W nocy z środy na czwartek środę na warszawskiej Sadybie doszło do pożaru furgonetki należącej do sprzedawcy choinek - z pierwszych ustaleń policji wynika, że miała zostać podpalona przez handlarza z konkurencji. Policja zatrzymała mężczyznę, który przyznał się do winy. - Oświadczył, że podpalił furgonetkę innego mężczyzny sprzedającego choinki, ponieważ ten w ciągu dnia miał do niego pretensje, że on też sprzedaje drzewka, ale w konkurencyjnej cenie - powiedział rzecznik mokotowskiej komendy policji Robert Koniuszy w rozmowie z TVN Warszawa. Ponadto - jak przekazał - właściciel auta miał wcześniej grozić sprawcy.
Mundurowi zostali powiadomieni o płonącym pojeździe około godziny 22.45. Pracownicy ochrony centrum handlowego zgłaszali, że widzieli kłęby ognia dymu oraz słyszeli wybuch. Do zdarzenia miało dojść na parkingu przy Powsińskiej 31, który wykorzystywany jest jako targowisko
- mówił Koniuszy w rozmowie z TVN Warszawa.
Po rozpoczęciu poszukiwań podpalacza okazało się, że obok miejsca zdarzenia spał 27-letni mężczyzna, od którego było czuć zapach alkoholu i benzyny. Ponadto - jak relacjonują funkcjonariusze - miał on popalone brwi i końcówki włosów. Mężczyzna miał ponad półtora promila alkoholu we krwi. Wcześniej był wielokrotnie karany i poszukiwany listami gończymi za kradzieże.
Właściciel samochodu miał mu grozić, co go bardzo poruszyło. Odczekał więc, aż kramy choinkowe zostaną zamknięte. Dla odwagi wypił też nieco alkoholu, po czym poszedł na pobliską stację paliw i kupił baniak benzyny. Następnie oblał nią mercedesa
- oznajmił Koniuszy. Za umyślne zniszczenie mienia podpalaczowi może grozi do pięciu lat więzienia.