Bazar Kocha - nowy bazar i delikatesy w jednym. Do zakochania

Marcin Koch otworzył właśnie Bazar Kocha - delikatesy i bistro w jednym. Adres? Mokotowska 33/35.

Zielony neon kusząco świeci w to szare grudniowe przedpołudnie. Do Bazaru Kocha poszłam "na spontanie" i spotkałam się ze spontanicznym przyjęciem. Mój rozmówca, a zarazem założyciel knajpy, Marcin Koch, to człowiek wielu talentów, ale przede wszystkim cechuje go niezwykła otwartość. I pasja do gotowania, która buzuje w nim tak, że trudno jej nie zauważyć.

- Długo pracowałem w finansach, aż w końcu, po którymś tam niezobowiązującym stażu w gastronomii, doszedłem do wniosku, że gotowanie to moja największa pasja. Postanowiłem się temu poświęcić i wyjechałem do Paryża, uczyć się w Cordon Blue.

Kuchnia w Bazarze Kocha opiera się właśnie na francuskim menu. Ale to miejsce to nie tylko bistro, do którego można wpaść na obiad lub przekąskę i kieliszek wina. To również delikatesy, piekarnia i cukiernia - cały asortyment powstaje na miejscu, według przepisów zespołu. I tu jeszcze jedna nowość - ekipa Bazaru Kocha  udostępnia swoje przepisy. W karcie znajdziecie stałe pozycje, ale codziennie serwowane są też dania dnia. Dania te są proste, ale dopracowane w każdym calu. Bo, jak wyjaśnia mi Marcin, nie chodzi o to, żeby onieśmielić klienta wykwintnością

Bazar KochaBazar Kocha Bazar Kocha Bazar Kocha

- Dla mnie jedzenie jest niezwykle ważne, bez wyśmienitej kuchni nie stworzysz przecież świetnej knajpy. Ale istotą jedzenia, czy to w domu, czy poza nim - jest to, że dzielimy się nim z innymi. To pewien społeczny konwenans, przyjemny rytuał, któremu Polacy oddają się coraz chętniej.  Uważam, że jeśli atmosferę mojego bistro będą mogli odtworzyć u siebie w domu, to wiem, że będą chcieli tu także wracać.

Atmosfera jest nieprzeciętna - wnętrze jest proste, ale przytulne, z pogranicza nowoczesności i antykwariatu - dużo drewna i metalowych konstrukcji, jakbyśmy weszli do nowoczesnego loftu, którego mieszkańcy kochają starocie. W kącie wkrótce powstanie wyspa, przy której kucharze będą demonstrować pokazowe dania. Po lewej stronie, oświetlone ciepłym światłem delikatesy, z których bije zapach świeżego pieczywa i słodkich wypieków.

- Każdy z nas tutaj jest pasjonatem. Nie dla wszystkich gotowanie było pierwszym wyborem, ale na pewno było tym najważniejszym krokiem w naszym rozwoju. Bardzo dbam o moich pracowników, chcę, żeby się rozwijali, uczyli, nieważne, czy są kelnerami czy kucharzami. Wszyscy tworzymy to miejsce i chcemy, żeby nasi klienci to czuli.

To pozytywne nastawienie chyba działa, obserwując wchodzących klientów widzę, że szybko czują się tu jak u siebie. Marcin zresztą bardzo o to dba - jak każdy prawdziwy restaurator sam dba o przyjmowanie swoich gości, a w samym bistro jest przyjemnie i gwarno.

Bazar KochaBazar Kocha Bazar Kocha Bazar Kocha

- Otworzyliśmy w sobotę. Nie spodziewaliśmy się takiej ilości ludzi! Nie mieliśmy jeszcze przyznanej koncesji, więc ogłaszaliśmy, że goście mogą przynosić własny alkohol. Teraz już można się u nas napić wina - uśmiecha się Marcin - Nie mogę się nadziwić, jak szybko wieść o nas się rozniosła. Niektórzy już do nas wracają i przyprowadzają znajomych. Najwyraźniej trafiliśmy w niszę.

Pytam Marcina o konkurencję, która w Warszawie, a już zwłaszcza w rejonie ulicy Mokotowskiej i Placu Zbawiciela jest przecież spora.

- Mało tego, prawdopodobnie będziemy mieli jeszcze sąsiadów! Konkurencja jest świetna, zwłaszcza jeśli myśli podobnie jak ty, czyli potrafi się pozytywnie inspirować i podnosić poprzeczkę. Przecież to fantastyczne, jeśli znajomi mogą się spotkać przy tej samej ulicy, ale pójść od innych restauracji czy barów, a potem przysiąść gdzieś razem przy drinku czy lampce wina. Mnie to motywuje, gdy widzę fajnych ludzi naokoło, którzy szukają swojego sposobu na własny gastronomiczny biznes. Głęboko wierzę, że to właśnie taki model przetrwa. Konkurencja za wszelką cenę, bez skrupułów na dłuższą metę nie ma szans.

Więcej o: