"Zdelegalizować wódę, zalegalizować jazz!" apeluje Vienio [wywiad]

O Warszawie i najlepszym falafelu w mieście. O początkach Molesty i planowanej nowej płycie. O poszukiwanym listem gończym Chadzie i tonie wypalonych blantów. O Jeziorku Czerniakowskim i nowych stacjach metra z Vieniem rozmawia Igor Nazaruk.

Ostatnio moja córka, która jest w pierwszej klasie gimnazjum, miała za zadanie przygotować drzewo genealogiczne rodziny. Okazało się, że jesteśmy w stanie dotrzeć tylko do pradziadków, którzy uciekli z carskiej Rosji przed rewolucją. Dalej dziura. Jak jest z twoim drzewem?

- Na 35. urodziny dostałem album z rodzinnymi zdjęciami od mamy, pochodzi z Częstochowy. Pamiętam dziadków, pradziadków tylko ze zdjęć. Z tego albumu zawiało grozą i miłością naraz, ciepło i zimno mi się zrobiło. Patrzyli na mnie bliscy, umarli. Mój dziadek zajmował się kolektywizacją polskiej wsi w czasach stalinowskich. Miał motor Junaka, jako pierwszy traktor. Pamiętam, że jak umarł to te jego medale za zasługi wynosili i wynosili.

Był komuchem? Mój dziadek był milicjantem, a później pracował w straży granicznej.

Kto wie, może milicjant w tamtych czasach jeszcze miał zasady, jakiś etos służby, czego o niektórych policjantach dziś nie można powiedzieć. Wracając do rodziny, mój ojciec jest urodzonym warszawiakiem, mama przyjechała studiować polonistykę. Poznali się i została, dziś jest emerytowaną nauczycielką.

(Vienio zamawia wielką miskę parującej zupy pho na ul. Chmielnej)

Zima idzie, trzeba ryby jeść, żeby się rozgrzać od środka.

A tam rybę. Kawał mięsa.

Nie jem mięsa od siedmiu lat. Tyłem od jego jedzenia, źle się z tym czułem.

vienio vienio  fot. Paweł Bajew fot. Paweł Bajew

Wegetarianin bez żadnej ideologii?

Zaczęło się od diety, potem przyszła rozwaga. Dzisiejsze mięso to jedna wielka tablica Mendelejewa. Hodowlane w klatkach kurczaki nafaszerowane są chemią, dorastają w nienaturalnych warunkach, które powodują choroby. Nawet ludziom, którzy jedzą mięso nie polecałbym opierania swojej diety na takich produktach.

Masz kumpli z piaskownicy?

Za małolata jeździłem na desce, nie kolegowałem się zbytnio z nikim z klasy, miałem swoją bandę skejtową. Ludzie mają jakieś swoje paczki od przedszkola i tkwią w nich przez całe życie, niezależnie co by się działo. Ja od zawsze eksplorowałem piętnaście różnych środowisk. Największym przyjacielem dziś jest moja dziewczyna. Etos ziomów od dzieciństwa aż po grób jest mi obcy.

Najpierw była deskorolka a później hip - hop?

Najpierw punkrock, później deska.. Hip hop dopiero później. Chodziłem z Włodkiem do podstawówki (Włodi, współtwórca Molesty red.) , ale on na początku grindcoru słuchał, ciężkiej łupanki. Hip hop przychodził do nas ze skejtowych filmów. Najpierw wszyscy skejci byli hard corowo punk rockowi - Biohazard, Sonic Youth, te klimaty. Green Day czy Rage Against the Machine słuchaliśmy przed ogólną zajawką, którą zapoczątkowało MTV. Ustawialiśmy się na nocne nagrywanie programu Yo! MTV Raps, z rana oglądaliśmy, przegrywaliśmy teledyski na VHS.

