Bite przez mężów, ojców. Tam powoli stają na nogi. "Najtrudniejsze w byciu matką jest poczucie niemocy"

Znalazły schronienie nad głową i poczuły, że są bezpieczne. Dzielnie znoszą wszystkie niedogodności. Wiedzą, że mają dla kogo żyć. Kobiety z domu samotnej matki każdego dnia walczą o lepszy start dla swoich pociech.
W ośrodku jest miejsce dla 130 kobiet W ośrodku jest miejsce dla 130 kobiet Sylwia Arlak

Bite przez mężów, ojców. Tam powoli stają na nogi. "Najtrudniejsze w byciu matką jest poczucie niemocy"

Znalazły schronienie nad głową i poczuły, że są bezpieczne. Dzielnie znoszą wszystkie niedogodności. Wiedzą, że mają dla kogo żyć. Kobiety z Ośrodka Wsparcia dla Kobiet na Białołęce każdego dnia walczą o lepszy start dla swoich pociech.

'To nie jest miejsce do wędrówek'

Niełatwo tu trafić. Jest bardziej niż pewne, że ten, kto przyjeżdża tu pierwszy raz, trochę pobłądzi. Piękna okolica sprzyja spacerom, towarzystwo dzików i lisów - już mniej.

Ośrodek Wsparcia dla Kobiet z Małoletnimi Dziećmi i Kobiet w Ciąży 'Etezja' mieści się na ul. Chlubnej 9a-9d. Z dala od zgiełku miasta, schowany przed ciekawskimi spojrzeniami. Chroniony przed każdym, kto przychodzi tu ze złymi intencjami. - Po co nam to ogrodzenie i całodobowa ochrona? Ludzie, którzy skrzywdzili mieszkanki ośrodka, często szukają zemsty. Przychodzą tu, bo myślą, że uda im się jeszcze namieszać w ich życiu. Żaden z nich się nie dostał się do środka - mówi nam pracownik socjalny placówki, Jerzy Tatarowicz.

W czterech budynkach mieszkalnych jest miejsce w sumie dla 130 kobiet w ciąży lub matek z małymi dziećmi (obecnie w ośrodku przebywa 86 kobiet). Każda z nich ma własny pokój. Każda może liczyć na pomoc w uzyskaniu samodzielnego mieszkania. Stowarzyszenie Pomocy i Interwencji Społecznej zapewnia im również pomoc psychologów, doradców zawodowych i coachów. Uczy samodzielności. Jak przyznają same mieszkanki - to prawdziwa szkoła życia. Egzamin, którego nie chcą oblać. Bo na przyszłość patrzą z nadzieją.

32-letnia Monika zaznała przemocy domowej 32-letnia Monika zaznała przemocy domowej Sylwia Arlak

Bite przez mężów, ojców. Tam powoli stają na nogi. "Najtrudniejsze w byciu matką jest poczucie niemocy"

Przemocy domowej zaznała również 32-letnia Monika, matka 10-letniego Filipa. Wynajmowała mieszkanie wraz z mężem, dopóki ten nie stracił pracy. Od tamtej pory para mieszkali oddzielnie. On tułał się po znajomych. Ona wróciła z dzieckiem do domu rodzinnego. - Nie chciałam tam wracać. Ojciec znęcał się nad nami psychicznie i fizycznie. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie miałam wyjścia. Zrobiłam to dla syna. Myślałam, że jakoś to zniosę - zwierzała się pani Monika.

Najgorsze jest poczucie niemocy

Nie zniosła. 17 maja ubiegłego roku trafiła do ośrodka. Zarząd przedłużył jej pobyt w placówce do końca roku szkolnego Filipa.

Jak mówi, pierwsze miesiące w placówce były dla Filipa koszmarem. Długo czuł się zagubiony. Pani Monika miała już do czynienia z podobnym ośrodkiem. - W wieku 19 lat w święto Bożego Narodzenia uciekłam z domu. Ojciec pił, awanturował się, przyjechała policja. Trafiłam do ośrodka dla bezdomnych - wyznaje mama Filipa.

Co jest najtrudniejsze w byciu matką? - Poczucie niemocy przez te chore przepisy, które obowiązują w Polsce. Tak trudno było nam dostać lokal. Zawsze mieliśmy problem z wynajmem, bo ludzie nie chcieli przyjąć rodziny z dzieckiem. Mówili, że dzieci to problem, że dzieci powodują szkody. Wielu wolało kota czy psa niż małego człowieczka - odpowiada 32-latka.

