Komu ckni się za dawną Warszawą, po której ulicach przemykali poeci i intelektualiści, a po niezaśmieconych reklamą wielkoformatową arteriach raz na jakiś czas przejeżdżał samochód osobowy, powinien zagubić się wśród uliczek Saskiej Kępy. W miejscach takich jak Cukiernia Irena przy ulicy Zakopiańskiej wciąż można poczuć się jak w mieście, które nie zna pośpiechu, korków i tłumów. Oczywiście nie znajdziemy tam wszechobecnych dziś tortów bezowych czy ciastek ze słonym karmelem. Zjemy za to wyśmienitego pączka, klasyczną wuzetkę czy placki lub babeczki z owocami - i to według przepisów, które właściwie nie zmieniły się od czasów, gdy cukiernia dopiero startowała w drugiej połowie lat 30. XX wieku (wtedy jeszcze w lokalu przy ulicy Francuskiej). Lokal nie kłania się modom, nie chodzi na skróty i nie zwiększa zatrudnienia w momentach największego zapotrzebowania na jego flagowy produkt, czyli w Tłusty Czwartek, czemu przyglądamy się z szacunkiem.
Z cukierni w poszukiwaniu retro-rozrywek możemy udać się po zdjęcie portretowe do Zakładu Fotograficznego mieszczącego się w pawilonie przy Francuskiej 32, prowadzonego tu od 1945 roku przez rodzinę państwa Grochowskich. To tutaj swoje zdjęcia wywoływała Agnieszka Osiecka, wielka piewczyni Saskiej Kępy, tu kupowała też filmy ORWO. Do dziś witrynę zakładu zdobi fotografia poetki.
By uczcić jej pamięć małym toastem, możemy wznieść go w Restauracji Maska przy Obrońców 12A, gdzie niegdyś mieścił się lubiany przez Osiecką bar Sułtan. Bywalcy szczególnie chwalą tutejsze czwartkowe mule oraz schabowego z kapustą, którego w wersji jeszcze prostszej znajdziemy też w klasycznie barowym Alpejskim przy Międzynarodowej 68. Niedaleko, przy Międzynarodowej 65 niezmiennie od półwiecza działa też Bar Fregata. Dla pewnego pokolenia mieszkańców stanowi(ł) dzielnicowy punkt spotkań i do dziś do piwa czy wódki podaje klasyczne PRL-owskie zakąski w rodzaju ozorków, nóżek w galarecie czy śledzia po japońsku.
Prawdziwi hipsterzy są być może na tyle awangardowi, że za miejsca w sam raz dla siebie uznają właśnie te wymienione powyżej, które nie aspirują do żadnych mód. (Przez to czasami trudno odróżnić w nich klienta pomocy społecznej od prezesa dobrze prosperującej firmy z branży kreatywnej). Jeśli jednak jesteśmy ciekawi lokali odwiedzanych przez najbardziej aspirującą klientelę, możemy ruszyć inną trasą. Zacznijmy od brunchu w Białej - Zjedz i wypij.
Lokal Grupy Warszawa (właścicieli m.in. Syreniego Śpiewu i PKP Powiśle) otwarty został w pięknej funkcjonalistycznej Willi Łepkowskich przy Francuskiej 2, zaprojektowanej przez Lucjana Korngolda i Piotra Marię Lubińskiego w latach 30. XX wieku. Sprawdźcie sami, czy znawcy architektury modernistycznej słusznie burzyli się na sezonowe przeszklenie podcieni willi, które ingeruje w oryginalny projekt. A przy okazji zjedzcie smaczne podpłomyki, przystawki nawiązujące do polskiej barowej klasyki lub proste dania z sezonowymi akcentami.
Te ostatnie w okolicy znajdziemy nie tylko na talerzu, lecz także na sklepowych półkach w pobliskim Cedzaku (Francuska 25). Sklep z jedzeniem sprzedaje na wagę i sztuki nie tylko mleka roślinne, sery od małych producentów czy bezglutenowe wypieki, lecz także bardziej podstawowe elementy wyposażenia (nie tylko hipsterskich) kuchni, takie jak mąki, oleje czy wyroby garmażeryjne. Komu nie znudziły się jeszcze zakupy i ma ochotę podrasować swój look, może poszperać w retro-perełkach od najsłynniejszych kreatorów mody w sklepie Vintage przy Francuskiej 17 albo w całkiem nowych wzorach młodych polskich projektantów współpracujących z internetowym sklepem Cloudmine.pl, który od połowy marca prowadzi butik stacjonarny przy Paryskiej 17. Widać numer 17 sprzyja modzie!
Na koniec, na podreperowanie sił, wypada udać się na sok lub lunch do Think Love Juices. Ta wegańska knajpka zrodziła się w głowie topmodelki Ani Jagodzińskiej, która postanowiła podzielić się z szeroką publicznością swoją filozofią jedzenia, opartą na roślinnych składnikach, odżywczych sokach i oczyszczających herbatkach. Czy działa, trzeba przekonać się samemu; wiemy za to, że na pewno działa co innego: współczynnik 'instagramowalności' tego miejsca!
Nieoczekiwanie dla warszawiaków, a może i dla samych saskokępian, główny deptak dzielnicy, ulica Francuska, stał się niepostrzeżenie istnym kulinarnym tyglem kultur. Na pewno początkowo sprzyjała temu bliskość ambasad egzotycznych państw (np. Azerbejdżanu, Indonezji, Iranu czy Malezji), pomiędzy którymi też miło urządzić sobie spacer.
Z czasem jednak zadziałał tu efekt synergii: tam, dokąd ludzie przyjeżdżają na jedzenie, łatwiej jest się przyjąć następnym lokalom. Pewnie dlatego wiele konceptów gastronomicznych, które sprawdziły się również w innych częściach miasta, 'wypączkowało' tutaj w swoich kolejnych odsłonach.
Na odcinku, którego przeciwległe końce wyznaczały legendy dzielnicy: Efes kebab (Francuska 1), który od lat cieszy się zasłużoną sławą oraz nieistniejące już niestety afrykańskie Cafe Baobab, rozlokowało się bardzo różnorodne towarzystwo: aż dwie filie libańskiej sieci Fenicja (Francuska 31 i 41), tapas bar Złoto Hiszpanii (Francuska 26), bar tex-mex S'Poco Loco (Francuska 8), hinduska Arti (filia znacznie mniejszej knajpki przy placu Zawiszy, Francuska 5A), włoski punkt Pinsa (Francuska 6), w którym serwowane są oryginalne przekąski wykraczające poza klasyczne pizze i pasty, filia tajskiego Tuk-Tuka z placu Zbawiciela (Francuska 3A) czy bałkańska Ruża Roza (ul. Francuska 3).
Nieopodal pomieścił się także jeden z wielu stołecznych punktów (i niejedyny na Saskiej Kępie) z włoskimi delikatesami Piccola Italia (Francuska 11). Jeśli dołożyć do tego zestawienia jeszcze kilka innych popularnych adresów z dalszych rubieży dzielnicy, obejmujących kuchnię grecką (Santorini na Egipskiej 7 i Tawernę Patris na Wale Miedzeszyńskim 407), tajską (Naam Thai na Saskiej 16), francuską (La Cocotte Saska przy Walecznych 68A) czy japońską (Soja Sushi na Zwycięzców 40), to naszym oczom ukaże się całkiem kompletna reprezentacja najciekawszych gastronomii świata. Czy waszym zdaniem jakichś kuchni jeszcze w dzielnicy brakuje?