Ponad milion zarejestrowanych aut w Warszawie, milion pojazdów przekraczających granice miasta dziennie. W stolicy coraz więcej mamy samochodów, a co za tym idzie - deficyt miejsc postojowych. Warszawiacy biją na alarm i pokazują najgorsze miejsca parkingowe.
Śródmieście
Według badań publikowanych w ramach 'Krajowych ram polityki rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych' w 2016 roku, w Warszawie zarejestrowanych jest prawie 1 300 000 samochodów. Oznacza to, że jest ich 727 sztuk na każdy tysiąc mieszkańców, a na każdy kilometr kwadratowy przypada ich - uwaga - 2441. Jednym słowem - samochodowy armagedon.
Liczba aut przekłada się bezpośrednio na brak miejsc parkingowych, a mieszkańcy stolicy donoszą, że w tej kwestii osiągnęliśmy punkt kryzysowy.
Tomasz Golonko
- Tu się nie da zaparkować wieczorem, a jak już się zaparkuje, to rano ciężko wyjechać - mówi pani Halina z ulicy Złotej w Warszawie. I wskazuje palcem wielki parking w samym centrum miasta. - Tu jest zawsze armagedon z parkowaniem, bo chętnych jest więcej niż miejsc dla aut. Koszmar - kończy mieszkanka Śródmieścia.
Tomasz Golonko
Chodzi o parking u zbiegu ul/ Złotej, Jasnej i Zgody w samym centrum Warszawy. Tu każdego dnia, by móc zaparkować auto trzeba liczyć na cud. To potwierdzają nie tylko kierowcy, ale i zdjęcia.
- Panie, ja tu widzę takie sytuacje, że na słowo trudno uwierzyć - mówi mężczyzna, który pomaga kierowcom znaleźć miejsce parkingowe za drobną opłatą pieniężną. I dodaje: Niektórzy zostawiają auta na środku ulicy i pędzą na spotkanie. Tragedia z tymi autami.
Mordor na Domaniewskiej
Nie inaczej jest w Mordorze - biurowym zagłębiu Warszawy. Tu zaparkowanie auta graniczy z cudem. - Ja jestem wściekły nie na brak miejsc, ale na to, jak wyglądają ulice - mówi Rafał, który pracuje w jednym z biurowców przy Postępu. I wyjaśnia: Rozjechane chodniki, trawniki, wszędzie błoto. Armagedon.
Tomasz Golonko
Fatalna sytuacja z parkowaniem w Mordorze jest zarówno na wspomnianej ulicy Postępu, jak i Domaniowskiej czy ulicy Suwak. By można było zaparkować auto, powstają dzikie parkingi. Ludzie parkują nie tylko wzdłuż ulic, ale także pod wiaduktami, jak ten na Marynarskiej, ale także tworzą się dzikie parkingi na terenach zielonych. Jak np. ten w niedalekim sąsiedztwie stacji Służewiec.
Tomasz Golonko
- Ja tu codziennie dojeżdżam kolejką i widzę, jak kierowcy chcą parkować auta, gdzie się da, bo nie ma miejsc - mówi Ania i dodaje: Tu po 8 rano jest ogromny ścisk na parkingach, a chętnych do parkowania nie brakuje. Czasami auta lądują w krzakach. Kosmos.
Wola
Podobna sytuacja jest na Woli, gdzie powstają nowe biurowce, a co za tym idzie - przybywa coraz więcej aut. Niestety, miejsc parkingowych jest tyle samo. Dostrzegają to pracownicy wolskich korporacji, ale przede wszystkim - mieszkańcy Woli.
Tomasz Golonko
- Mnie to szlag trafia, jak widzę tych durniów, co parkują byle gdzie - mówi pan Henryk z ulicy Miedzianej. I wskazuje palcem na zaparkowane auta. - Pan zobaczy, jeden na chodniku, drugi wzdłuż pasów. Nie ważne, jak i gdzie. Ważne, by zaparkować. A że człowiek nie ma jak przejść, to kogo to obchodzi. Niech prezydent coś z tym zrobi, bo tu już się nie da żyć - kończy starszy pan.