Dzisiaj jestem silną kobietą

Jak przyznaje - niczego w życiu by nie zmieniła. Nie ogląda się za siebie. Ośrodek zrobił z niej silną kobietę. Tutaj dowiedziała się o sobie nowych rzeczy. - Myślę sobie, że mogłabym otworzyć własny interes. Nie żałuję, że tu trafiłam, choć jest to w pewnym sensie szkoła przetrwania - wyznaje.

Czy mąż odwiedza ją w ośrodku? - Przyjeżdża, kiedy tylko może. Znalazł pracę. Rodzice nie wpadają. Ojciec w ogóle nie wie, gdzie jestem. Moja młodsza o pięć lat siostra trzyma z nim sztamę. Ja utrzymuję kontakt jedynie z mamą. Rozwodzą się z ojcem. Trzymam za nią kciuki - odpowiada kobieta i dodaje nie kryjąc łez: Najważniejsze dla mnie jest to, aby dać mojemu dziecku to, czego sama nigdy nie miałam.

Matka 5-letniego Julka nie widzi poza nim świata Matka 5-letniego Julka nie widzi poza nim świata Sylwia Arlak

Bite przez mężów, ojców. Tam powoli stają na nogi. "Najtrudniejsze w byciu matką jest poczucie niemocy"

Bagaż doświadczeń niesie również 39-letnia Agata, matka 5-letniego Juliana.

- Trafiłam do placówki na Białołęce 12 grudnia. Wcześniej byłam w ośrodku na ulicy Walecznych na Saskiej Kępie. To miejsce dla kobiet, które doświadczyły przemocy - mówi nam Agata. W jej domu mąż stosował wobec niej przemoc psychiczną i fizyczną.

Kiedy zaczął spotykać się z jej koleżanką i sprowadzał ją do domu, coś w niej pękło. Spakowała walizki i odeszła. Wiedziała, że może liczyć tylko na siebie. Jej rodzice od dawna nie żyją. Z bratem kontaktuje się sporadycznie.

'Ja też nie byłam święta'

- Mój były już mąż ma problemy z narkotykami i alkoholem. Ale ja też nie byłam bez winy. Jestem alkoholiczką. Nie piję od roku - wyznaje 39-latka.

Jej były partner związał się z inną kobietą, spodziewają się dziecka. Ale o Julku nie zapomniał. Czasami dzwoni sam, czasami nie odbiera telefonów. Bywa tak, że się umówi, ale nie przyjdzie. Niekiedy zasypuje go prezentami. Regularnie płaci alimenty.

- To nie jest łatwa sytuacja. Tak nie powinno być. Julek jest jeszcze mały i nie wszystko rozumie, ale bardzo tęskni za tatą i buntuje się. Bywa agresywny. Sporo niefajnych zachowań podpatrzył u innych dzieci z ośrodka. Ale ja też mam jeszcze w sobie sporo złości -  przyznaje mama 5-latka.

W jej życiu wiele się zmieniło. Wcześniej była zależna od męża. Nie pracowała, nie miała pieniędzy. Jedynym wyjściem był wówczas ośrodek. Dzisiaj sprząta na pół etatu i czuje, że jest na dobrej drodze.

Zaczęła pić już w podstawówce

Co by zrobiła, gdyby mogła cofnąć czas? - Jak człowiek się zakocha to różnie bywa. Przecież doskonale wiedziałam, że coś jest z tym moim partnerem nie tak. Na pewno nie chciałabym być osobą uzależnioną, ale z drugiej strony dzięki temu otworzyły się przede mną także inne możliwości. Na terapii wiele się o sobie dowiedziałam.

O swoim uzależnieniu swobodnie mówi przy dziecku. - Powiedziałam mu, że jestem chora i nie mogę pić piwa. Kiedy piłam, nie uświadamiałam sobie nawet, że trzeba dziecku paznokcie przyciąć. A zaczęłam pić już w podstawówce. Mama i babcia robiły mi kogel-mogel z alkoholem... - wyznaje.

Jak widzi swoją przyszłość? - Z dzieckiem - odpowiada za nią Julek. A pani Agata dodaje: Julian mi się udał najbardziej. Szkoda by było, gdybym mu zmarnowała życie. To jest taki fajny chłopak. I mądry - mówi. - I ładny - dodaję. - I szlachetny - wcina się Julek.