Ale najpierw była zajawka na próby punkowe, uczyłem się grać na gitarze, a Włodek był perkusistą. Miał długie blond włosy, kolczyk w nosie, buty rumuny. Rzucało się płytami chodnikowymi w policjantów na dzień wagarowicza, klasyczne punkowe akcje, ale później nam przeszło.

Okazało się, że po co mi ta perkusja, po cholerę gitara, ciągłe użeranie się z dyrektorką szkoły o próby. Przecież to wszystko trzeba było wyprosić, wybłagać, poumawiać się z chłopakami, nie było komórek, pod oknem się gwizdało, żeby na próbę jeden z drugim przyszedł. Same przeszkody w niełatwych czasach. Nagle na horyzoncie pojawił się nowy gatunek. Starzy w robocie, a my siedzimy w pokoju, robimy bity, palimy jointy i piszemy teksty. W naszych oczach to była oszałamiająca perspektywa.

A zza wielkiej wody przychodziły pierwsze rapsy.

Zajawka na MTV. Pierwsza płyta Cypress Hill, Beastie Boys. Koszula zapięta na jeden guzik pod szyją, zimowa czapa naciągnięta na czoło, szerokie spodnie, trampki. Pod Megasamem każdy chciał być Beastie Boysem.

Skąd wam przyszło do głowy, że to właśnie wy macie go robić? Jak to się zaczęło?

Niewinnie się zaczęło, nieudolnie. Siedzieliśmy w domu, ja już miałem gramofony, zbierałem płyty, ciąłem pierwsze sample, eksplorowałem style.

Sample? Skąd je brałeś?

Po PRL-u w każdym domu zostało masę płyt. Każdy miał po sto winili na chacie. Muzycznych sklepów nie było, winyle się kupowało w księgarniach. Miałem też po rodzicach magnetofon szpulowy, nowiutki, zapakowany jeszcze. Zajechałem go na śmierć, bo zacząłem na nim skreczować. Zabiłem w swoim życiu z pięć adapterów i wzmacniaczy. Lubię sobie spalić wzmacniaczyk raz na jakiś czas. Znajomi wiedzieli, że zbieram płyty, więc jak tylko robili porządki, remonty to było dzwonione, podjeżdżałem rowerem, albo jakąś taczką i zabierałem całe kolekcje. Ciągle muzyki słuchałem. Miałem lepsze i gorsze płyty, np. po pięć Akademii Pana Kleksa, pięć Lady Pank, ale czasami się zdarzały perły z zagranicy, Queen na winylu, Tina Turner, Billy Joel. Jazz przyszedł później, jak produkowałem pierwszą płytę Molesty. Pierwsze sample poleciały ze String Connection, zespołu Krzesimira Dębskiego. Sample do kawałków "Armagedon" i "Sie żyje" pochodzą z płyty "Workoholic" Dębskiego. Mamy silne połączenie z polskim jazzem od początku. Te wszystkie smutne pianinka, które funkcjonowały w doktrynie hip hopowej i wyróżniały nasz warszawski styl pochodzą z jazzu.

 

Rzeczywiście na "Skandalu", pierwszej płycie Molesty były pianinka i takie smutne skrzypki.

Tym się charakteryzował warszawski hip hop. My wtedy nie rozumieliśmy psycho stylu Kalibra 44. Nie czailiśmy, dlaczego Wzgórze Ya-Pa 3 mieli kserowane basy z Cyprys Hill. Teraz to mówię z pewną sympatią, bo ludzie dochodzili do swoich styli w różny sposób. My z Molestą od samego początku byliśmy ortodoksami, chcieliśmy tworzyć własne rzeczy, stąd smutne pianinka wjechały z Krzesimira Dębskiego, z którym zresztą rozmawiałem po latach. Przeprosiłem go, że nie zapytałem i nie dostałem zgody na wykorzystanie jego muzyki. Wybaczył. No więc samplowało się wszystko - Skaldów, Breakout, Maanam. Zresztą później Niemena samplował Chemical Brothers. Pamiętam, jak wydawaliśmy pierwszą płytę w Pomatonie i dyrektor mówi: "Panowie, k....wa, wy się pytajcie, jak coś bierzecie od innych artystów, później awantura z tego będzie!".

