Po tym, jak straż pożarna przejęła poszukiwania pytona, akcja urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. W miejscu, gdzie znaleziono wylinkę węża powstał sztab operacyjny. Komendant mazowieckiej straży przy wsparciu ekspertów dowodził akcją.
Samych strażaków było 60. Przyjechali z Warszawy, Częstochowy i Poznania.
fot. Animal Rescue Polska
Kolejne kilkadziesiąt osób to inspektorzy z fundacji Animal Rescue Polska (zapoczątkowali akcję), ratownicy WOPR, lekarze weterynarii, grupa nadzorująca pracę dronów, pracownicy warszawskiego ZOO, policja oraz urzędnicy z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Piasecznie. Wszyscy tworzyli zaplecze doradczo-eksperckie dla strażaków.
fot. Animal Rescue Polska
fot. Animal Rescue Polska
Na miejscu rozstawiono kilka namiotów. W środku sprzęt do łączności. Na stołach mapy. Tutaj spływały informacje od ludzi w terenie. Spisywano najważniejsze ustalenia. Na mapach zaznaczano obszary już sprawdzone i te, gdzie trzeba wysłać kolejne patrole.
Służby pracujące w sztabie były w łączności nie tylko z ludźmi w terenie. Informacje były przekazywane również do delegatur bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w okolicznych powiatach.
fot. Animal Rescue Polska
Teren w rejonie miejscowości Gassy przeczesywano pieszo, ale też z powietrza przy użyciu dronów. Maszyny wykonywały dokumentację fotograficzną. Dzięki temu można było sprawdzić ciężko dostępne wysepki, gdzie wąż mógł się na przykład wygrzewać. Do poszukiwań użyto też samochodów terenowych co ułatwiało przemieszczanie się po podmokłym terenie.
fot. Animal Rescue Polska
Dawid Fabjański, koordynator Służby Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska wielokrotnie podkreślał, że akcja jest bardzo trudna ze względu na teren i zmienną pogodę. Służby przeczesywały głównie mokradła, krzaki, wysokie trawy, powalone konary drzew i setki innych miejsc, gdzie wąż mógł się schować.
Na miejscu panuje wysoka wilgotność i temperatura. Rejon, gdzie może poruszać się wąż jest dobrze osłonięty od wiatru.
fot. Animal Rescue Polska