Lukullus nie popisał się ostatnio, a dokładniej - dał ciała w Ostatki.
Być może przerósł ich Tłusty Czwartek, ale w ostatni dzień karnawału zawalili na całej linii i sprzedali warszawiakom wysuszone pączki.
Posypały się reklamacje, a przez sklep przeszła fala pretensji. I słusznie, zamiast świeżych, puszystych pączków, klienci dostali "czerstwe suchary". Rozczarowani smakosze oczekiwali wyjaśnień, na te nie trzeba było długo czekać. Ekipa Lukullusa sprostała krytyce i z otwartą przyłbicą wyjaśniła co się stało.
- Przeprowadziliśmy wewnętrzne dochodzenie i okazało się, że pracownicy odpowiedzialni za ciasto drożdżowe (chcąc być pewnymi, że pączki w Ostatki wyjadą z pracowni w dużej liczbie z najwcześniejszą dostawą) usmażyli pączki zamiast na końcu (tak jak to jest codziennie) to na początku swojej pracy. Świeżość pączka - rzecz krótkotrwała. Ci z Was, którzy skusili się na nasze Warszawskie i Wyborne rano, byli prawdopodobnie zadowoleni. Pozostałym - zamiast puszystych i miękkich pączków, zaserwowaliśmy czerstwe suchary... - napisali na swoim facebooku i zaapelowali do wszystkich niezadowolonych klientów o kontakt w celu ustalenia zadośćuczynienia za wpadkę.
Lukullus Lukullus Lukullus
Spodobało ci się? Polub nas
Przeprosiny przyjęte, klienci w komentarzach pod wpisem piszą m.in., że wybaczają, chwalą zachowanie Lukullusa i to, że cukiernicy kolejny raz z problemów potrafią wyjść z twarzą.
Ze swojej strony chciałbym tylko dodać. Brawo Lukkulus, pączki pączkami, ale to wasze ptysie wymiatają!