Zdawałeś sobie wtedy z tego sprawę?

Wtedy nie. Myślałem sobie: mamy wielką wytwórnię, która może wszystko w mig załatwić. W gówniarskim szale tak robiliśmy, samplowałem to, co mi pasowało, nie patrząc na nawet na autorstwo. Dopiero później pomyślałem, że warto to archiwizować, żeby wiedzieć co skąd pochodzi.

Archiwizujesz teraz?

Najczęściej współpracuję z Kubą Perełkiewiczem (Pereł), któremu czasami kupuję płyty na sample. Teraz mam już wysublimowane oczekiwania i wiem, gdzie czego szukać. Lubię big bandowe granie, gdzie są trąby, wyraźna sekcja rytmiczna, Hammondy. Wchodzę do sklepu i szukam np. soundtracku z bułgarskiego horroru, albo coś z Bollywood, jaram się afrykańskim jazzem. Więc, żeby zainspirować swego producenta zbieram płyty z całego świata.

Wróćmy do początków. Pamiętasz pierwszy duży koncert, który zagrałeś?

Pierwszy duży to był ten słynny z Beastie Boys a później w 1997 roku z Run DMC w Colosseum. Niejaki Mariusz Czajka, aktor, w skórzanej czapce beatlesówce i skórzanych spodniach wywoływał nas na scenę po nazwisku: "Przed Państwem Paweł Włodkowski, Piotrek Więcławski i Marek Andrasik z zespołem Miiiistic Moooolestaaaa!". Strasznie nas to rozbawiło. Ale to był pierwszy koncert na dużych dechach, choć to całe Colosseum to był jakiś wielki nielegal. Ale artystów im się udało sprowadzić. Chłopaki z Beastie Boys dostali od nas bluzę, wtedy takie bluzy robiliśmy dla ekipy spod Capitolu. A początki rymowania to były u DJ Volta w Hybrydach. Nieudolne w naszym mniemaniu próby były odbierane mega pozytywnie. Wszyscy mówili nam: "O ku..a, człowieku, zaj....e", klepali po ramieniu, piątki przybijali. Poczuliśmy w tych Hybrydach, że musimy to robić dalej.

 

No i nagraliście z Molestą "Skandal", płytę, która okazała się totalnym sukcesem. Zmieniło się życie? Woda sodowa uderzyła do głowy?

Sukces to było dla ludzi z Pomatonu. My nic nie czuliśmy. Nam zaproponowali 1,20 zł za płytę! W tym czasie wytwórnia przedstawiała nas w mediach, jako naturszczyków, kolesi, którzy dostali największą szansę od życia. To było zwykłe oszustwo na gnojach wykonane. Podpisaliśmy z nimi najgorszy kontrakt świata. Oni skonsumowali nasz sukces, sprzedali ponad 35 tysięcy płyt. Zarobili na nas gruby hajs. Nam się wydawało, że mamy mega szansę na mega kontrakt z mega wytwórnią. Jaraliśmy się, o pieniądzach wtedy nie myśleliśmy. Ale zwykle tak bywa, że zespoły na początku kariery myślą tylko o wydaniu płyty, a nie o warunkach kontraktu.

Ale zaczęliście przecież koncertować?

Dopiero po wydaniu drugiej płyty. Jak był "Skandal" to nie było żadnych koncertów. Zero zaplecza, ludzie nie wiedzieli, że coś takiego może być. To Sławek Pietrzak w tym czasie organizował z DJ Voltem pierwsze koncerty, np. WYP3. Oni z Kielc, z dupy jakiejś i mają koncerty, tak im trochę zazdrościliśmy, a my z Warszawy, na deskach jeździmy, płyty kupujemy oryginalne, na imprezy chodzimy i koncertów nie gramy!? Ta zazdrość nas popchnęła do działania. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to tak pójdzie. Widziałem czarną dziurę przed sobą, nie było koncertów, perspektyw.

