Samolot, który od lipca 2017 r. stał na placu Defilad, w końcu został usunięty. We wtorek po południu załadowano go na lawetę i wywieziono spod Pałacu Kultury.
Za całą operację zapłaciło miasto. To aż 70 tys. zł. Ale rzecznik ratusza uspokaja. - Nie jest prawdą, że mieszkańcy poniosą koszty - mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl Bartosz Milczarczyk. - Chodziło o to, by szybko to zrealizować, miasto będzie ściągać kwotę od właściciela - dodaje.
- Samolot został wywieziony na składowisko, właściciel ma 30 dni, żeby go odebrać - mówi Andrzej Kłosowski, dyrektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
Co z innymi samowolami budowlanymi na pl. Defilad? - Na wszystkie te obiekty są wydane decyzje. Są na różnych etapach, w tej chwili trzy są w egzekucji - mówi Kłosowski. Ich usunięcie może zatem jeszcze trochę potrwać.
Pojawiły się pytania, co z kolejnymi samowolami, które mogą pojawić się na pl. Defilad. Ratusz liczy jednak, że precedens odstraszy ewentualnych naśladowców. - Mam nadzieję, że miasto wraz z inspektoratem podjęło działania bardzo rygorystyczne, które ich zniechęcą - mówi Milczarczyk. - Kolejna tego typu inwestycja będzie kosztowna - podkreśla.
Właścicielem działki jest Tadeusz Koss, którego dziadek miał na tym terenie przed wojną kamienicę. Ale to nie Koss odpowiada za to, co pojawiło się na jego ziemi. - Teren wynajął Syryjczyk i w ogóle nie mówił, że ma tam być samolot. Miała być budka z kebabem - mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl.
Jak dodaje Koss, zarządzający terenem Michał Kłos (współwłaściciel terenu) chciał pozbyć się samolotu już dawno, ale wtedy miasto ogrodziło go słupkami.
- Budy i bazar to taka moja walka z miastem - przyznaje Koss. Opowiada, że konflikt o teren ciągnie się już wiele lat. Najpierw 14 lat walczył o zreprywatyzowanie działki. Potem miasto nie chciało, jak mówi, pozwolić mu na postawienie tam kamienicy czy kawiarni.
- Proponowałem trzy razy, by odkupili ode mnie tę działkę, doszliśmy do porozumienia, Wojciech Bartelski (były burmistrz Śródmieścia - przyp. red.) podpisał umowę, ale Jacek Wojciechowicz (były wiceprezydent Warszawy - przyp. red.) ją storpedował - opowiada.
Czy na tej "wojnie" nie cierpią mieszkańcy, którzy muszą oglądać blaszane budy w samym centrum miasta? - Estetykę to każdy może sobie w domu zrobić - odpowiada Koss, podkreślając, że mógłby ogrodzić swój teren, a pozwala, by warszawiacy swobodnie się po nim poruszali.
- Trzeba się przyzwyczaić, że coś jest czyjeś, a nie nasze. Dopóki urzędnicy tego nie zrozumieją, ta walka będzie się toczyć - podkreśla.
- Moja dobra wola została już wyczerpana. Będę dalej im robił na złość, dopóki będę żył, dopóki tam będzie betonowa pustynia - dodaje 82-latek. - Polska to jedyne państwo w Europie, które ma taki teren w stolicy zupełnie niewykorzystany. Zamiast być wizytówką, jest kompromitacją - ocenia.
Co stanie się z samolotem? Publicysta i lotnik Michał Setlak na Twitterze apelował, by na niego uważać. Jego zdaniem to "zabytek techniki zasługujący na zachowanie".
Proszę uważać, aby go nie zniszczyć - to oryginalny kadłub prawdziwego samolotu pasażerskiego Ił-14, zabytek techniki zasługujący na zachowanie. Takie maszyny latały kiedyś w PLL LOT. Ma ogromną wartość historyczną i edukacyjną.
- Michal Setlak (@michalsetlak) 6 lutego 2018
W rozmowie z Metrowarszawa.pl przyznaje jednak, że nie wiadomo, w jakim stanie jest kadłub samolotu. Jeśli w dobrym, to warto byłoby go przekazać muzeum. Np. Wojska Polskiego, które czeka przeprowadzka do Cytadeli.
- Czy będzie zainteresowane samolotem radzieckiej konstrukcji? A może znalazłoby się miejsce w aeroklubie warszawskim na Bemowie? - zastanawia się Setlak. - Szkoda, by oryginalna rzecz uległa zniszczeniu. Mógłby stanowić atrakcję, być wykorzystanym do celów edukacyjnych - proponuje.
Podczas wtorkowej rozbiórki samolotu nie obyło się bez problemów. Straż pożarna informowała, że w "budce gastronomicznej" w centrum stolicy wybuchł pożar. Świadkowie zdarzenia opowiadali, że w budce doszło do awantury.
Jak wyjaśniał Robert Koniuszy ze śródmiejskiej policji, policjanci udzielali asysty przy egzekucji komorniczej (rozbiórka samolotu). - Pojawił się nagle mężczyzna, który najpierw wszedł do jednego z punktów w okolicach samolotu, a potem z niego wyszedł. Po chwili pojawił się dym - mówił. Policja wezwała straż pożarną.
28-latek został zatrzymany do wyjaśnienia. Według Koniuszego był to właściciel obiektu.
Samolot na działce pod Pałacem pojawił się w lipcu 2017 r. Rzecznik urzędu miasta mówił wtedy, że stanął tam nielegalnie. Jednak procedura jego usunięcia ciągnęła się miesiącami - PINB wydał decyzję o likwidacji dopiero we wrześniu, potem jednak właściciel się od niej odwołał.
Decyzję podtrzymał Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Ale sam samolot zniknął dopiero 6 lutego.
***
Co myślicie o samolocie spod Pałacu? Podobał się wam czy wręcz przeciwnie? Piszcie na metrowarszawa@agora.pl.