowskiego. Na zabieg czeka już jedenastomiesięczna miniaturowa bulterierka z południa Polski. Właściciele psa, zanim zdecydowali się na terapię komórkami macierzystymi, odwiedzili kilku lekarzy weterynarii, z których każdy postawił inną diagnozę. Suczka ma poważne problemy ze stawem nadgarstkowym, kuleje i odczuwa ból, który nie pozwala jej normalnie funkcjonować.
pacjentka fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
- Każdy ze specjalistów miał swoją wizję - opowiada właściciel suczki - To jeszcze szczeniaczek, ciągle rośnie, rozwija się, więc ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na operację, którą nam zalecano. Szkoda nam było ciąć łapę i wszczepiać kawał blachy w uszkodzony staw. Postanowiliśmy spróbować czegoś innego, co mogłoby psu oszczędzić bólu i poprawić jego komfort. Niech sobie normalnie pohasa w tym życiu. O metodzie dowiedzieliśmy się od znajomych koniarzy, którzy stosowali komórki macierzyste u swoich przemęczonych sezonem sportowych czempionów. Koleżanka stosowała też komórki u jednego z nich, kiedy naderwał wiązadło. Efekty były widoczne już po kilku tygodniach, po 2 - 3 miesiącach nie było już śladów kontuzji. Trochę się boimy, bo to całkowicie nowatorska metoda, o której nawet lekarze niewiele wiedzą, a może wiedzą, ale nie informują o szansach, jakie daje? Skuteczność tej terapii ocenia się na 90 proc, nie ma drugiej tak skutecznej metody, dlatego mimo obaw postanowiliśmy spróbować - mówi właściciel bullterierki.
pacjentka fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Zanim suczka trafiła na stół, bardzo tuliła się do właścicieli. To nie była jej pierwsza wizyta u weterynarza. Wcześniejsze wywołały traumę, były bolesne. Doktor Falkowski, na co dzień współpracujący z Kemilewem wie, jak podejść, jak "zagadać" i uspokoić czworonoga. Praktycznie kładzie się przed nim na podłodze i długo zdobywa zaufanie. Jednak ze względów na bolesność zabiegu i bezpieczeństwo, pies musi być lekko znieczulony. Kiedy suczka jest wyraźnie spokojniejsza, trafia na stół. Pies zasypia. Pierwszą dawkę komórek macierzystych doktor podaje bezpośrednio w uszkodzony staw. Następną dawkę - dożylnie.
pacjentka fot. Igor Nazaruk Fot. Igor Nazaruk
Suczka budzi się po niecałym kwadransie.
O pierwszych efektach terapii przekonamy się za kilka dni. Właściciele są wyraźnie spokojniejsi. Przed nimi długa droga do domu.
W drodze powrotnej z przychodni w Legionowie, doktor zdradza mi tajemnicę.
- Nie wiem, czy pan powinien to napisać, bo wyjdę na jakiegoś oszołoma. W ostatniej fazie izolacji komórek macierzystych zawsze puszczam im muzykę. Różną, w zależności od tego, komu będą podane. Najczęściej jednak puszczam im utwór "What a wonderful world" Louisa Armstronga - mówi i zaczyna podśpiewywać pod nosem.
- I see trees of green, red roses too. I see them bloom, for me and you. And I think to myself. What a wonderful world!
Koszt izolacji i podania komórek macierzystych to 1500 zł.
więcej informacji na regenvet.pl