A Liroy? Przecież on już koncertował, odnosił sukcesy?

Ale Liroya nikt poważnie w tym czasie nie traktował. On wskoczył na jakiś taki głęboki sukces, a tak naprawdę nikt w środowisku nie rozumiał tej jego nawijki. Jakiś taki był nieautentyczny w tym swoim stylu, z innej bajki. A sukces odniósł wielki, jeździł po Polsce, koncertował po halach sportowych. Nie wiem, kto przychodził na te jego koncerty. Post punkowcy? Skąd taka siła była? Nie mogę do dziś tego pojąć. A my po cichutku sobie graliśmy, jeździliśmy z Włodim do Volta, kleiliśmy bity. W domu odsłuchiwaliśmy, długopisem się zaznaczało, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna sampel. Volt nas dopingował, mówił - "Róbcie, zdolni jesteście, musi być z tego płyta". Później była pierwsza składanka na której ukazał się nasz utwór "Osiedlowe akcje".

 

I od samego początku Warszawa w tekstach. Ważna jest dla ciebie?

Najważniejsze jest miejsce z którego pochodzisz i miłość do swoich korzeni. To hip hopowa doktryna, zawsze się mówi, skąd się pochodzi, z jakiego miasta, z jakiej dzielnicy, klatki. Co się dzieje u ciebie na podwórku. To pierwsza prezentacja, identyfikacja poprzez miejsce. Później przychodzą inne głębsze tematy, nie wystarczy już, że jestem z Ursynowa, że pi.....ę policję i tamci z innej dzielnicy to lamusy.

Ale Ursynów forever?

Jasne. Tam chodziłem do szkół, tam się wychowałem, choć dużo czasu spędzałem też na Służewcu. Sentymentem dzielę obie dzielnice. Na wagary się chodziło do pustego tunelu nie wybudowanego jeszcze metra. Pamiętam Aleję KEN, rozj....a, krzaki, parkingi strzeżone. Dziś Ursynów jest najbardziej uprzywilejowaną dzielnicą Warszawy, ma metro, wyścigi konne, las, górki, ekstra infrastrukturę, urząd piękny ze szkła zbudowany.

Teraz mieszkam na Bemowie, sporo emigrowałem po Warszawie. Urodziłem się na Żoliborzu, po dwóch latach zamieszkaliśmy na Ursynowie, potem rodzice przenieśli się do Zalesia i musiałem codziennie jeździć do Piaseczna i dalej do domu. Jeszcze nie miałem dziewczyny, mieszkania w Wawie. Taki byłem wieczny kawaler i mnie to wkurzało, bo zamiast z domu na dobre wylecieć, 20 - 21 lat na karku, to stary wymyślił koncepcję wspólnego mieszkania, jak włoska familia. Potem mieszkałem na Tarchominie, potem kilka lat w Rembertowie, na Czerniakowie i w końcu zostałem na Bemowie. Ale czy tam zostanę?

vienio vienio  fot. Paweł Bajew fot. Paweł Bajew

Widziałeś nowe stacje metra? Podobają ci się?

Jeszcze nie. Spoko są? Na zewnątrz wyglądają buracko. Co to jest? Kolorowe jakieś daszki. Wszyscy na te daszki psioczą. Chociaż te stare wejścia do metra dziś wyglądają, jak do ruskiego bunkra. A kiedy otwierają II linię metra?

W grudniu. Mieli przed wyborami, ale się nie wyrobili. To co ci się w Warszawie podoba?

Jestem zadowolony z tego, jak się rozwija. Od 17 lat jeżdżę po kraju, zwiedzam różne miasta i widzę, że Warszawa najszybciej się rozwija. Jest ekspansywna, wyłapuje nowe trendy, tu się dzieje wszystko to, co na świecie. Podoba mi się nowa architektura, dużo zieleni, nowe miejsca do jedzenia. Tygiel kulinarny się powoli tworzy - Turcy, Arabowie, Włosi, Azjaci i wszyscy świetnie gotują.

