Kilka dni temu mieszkańców Warszawy zaalarmował fakt usuwania drzew z głównej alei stołecznego ZOO. Tymczasem, jak tłumaczy wiceprezydent Warszawy Michał Andrzej Olszewski, drzewa te miały wskazania do wycinki już od kilku lat. Były one bowiem w bardzo złym stanie. Dodatkowo na terenie ogrodu sukcesywnie nasadzane są nowe drzewa (w ubiegłym roku - ponad 200 sztuk). Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków, dodaje: Na terenach ogrodów zoologicznych nie jest wymagana zgoda na wycinkę drzew (a tym bardziej konserwatora) w związku z wyłączeniem wynikającym z art. 83f ustawy o ochronie przyrody.
Cztery lata wcześniej podobne oburzenie wywołała wycinka ponad 300 drzew w Ogrodzie Krasińskich. Mieszkańcy bili na alarm, a tymczasem Zarząd Terenów Publicznych uspokajał: to były stare drzewa lub samosiejki, a ogród nie jest rezerwatem i drzewa w nim posadzone nie są pomnikami przyrody. Koncepcji remontu parku bronili też projektanci, przekonując, że usunięcie samosiejek miało wydobyć i podkreślić dawny, zabytkowy kształt ogrodu.
Drzewa trzeba było także wyciąć przy parku im. E. Rydza-Śmigłego przed szpitalem na Czerniakowskiej. Dziś straszą tam sterczące z ziemi pnie, ale Michał Krasucki uspokaja: - Wycinka drzew przy szpitalu (60-70 letnie topole z posuszem i ubytkami u nasady pnia) nie ma nic wspólnego ze zmianą ustawy. Jeszcze w kwietniu w tym miejscu pojawi się kilkadziesiąt dużych grabów i klonów. Działka pozostanie więc naturalnym przedłużeniem parku.
Z kolei w Porcie Praskim, gdzie na terenie nadbrzeża przeprowadzono ostatnio wycinkę, inwestor przygotowujący teren pod budowę dzielnicy usługowo-biurowej działał legalnie - ponieważ drzewa miały dużo mniej niż 100 cm obwodu. Dr Krzysztof Herman, architekt krajobrazu z SGGW komentował, że większość tych drzew można było wyciąć na podstawie wcześniejszej ustawy z 2004 roku. I choć nową ustawę Szyszki uważa za "głupią i szkodliwą", to dodaje, że w tym przypadku trudno ją winić, bo drzewa w Porcie Praskim i bez niej zostałyby prawdopodobnie usunięte.
Gdy w listopadzie gruchnęła wiadomość, że planowana przez firmę Gaz-System budowa gazociągu na Żeraniu zakłada wycięcie aż 4 tys. drzew, przedstawiciele dzielnicy zaczęli działać. W styczniu dopięli swego - minister infrastruktury przyznał, że obiecana przez inwestora rekompensata za wycinkę jest niewystarczająca. Młode drzewka mają być zasadzone bliżej przyszłego gazociągu, a nie daleko od budowy, w nadleśnictwie Jabłonna. Wojewoda mazowiecki będzie musiał ponownie rozpatrzyć sprawę. Do tego czasu wycinka została wstrzymana.
Czy protesty mieszkańców odniosą skutek także na Bielanach? Tam budowa gazociągu może pozbawić Las Młociński nawet 1,5 tys. drzew. Aktywiści proponują nowy przebieg rury, który oszczędzi część drzew. Walka o to nie będzie łatwa - gazociąg jest inwestycją priorytetową w skali kraju i przeprowadzany jest specustawą. Jednak Gaz-System nie mówi nie i na razie analizuje propozycję złożoną przez mieszkańców. Kompromis jest więc ciągle możliwy.
Nie wszystkie wycinki da się jednak zrekompensować czy usprawiedliwić. Problem w tym, że najnowsza ustawa daje im zielone światło. Drzewa poznikały sprzed śródmiejskiego ratusza (skwer należy do prywatnego właściciela, a stołeczny ratusz nie uchwalił dla tego miejsca planu zagospodarowania terenu) - tak jak w przypadku Alei na Skarpie i ulicy Stalowej na Pradze Północ. Zwłaszcza ten ostatni incydent budzi kontrowersje. Ustawa nie zezwala na wycinanie drzew pod działalność gospodarczą. Jednak jak podaje Piotr Banaszkiewicz, szef wydziału ochrony środowiska w urzędzie dzielnicy Praga Północ, mieszkańcy okolicznych budynków są zdania, że właściciel terenu jest związany z firmą, która planuje postawić w tym miejscu blok. Sprawa jest wyjaśniana. Ale ponieważ w dokumentach złożonych do urzędu dzielnicy właściciel działki nie podał informacji o planowanej inwestycji, wycinka odbyła się całkowicie zgodnie z prawem.
Podobnie jak wycięcie najstarszego dębu w dzielnicy Wawer. Ponad stuletni dąb zniknął z ulicy Mydlarskiej. Konrad Rajca, rzecznik urzędu dzielnicy, rozwiewa wątpliwości: - Drzewo znajdowało się na prywatnej działce i w świetle nowych przepisów nic w tej kwestii nie można było zrobić.