Jak informuje stołeczna redakcja "Gazety Wyborczej", nocny skoczek wylądował na parkingu centrum handlowego Klif przy ulicy Okopowej około godziny 22. Spadochroniarz przeżył lądowanie, jednak w wyniku zderzenia z płytą parkingu połamał obie nogi. Na miejsce zostało wezwane pogotowie.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Dziennikarze "Gazety Stołecznej" rozmawiali z nadkomisarką Martą Sulowską z komendy Policji na Woli, która potwierdziła informacje o zdarzeniu: "Otrzymaliśmy zgłoszenie w sprawie mężczyzny, który wykonywał skok spadochronowy. Miał spaść na ziemię przez konary drzew. W związku ze zdarzeniem został zabrany do szpitala" - przekazała.
O wypadku poinformował także rzecznik pogotowia Piotr Owczarski, który stwierdził, że ogólny stan mężczyzny był dobry, jednak w wyniku uderzenia połamał on obie nogi w stawach skokowych. "Gazeta Stołeczna" podaje, że spadochroniarz został przewieziony do Szpitala Praskiego. Z ustaleń policji wynika, że jest to 44-letni wyszkolony skoczek, a samo zdarzenie miało charakter nieszczęśliwego wypadku spowodowanego warunkami atmosferycznymi. Z nieoficjalnych ustaleń "Stołecznej" wynika, że mężczyzna zboczył z planowanego toru lotu najprawdopodobniej na skutek silnego podmuchu wiatru, który popchnął go na drzewa.
Skoki mające miejsce nad miastem powinny odbywać się za wiedzą miejskiego Biura Bezpieczeństwa i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Na razie nie wiadomo, czy mężczyzna otrzymał taką zgodę. Niewykluczone, że nie był to tradycyjny skok ze spadochronem a tzw. BASE jumping, czyli kilku- lub kilkunasto-sekundowy skok z wysokiego obiektu z użyciem spadochronu. Taki sport jest w Polsce legalny, jednak jest on niezwykle niebezpieczny.