Masz jakieś ulubione knajpy, miejsca gdzie jesz?

Ulubionej nie mam. Jednego dnia lubię zjeść makaronik, drugiego kaszę gryczaną z sosem pieczarkowym w jakiejś wege knajpie, trzeciego mnie zupka interesuje, w barze mlecznym barszczyk zjem. Familijny bardzo lubię, Bambino klasyka, w odmienionym Prasowym też bywam, jak jestem w okolicy Planu B, na ziemniaczki wpadam, no i pomidorowa po 1,50 zł! Falafela od Mikego z Hali Mirowskiej uwielbiam. Nowy lokal na Senatorskiej otworzył. Najlepsze falafele robi, z pietruszką i miętą. Oryginalne, taratur sos, trochę owoców granatu i marynowana libańska rzepa. Hicior totalny!

Sam gotujesz?

Jasne! To podstawa, wiesz co jesz. Dla mnie gotowanie jest rodzajem medytacji. Wiesz w co włożyłeś ręce i sam kreujesz danie. Odkryłem ostatnio, że oryginalne włoskie produkty są tańsze niż polskie. Makarony czy pulpy pomidorowe, sery, tuńczyki są we włoskich delikatesach tańsze i lepsze niż nasze.

Nie wspierasz polskich producentów?

Jak mam wspierać Polskę, jak ona mnie nie wspiera? Mam kupować droższe produkty? Poza tym kwaśne są te nasze pomidory, nie wiem jak są zebrane, skąd pochodzą. A Włosi mają wysublimowane gusta i najlepsze pomidory na świecie, smakują słońcem. Mam zajawkę na polskie sezonowe produkty, na bób, fasolkę, owoce. Nie zawsze polskie jest najlepsze.

Ulubiony bazar?

Hala Mirowska. U Wietnamki zrobię zakupy, kupię kolendrkę, bok choy kapustę, kalmary. Dalej oryginalne sery z Litwy, kolega hipis ma super zioła i wyczesane rzeczy, są Arabowie z kaszami. No żyć, nie umierać.

Ale masz kulinarną jazdę! Od dawna?

Zaczęło się, jak moja mama w PRL-u wyjechała na rok do Stanów, zostawiła mi zeszyt z przepisami, np. jak zrobić zupę ogórkową, pomidorową, grochówkę. Dziś każdą polską zupę ci zrobię w sekundę. Z ojcem i bratem zostałem, musiałem im gotować. Ojciec był nieuzdolniony kulinarnie, jego popisowym daniem była jajecznica i risotto, czyli ryż z parówką zalany keczupem. Ile można było lecieć na ryżu?

Jak za 20 lat będzie wyglądała Warszawa?

Różne opinie słyszałem od ludzi, którzy do nas przyjeżdżają z zagranicy, architektów, artystów, czy turystów. Mówią, że Warszawa jest teraz fresh, Berlin już się kończy powoli, tam wszystko jest już wydeptane, wyjedzone, wyeksploatowane. A tu otwierają się galerie, nowe knajpy...

Znów się kręcimy wokół jedzenia

No tak, co jest ważniejsze? Poza tym rowery dużo dały temu miastu. Ile można tym samochodem jeździć? Ludzie zaczęli podróżować po świecie i zrozumieli, że bycie eko jest super. Popatrz ilu kolesi jeździ dziś w garniturach na rowerach? Jeszcze pięć lat temu tego nie było. Zmienia się myślenie Polaków. Każdy kiedyś ciułał na ten samochód - "on ma Skodę, ta ja będę miał Poloneza"! Taka zaciętość polska powoli odchodzi, dziś obserwujemy zhpisterzenie społeczeństwa, mniej zwracamy uwagę na to, jak kto wygląda, czym jeździ, to ma mniejsze znaczenie. Za tym idzie większa świadomość, te rowery to tylko niewielka część zmian. Powstają eko bazary, bardziej dbamy o siebie, coraz częściej zwracamy się do swojego wnętrza.