Dom samotnej matki i dziecka na Białołęce Dom samotnej matki i dziecka na Białołęce Sylwia Arlak

Bite przez mężów, ojców. Tam powoli stają na nogi. "Najtrudniejsze w byciu matką jest poczucie niemocy"

29-letnia Justyna to była wychowanka domu dziecka. Trafiła tam, kiedy miała cztery lata. Wie, jak wygląda jej matka, ale dziś mogłaby jej nie rozpoznać na ulicy. - Zawsze musiałam walczyć - mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl.

'Bałam się, że w końcu się wykończę'

Nigdy jej się 'nie przelewało', ale starczało na skromne życie. Radziła sobie aż zaszła w ciążę. - Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży mój partner, z którym byłam trzy lata przekonywał mnie, że wszystko będzie dobrze. Nie chciał jednak szukać wspólnego mieszkania czy zacząć przygotowywać wyprawkę dla dziecka. Cztery miesiące później mnie zostawił. Wtedy zaczęły się schody - zwierza się 29-letnia Justyna.

Nie dała rady żyć z zasiłków. - Często w ogóle nie dostawałam świadczeń, bo w zapiskach zabrakło np. jednej kropki - mówi. Kiedy urodziła małą Gabrysię, poszła na urlop macierzyński. Pół roku później postanowiła, że wraca do pracy. Wówczas zaczęły się jej problemy z opiekunkami.

- Nie wiem, co one sobie wyobrażały. Że będą tylko leżeć i pachnieć? Nie chciały zajmować się moją córką, a nie miałam przecież wygórowanych wymagań. Nie musiały nawet wychodzić z nią na spacer. To zresztą nie jest szczególnie wymagające dziecko. Miałam w sumie sześć opiekunek. Kilka zrezygnowało jeszcze przed przyjściem i zapomniało mnie o tym poinformować - mówi nam 29-latka.

Kobieta pobrała zaległe urlopy, ale po miesiącu problem powrócił. - Wynajęłam mieszkanie siostry, po okazyjnej cenie. Szybko okazało się jednak, że to mieszkanie jest zadłużone na 43 tys. Komornicy pukali do mnie dwa razy. Wtedy coś we mnie pękło. Stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie, to się wykończę. Zgłosiłam się do Ośrodka Pomocy Społecznej - wyjaśnia mama Gabrysi.

Kiedy 13 kwietnia trafiła do ośrodka na Białołęce wiedziała, że potrzebuje półrocznej przerwy. - Chcę pracować, nie wyobrażam sobie innej opcji. Byłam asystentką managera. A jak mam się piąć to już na samą górę. Ale teraz jestem wykończona. Potrzebuję chwili dla siebie. I dla mojej córki. Gabrysia ma już dwa latka. Przez te wszystkie stresy nasze relacje nie były najlepsze. Chcę to naprawić - stwierdza pani Justyna.

Ojciec wypisał się ze swojej roli

Finansowo pomagają jej brat i dwie siostry. Jedna z nich wyjechała za pracą do Niemiec. Ojciec dziecka na dobre zrezygnował z tej roli. - Ma 36 lat, a jest zupełnie nieodpowiedzialny. To oszust. Kiedy do mnie dzwonił, zachowywał się tak, jakby jego dziecko nie istniało. Pytał jedynie, co u mnie. W dniu, w którym trafiłam do ośrodka, zerwałam z nim kontakt - mówi.

'Bałam się, że nie sprawdzę się w roli matki'

W ośrodku pani Justynie mieszka się dobrze, ale nie ze wszystkimi ma dobre relacje. - Do niektórych mieszkanek się zbliżyłam. Ale nie przyszłam tu na wakacje, a wiele pań właśnie tak się zachowuje. Denerwują mnie, bo wygląda to tak, jakby były tu za karę. Wiecznie narzekają. Do tego plotkują i wszędzie gdzieś wiercą dziurę. Baby potrafią być naprawdę okropne - podkreśla pani Justyna.

Kobieta stara się o lokal komunalny na Bielanach. Uśmiechnięta przyznaje: To ciężkie dwa lata, ale za nic bym ich nie zamieniła. Podkreśla, że działa z myślą o swoim dziecku. Żeby dać mu dom, którego ona nigdy nie miała.

- Powiedziałam panu Jurkowi (kierownikowi ośrodka, przyp. red.), że nawet nie będę się rozpakowywać, bo za pół roku się wyprowadzam - śmieje się.

Co jest najtrudniejszego w roli matki? - pytam. - Wszystko - odpowiada i dodaje: Nie miałam żadnych wzorców, musiałam więc działać intuicyjnie. Model rodziny jest dla mnie skrzywiony. Wszystko jest dla mnie wyzwaniem. Bardzo się bałam, że nie podołam.

Więcej o: