Kultowy SPATiF, w którym w czasach PRL-u bawiła się warszawska śmietanka towarzyska, otrzyma drugie życie. Otwarcie nowego miejsca już 1 lutego. - To miejsce na miarę XXI wieku, ale w eleganckim stylu przedwojennej Warszawy - mówią jego twórcy.
Historia klubu sięga lat 50. XX wieku i powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu, czyli SPATiF-u. W lokalu spotykała się śmietanka towarzyska: Kalina Jędrusik, Marek Hłasko, Leopold Tyrmand, Jan Himilsbach, Andrzej Łapicki, Zbigniew Cybulski. Podobno ok. godz. 11 lokal opuszczali "goście eleganccy" - Antoni Słonimski, Adam Ważyk, Julian Stryjkowski i od tej pory działy się rzeczy mniej cenzuralne. Znane są anegdoty o tym, jak prof. Jan Kott oberwał tu za niepochlebną recenzję, a w progach klubu na tamten świat odszedł Jonasz Kofta.
Na zdjęciu:
W SPATiF-ie spotykano się także, aby nie czuć się samotnymi w czasach tragicznych. 8 stycznia 1967 roku na Dworcu Głównym we Wrocławiu zginął pod kołami pociągu Zbyszek Cybulski. Cybulski wpadał do SPATiF-u "na chwilę", a zostawał, zagadawszy się, kilka godzin.
- Tego dnia, w którym dowiedzieliśmy się o śmierci Zbyszka i ci, którzy nie pili, i ci, którzy lubili się napić - wszyscy byli pijani. Ciemna, zadymiona sala, a w niej grupa smutnych, przygnębionych ludzi. Atmosferę przesycił niedosłyszalny szloch. Na pewno głośno łkał Franio Król, szatniarz w SPATiF-ie, przyjaciel aktorów - wspomina Zofia Czerwińska.
Z przedstawicielek płci pięknej panowie dopuszczali do stolika jako stałego gościa jedynie poetkę Agnieszkę Osiecką. I właśnie podczas obecności Osieckiej do stolika dosiadł się nieproszony gość, młody człowiek z Podkarpacia.
Speszony wymianą zdań, która akurat dotyczyła niuansów fleksji bułgarskiej, zaczął opowiadać o swoich wyczynach w Tatrach. - Młody człowieku, z tematyki alpejskiej interesuje mnie wyłącznie yeti - ściął samochwałę"Minio" (chodzi o pisarza Janusza Minkiewicza, przyp. red.).
Jerzy Gruza - jak czytamy w książce "Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60" - wspomina zdarzenie, którego w SPATiF-ie bohaterami byli ulubieniec publiczności Bogusław Kobiela i jego żona Małgorzata Gruza oraz nieznany im mężczyzna. Gruza siedział z Kobielami przy stoliku, kiedy podszedł do nich ów mężczyzna i ukłonił się grzecznie.
Siedzący przy stoliku zrozumieli ów gest jako prośbę o zabranie wolnego krzesła, więc Kobiela skinieniem głowy wyraził zgodę. Jakie było ich zdziwienie, gdy ów nieznajomy złapał nie za krzesło, ale za stolik i zabrał go na drugi koniec sali. - Zostaliśmy jak idioci. Siedzieliśmy na kanapie wśród krzeseł bez stolika - opowiada Gruza.
To w SPATiF-ie ustalano obsady do spektakli teatralnych i filmowych. Tak o pomyśle obsadzenia go w roli Azji Tuhajbejowicza dowiedział się Daniel Olbrychski:
- Jak zwykle wzięliśmy się z Hoffmanem [Jerzym, reżyserem]. Obaj lubiliśmy takie siłowanie się. (...) Nie jestem pewien, ale Hoffman chyba wówczas wygrał. Wychodząc, złapał mnie przy kontuarze w szatni i powiedział, po swojemu zaciągając i zaciskając zęby:
- Bracie kochany! Dla Wajdy to ty możesz być typowy Słowianin, dla Antczaka typowy Skandynaw, a ja po prostu chlapnę ciebie na czarno i ty u mnie będziesz Azja. Zastanów się. I wyszedł - wspomina aktor.
Olbrychski propozycję Hoffmana złożoną w tak nietypowy sposób przyjął i został słynnym Tuhajbejowiczem w Panu Wołodyjowskim.
Aktor Tadeusz Ross o szatniarzu Franiu mówi, że znał wszystkich, "był uczynny, tajemniczo życzliwy i zawsze miał dolary do sprzedania. (...) Od Frania można się było zawsze dowiedzieć, kto jest akurat w SPATiF-ie, kto był i wyszedł, a kto jeszcze przyjdzie. A także co można dobrego zjeść, co świeże, co mniej świeże, kto z kim aktualnie sypia, a kto już przestał, kto się ku komu ma, kto kogo lubi, kto jest podejrzany lub ma jakie kontakty i tak dalej, i tak dalej".
Niektóre dania z klubowego menu miały własne nieoficjalne nazwy, np. tatar z jednym jajem to "inwalida", a "lorneta" to dwie setki wódki.
Franio prowadził nielegalny salon gier hazardowych pod ladą szatni i był alkoholikiem wpadającym co pewien czas w ciąg alkoholowy. Ratował go zwykle Ryszard Pietruski, który opiekował się klubem z ramienia stowarzyszenia. Już po śmierci Frania okazało się, co podejrzewała spora grupa bywalców, że był konfidentem SB.
W SPATIF-ie rządziły wieczorem również kelnerki. Jedna z nich, posunięta już nieco w latach, ale obdarzona obfitym biustem, na tę okoliczność zwana "Cycofonem", potrafiła powiedzieć podpitemu gościowi: "Tobie wódki już nie podam", a nawet zabrać mu sprzed nosa pełny kieliszek.
W połowie lat sześćdziesiątych nastąpiła jednak wymiana kelnerek - okazało się, że "Cycofon" z koleżankami oszukiwały, sprzedając klientom klubu własną wódkę. Do SPATiF-u przyjęto młode kelnerki, które, jak się okazało, szybko odnalazły się nie tylko zawodowo, lecz także towarzysko.
- Z jedną z nich, śliczną Basią, ożenił się sam Jerzy Duszyński [były mąż Hanki Bielickiej, pierwszy amant powojennego kina]. W jakiś czas potem Wieńczysław Gliński [popularny aktor] ożenił się z Zosią, a wielki polski bohater z Dywizjonu 303, generał Skalski, ożenił się z barmanką Krysią. Trzeba uczciwie przyznać, że dziewczyny te były tego warte i stanowiły podporę mocno wiekowych panów - zaznacza Czerwińska.
Okładka książki 'Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60' Andrzeja Kobieli
* Fragmenty pochodzą z książki "Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60" Andrzeja Klima
SPATiF swoje najlepsze czasy przeżywał za komuny. Z czasem zaniedbany i ponury, lekko trącący kiczem, przestał przyciągać gości.
- To smutna prawda, ale legendarny SPATiF od lat świecił już pustkami. Środowisko aktorów warszawskich przestało uważać go za swoją knajpę. Artyści woleli zawieszać na ścianach swoje fotografie niż bywać tam osobiście - przyznaje znakomity aktor Olgierd Łukaszewicz, prezes ZASP.
Duża część twarzy z portretów to osoby, które odeszły już do historii teatru polskiego. - Młodzi artyści czasem tu zaglądający zwierzali się, że czują się onieśmieleni jak w izbie pamięci. Zarząd Główny ZASP powołał komisję dla przeprowadzenia radykalnych zmian. Ja osobiście pożegnałem się ze wspomnieniami, aby wyraźnie usłyszeć to, co proponują młodsi. No i mamy rewolucję! - mówi aktor.
Nowi prowadzący Klub SPATiF współtworzyli m. in. klub Huśtawka i Towarzyską na Saskiej Kępie - Chcemy nawiązać do ducha starego SPATiF-u, ale też wpuścić w niego nową energię. Nie chcemy stawiać pomników, budować muzeum - wyjaśnia Paweł Wojciechowski, współtwórca SPATiF-u.
Fot. Michał Bojara
Lokal został gruntownie odnowiony. W miejscu dawnej kuchni powstała sala restauracyjna, jej plusem jest półotwarta przestrzeń umożliwiająca obserwowanie kucharzy przygotowujących potrawy. Wyeksponowano też schowany dotąd, zabytkowy dekoracyjny sufit. Szatnia pochodząca jeszcze z lat 50. została wybudowana na nowo. Wszystko to urządzone w eleganckim, nowojorskim stylu.
Fot. Michał Bojara
Do dyspozycji gości jest także pomieszczenie na pierwszym piętrze. W piątki i w soboty odbywać się tu będą koncerty oraz imprezy.
Filarem klubu będzie jego program kulturalny. Odpowiadać za niego m.in. muzyk Igor Nikifor (przez lata manager artystyczny Cafe Kulturalna przy Teatrze Dramatycznym w Warszawie). W poniedziałki zaplanowano wydarzenia teatralne, w środę - spotkania autorskie i pokazy filmowe pod hasłem "Ludzie SPATiFu", w czwartek, piątek i sobotę - koncerty, potańcówki, sety djskie. Niedziela jest zarezerwowana na wydarzenia rodzinne. Start 1 lutego. Świętowanie otwarcia klubu potrwa pięć dni.
1 lutego IMPREZA DLA CZŁONKÓW SPATiF- u
2 lutego POTAŃCÓWKA Z THE WARSAW DIXIELANDERS + DJ KUCZIJO
3 lutego DJ WARSAW CITY ROCKERS PO POLSKU
4 lutego LOST EDUCATION: Piosik/Szamburski/Zakrocki
(prapremierowy koncert płyty i otwarcie sceny na piętrze)
After z Marganem Margańskim (PR III), ENVEE, Animisiewasz (Piękni
Chłopcy)
5 lutego ZIMA W MIEŚCIE Z JERZEM IGOREM (koncert dla dzieci)
+ rodzinny brunch
Na zdjęciu: fotograf Sławek Biegański oraz znana kostiumolog i scenograf Irena Biegańska.