Ale to właśnie wygląda, jakbyśmy ten Berlin gonili?

Mój znajomy architekt z Francji powiedział mi, że Berlin was dopadnie i strzeżcie się. Berlin jest oczywiście hasłem, symbolem, są inne europejskie stolice. Warszawa rozwija się jednak swoim tempem, biorąc ze świata to co najlepsze.

vienio vienio  fot. Paweł Bajew fot. Paweł Bajew

Co pokazujesz znajomym z zagranicy w Warszawie?

Starówkę trzeba pokazać, niech wiedzą jak wyglądała Warszawa przed wojną. Nowym Światem się fajnie idzie. Wszystkie parki warszawskie, do Wilanowa koniecznie. Później na Widok, do Galerii Sztuki Rowerowej, na Chmielną i na rower, niech sami eksplorują. Coraz więcej klubów powstaje, kupę już tego tałatajstwa jest. Teraz modne jest łączenie gastronomii z klubem, powstają klubokawiarnie z dobrą szamą, lubię Solec, Na Lato, 1500 sto 900, cały Plac Zbawiciela.

Kiedyś po mieście krążyły ploty o tym, że na waszych imprezach są tony trawy.

(Vienio wybucha śmiechem)

Może i tej trawy było trochę więcej niż normalnie. Na gandzi jest pół rapu zbudowane. To jest zapisane w doktrynie hip hopowej. Stąd może pogłoski, że mamy jakieś zielone eldorado. Ale nie zawsze tak było. Czasami się jeździło na Gocław z Ursynowa po gram zioła. Autobusem, bo metra nie było. Zjarało się na przystanku, zmuła i z powrotem na Ursynów, zjarać drugą połówkę. I po jabłkach. Później się jakoś ustabilizowało, ale zawsze z tą gandzią były kłopoty.

A teraz już nie ma?

Też są. Kosztuje 50 zł, jest tak chemiczna, że palisz i masz słoniowate ręce i nogi ciężkie, słowa z siebie nie można wydusić. Jestem za legalizacją, ale to nie są zabawki dla wszystkich. Wrażliwi ludzie, jak palą mogą wpaść w depresję, zamykają się w sobie. Podobnie jest z alkoholem, obie używki są niebezpieczne, ale jak bym miał wybierać, to wolałbym, żeby zdelegalizowali alkohol i zalegalizowali zioło. Dlatego podoba mi się działanie Wolnych Konopi, wspieram ich. Walczą o legalizację, szeroki dostęp do zioła dla ludzi chorych, np. na stwardnienie rozsiane, pomagają zatrzymanym za niewielkie ilości. Coś się dzięki nim ruszyło w tym temacie. Pomyśl, ile jest wypadków po alkoholu a ile po gandzi? Pewnie zero. Cały społeczny aspekt, rozwody, problemy w rodzinach, choroby, spowodowane są  przez alkohol, to mówi samo za siebie. Zdelegalizować wódę!

Twój ziomek Tomasz Chada jest poszukiwany listem gończym. Czy nie powinien ponieść konsekwencji za swoje czyny? Narozrabiał teraz powinien swoje odsiedzieć?

(Tomasz Chada w czerwcu 2012 roku został skazany na 38 miesięcy więzienia za pobicie i napad. We wrześniu 2013 roku za kradzież i posługiwanie się dokumentami innej osoby Chada został skazany na kolejne 2 lata. Raper nie wrócił do zakładu karnego z przepustki w grudniu 2013 r. Obecnie jest poszukiwany listem gończym. red.)