Tomasz Golonko
Fatalna sytuacja jest przy ul. Miedzianej i ul. Pańskiej, o której mówił pan Henryk. Ale problem z brakującymi miejscami występuje w niemal całej dzielnicy. Wszystko przez dynamiczny rozwój tej części stolicy. Biurowce, nowe budynki mieszkalne, wyburzanie starych kamienic i stawianie nowych. Jednym słowem koszmar. Tak jest chociażby w okolicach skrzyżowania ul. Twardej, ul. Złotej i ul. Siennej.
Praga
Prawa strona Warszawy także ma miejsca, które mieszkańcy nazywają 'parkingowym armagedonem'. Tak jest, chociażby na ul. Stalowej na Pradze-Północ, gdzie trudno znaleźć miejsca parkingowe dla samochodu w godzinach wieczornych. Mieszkańcy mówią wprost - tu wręcz trwa wyścig, kto zdąży wrócić z pracy i zaparkować.
Tomasz Golonko
- Panie, tu na Stalowej już po 19 nie ma miejsc - mówi Andrzej, mieszkaniec ul. Stalowej. I dodaje: Tu ludzie parkują na chodnikach wzdłuż już pozostawionych aut, inni szukają miejsc w bramach, a jeszcze inni parkują na dziko, gdzie się da. Robią to np. pod śmietnikami.
Tomasz Golonko
Inni mieszkańcy Stalowej mówią, że problem z parkowaniem na tej ulicy mają zawsze, bez względu na porę dnia. - Tu nawet po południu jest problem, aby zaparkować - mówi Ania. I dodaje: Słyszałam, że jest pomysł na podziemne parkingi w Warszawie, więc to jakieś rozwiązanie, bo aut jak pan widzi będzie coraz więcej, a miejsc coraz mniej.
Żoliborz
Problem z parkowaniem jest tak duży, że słowo 'armagedon' odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Także przez urzędników, którzy zapowiadają w związku z fatalną sytuacją parkingową - uwaga - budowę 10 podziemnych parkingów na terenie całego miasta.
Tomasz Golonko
Pierwsze mają powstać na Woli i Mokotowie, ale z pewnością taki parking przydałyby się także na Żoliborzu, gdzie niemal na każdej ulicy z trudem znajdziemy wole miejsce.
Tomasz Golonko
- Na ul. Suzina jest dramat - mówi pan Wojtek. I dodaje: Bywa, że nie ruszam się samochodem, bo wiem, że potem nie znajdę miejsca. Podobna sytuacja jest w innych częściach Żoliborza, ale najczęściej żoliborzanie mówią o zatokach parkingowych w okolicach Placu Wilsona.
- Tu jest tak ciasno, że jak wszyscy zaparkują, to nie ma szans wyjechać - mówi Teresa z ul. Kochanowskiego, która często parkuje w tej części dzielnicy. I wyjaśnia: Tu parkują nie tylko mieszkańcy, ale ci, co przyjechali na Żoliborz w interesach. Bywa, że parkuje jeden na drugim, no koszmar - kończy 40-latka. I dodaje: A jak nie ma miejsc to stają na krawężnikach.
Grafika Marta Kondrusik
Bemowo
Problem stanowią nie tylko zagłębia biurowe czy niedostosowane do obecnych zapotrzebowań parkingi, ale także nowo powstające osiedla, gdzie zupełnie nikt nie myśli o miejscach parkingowych budując bloki. Wielki problem z brakiem miejsc mają nowe osiedla na Bemowie.
Tomasz Golonko
Tu, w okolicach Tesco Górczewska mieszkańcy nie kryją rozczarowania:
- Jeden wielki syf - mówi Maciej, który mieszka od kilku lat przy ul. Pełczyńskiego. I wyjaśnia: Tu jest problem od lat, ale najgorsze jest to, że nikt nie próbuje zmienić sytuacji, mimo że powstają nowe bloki a sama ulica Pełczyńskiego została pociągnięta aż do Powstańców Śląskich. Zamiast od razu projektować z miejscami postojowymi, to nie robią nic.
Tomasz Golonko
Efekt? Najlepiej nie mieć auta, bo nie ma szans, by zaparkować go w tej części Bemowa.
Tekst i zdjęcia: Tomasz Golonko