Każdy w życiu coś nabroił. Ludzie często wpadają w kłopoty przez głupotę, alkohol, dragi, niekontrolowane emocje. Sam mam niechlubne czyny na swoim koncie, ale mi się upiekło. Tomek dostał wyrok, z sumie 2 lata to nie dużo, powinien go odsiedzieć do końca żeby zakończyć cykl niepowodzeń życiowych i wejść w nowy etap życia bez obciążeń, z czystą kartą. Czekają na niego fani, ma przed sobą dużo roboty, kupę koncertów do zagrania, nowe wymiary artystycznych działań. Jest zdolnym raperem.

Dla wielu Chada jest jednak autorytetem, właśnie przez ten wizerunek, przez to, że na Facebooku wyśmiewa się z policjantów.

Ej! Hip hop powstał na ulicy, a nie w bibliotece. Niektórzy fani pochodzą z ulicznych klimatów i dla nich Chada może być bohaterem. Ale jakim on jest bohaterem? W ukryciu ku..a? W kanałach się będzie ukrywał? Prędzej czy później go znajdą, całe życie się nie da ukrywać a jego kariera nie będzie trwała wiecznie.

A ty miałeś jakieś problemy z prawem?

Nie. Chociaż na początku byliśmy raczej dymiącą ekipą. Zawsze komuś w mordę daliśmy. Ale potem stwierdziłem, że to przypał. Przestała mi się podobać aura wokół naszego zespołu, że "jak jesteś z innej ekipy to zaraz wp...l dostaniesz". Bardziej mnie jarało poznawanie ludzi, rozwijanie kultury hip hopowej, mariaże, kolaże, wspólne nagrania. Stąd już na początku nagraliśmy kawałek z WYP3, z Tedem i innymi. Zresztą, jako pierwsi zaczęliśmy współpracować z różnymi artystami, niektórzy to odbierali jako schizmę, a my mieliśmy satysfakcję z pracy z Michałem Urbaniakiem, Andrzejem Smolikiem, Markiem Dyjakiem, Nowiką, Tomkiem Lipińskim.

 

A gdzie odpoczywasz w Warszawie, niekoniecznie z blantem?

Uwielbiam Jeziorko Czerniakowskie, w środku miasta można sobie łódką popływać za 10 zł, jak na Mazurach. Odlot. Moja dziewczyna, jak ją pierwszy raz zabrałem, miała takiego banana, pokochała to miejsce. Woda daje relaks. Zresztą wakacje spędzam w Dębkach, pod namiotem, nie spięta dupa w jakimś hotelu. Lubię klimaty globtroterskie, nie w apartamentach tylko u ludzi w domu, cygańsko - hipsterskie wakacje mnie interesują. Ugotować coś sobie na powietrzu.

Kiedy nowa Molesta?

To będzie niezły strzał. Wydamy ją na wiosnę, albo jesienią 2015. Trwają prace, spotyka się molestowa loża masońska. Robimy bity, piszemy teksty, mamy dobre flow. Nasza muzyka poniesie za sobą mocną treść i nową jakość. Mamy zamiar pracować z producentami z kraju i zza granicy. Ponieważ zespołów hip hop jest coraz więcej, a oczekiwania duże to wytwarza większe napięcie. Pierwszy temat, któremu się przyglądamy to zmiany, które zaszły w nas przez te wszystkie lata. Od 19 lat przez zespół Molesta, czy swoje solowe projekty staram się przeskakiwać poprzeczkę, którą sam ustawiłem.

vienio vienio  fot. Paweł Bajew fot. Paweł Bajew

Vienio, właściwie Piotr Więcławski ur. w 1977 roku w Warszawie. Raper, wokalista współp racował m.in z: Wzgórze Ya-Pa 3, Cool Kids of Death, DJ 600 V, Sokół, Pono, Pele, Fu, O.S.T.R, Mor W.A, Maleo Reggae Rockers, Tede, Vavamuffin, Pezet, Małolat, Łona, Fokus, L.U.C, Tomek Lipiński itd.

Więcej o: