Komuniści zainicjowali antysemicką nagonkę, w wyniku której w latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało ponad 15 tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego. Wśród nich było m.in. około 500 pracowników naukowych, około 1000 studentów, a także dziennikarze, filmowcy, pisarze i aktorzy.
W 50. rocznicę Marca '68 Dom Spotkań z Historią prezentuje wystawę Bagaż osobisty. Po Marcu według scenariusza Agaty Tuszyńskiej. To wielogłosowa opowieść o pokoleniu pomarcowych emigrantów, którzy opuścili Polskę z "dokumentem podróży", stwierdzającym, że jego okaziciel nie jest już obywatelem tego kraju.
Jak mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl Agata Tuszyńska, źródłem wystawy jest książka "Bagaż osobisty. Po marcu", której premiera odbędzie się już 19 maja.
- To interesujący formalnie twór, rodzaj collage'u - wielogłosowa opowieść przyjaciół i pokolenia. Już dawno chciałam opowiedzieć o Marcu 68 i ludziach, którzy zostali wówczas zmuszeni do opuszczenia Polski. Sama miałam wtedy 11 lat. To za mało, by o czymkolwiek decydować. A moja mama zachowywała się tak, jakby Marzec w ogóle jej nie dotyczył. O tym, że pochodzi z żydowskiej rodziny, dowiedziałam się dopiero w wieku 19 lat - mówi.
Fot. E.Turlejska
Agata Tuszyńska przez 15 lat była związana z Henrykiem Dasko, który był wśród tych, którzy po 1968 roku opuścili Polskę. To między innymi jego widzimy na zdjęciach z Dworca Gdańskiego, z którego wyruszali za granicę niechciani w kraju Żydzi. Żegnali się z bliskimi, z przyjaciółmi, a w bagażu osobistym mieli przede wszystkim polskie książki.
Henryk Dasko należał do pewnej nietypowej paczki znajomych, z których większość opuściła kraj. - Szukałam formalnego sposobu na opowiedzenie o wyjeżdżających. Zrobienie tego z perspektywy dużej grupy ludzi, którzy znali się niemal od dzieciństwa, chodzili do tej samej szkoły, wspólnie dorastali w Warszawie, przeżywali pierwsze randki, prywatki, spędzali wakacje i nagle, ze względu na antysemicką nagonkę, musieli dorosnąć i wyjechać, wydała mi się niezwykle poruszająca i ciekawa - przekonuje Tuszyńska.
Jak podkreśla reporterka, nie była to zwyczajna grupa ludzi. Liczyła aż 30 osób, do tej pory nikt się nie wykruszył. Dziś z "młodych" brakuje tylko jednej osoby - zmarłego na nowotwór męża Agaty Tuszyńskiej.
- Mimo że rozjechali się po całym świecie - wielu trafiło do Szwecji, Danii, ale również do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Australii i Izraela, przez cały czas utrzymywali ze sobą kontakt. Po 69 r. pisali do siebie listy, telefonowali, odwiedzali się. Bardzo tęsknili za sobą i za Polską. Odkąd znowu zaczęto ich do kraju wpuszczać, spotykają się pod pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego, 19 kwietnia, w rocznicę wybuchu powstania. Przyjadą na wernisaż wystawy w Domu Spotkań z Historią i na premierę książki w maju - opowiada Tuszyńska.
Jak udało się pisarce ich wszystkich odnaleźć? - Wszystko zaczęło się od Jurka Neftalina, kolegi mojego męża, wówczas studenta politechniki. Któregoś dnia, niedawno, pokazał mi zdjęcia ze swojego pożegnania na Dworcu Gdańskim z 19 maja 1969. 24 kadry fotograficzne zarejestrowane przez przyjaciółkę rodziców, Elżbietę Turlejską. Uznała, że to ważny moment, wart zapisu - opowiada Tuszyńska.
Pomysł książki ostatecznie skrystalizował się podczas warsztatów, jakie reporterka prowadziła zeszłej wiosny w Domu Spotkań z Historią. - Ich uczestniczki przyłączyły się do moich poszukiwań i spisywania historii marcowych emigrantów, postaci z dworcowych fotografii sprzed pół wieku. Uczestniczyły w detektywistycznym śledztwie, w rozmowach i komponowaniu opowieści. Dorota Barczak-Perfikowska, Grażyna Latos, Elżbieta Strzałkowska i Wiola Wejman wyrosły na współautorki tej książki - wyjaśnia.
Tuszyńska postanowiła znaleźć wszystkie osoby należące do paczki Jurka i opowiedzieć ich historie. - Tu i tam, po wyjeździe - dodaje.
Jak mówi, niemal wszystkich udało się odszukać. - Opowiedzieli mi, jak zapamiętali ten dzień na dworcu, rozstanie z Polską, jak wspominają swoją warszawską młodość, to, co ich łączyło, jaki dziś mają stosunek do Marca 68 i jak potoczyło się ich życie w nowych ojczyznach - mówi Tuszyńska.
Jak dodaje, 68 rok był wyjątkową cezurą. - Dla wielu opuszczenie Polski, rozstanie z przyjaciółmi, częścią rodziny, to był ogromny dramat. W paczce byli nie tylko bliscy przyjaciele, ale i zakochane pary - opowiada.
Niektórzy jechali razem, jak Anka Karpińska i Janek Lec, pobrali się jeszcze w Polsce. - Dziś mają czworo dzieci, ośmioro wnuków i kolejne w drodze - dodaje. - Siostra bliźniaczka Anki, Ela, wyjechała z rodzicami i bratem do Izraela. Jej chłopak, Włodek Kofman oświadczył się dopiero tam. Wspólnie osiedlili się we Francji - mówi.
Wszyscy z paczki, jak podkreśla, byli ze sobą bardzo związani. - Przez kulturę, w której się wychowywali, przez język i miasto - Warszawę. Między sobą rozmawiają wyłącznie po polsku, choć ich dzieci często już nie są biegli w języku Mickiewicza i Tuwima. Nie można obrazić się na język - powtarzają. I jeszcze: Nie mamy komu zostawić polskich bibliotek - opowiada.
Ale, jak podkreśla, byli blisko przede wszystkim ze względu na wspólnie spędzoną młodość. - Mówię o nich - świadkowie swojej młodości. Gdy ze sobą rozmawiają, mówią własnym wewnętrznym językiem. Odwołują się do zdarzeń i przygód tylko sobie znanych. Jak wśród wtajemniczonych. Trudno przeniknąć do tego kręgu. Są ze sobą niesamowicie zżyci. Z wiekiem tę budowaną od dzieciństwa zażyłość czuje się jeszcze intensywniej - mówi Tuszyńska.
Po Marcu, jak podkreśla, ci młodzi ludzie w wieku od 17 do 21 lat musieli odbudować swoje życie gdzie indziej, stworzyć swój świat na nowo. - Żegnali się wtedy na dworcu z Polską na zawsze - opowiada pisarka.
- Odrzucono ich, wygnano, albo przynajmniej tak się poczuli, zmuszeni zostali do budowania wszystkiego od nowa. Wymagało to wysiłku i poświęceń, ale wspaniale sobie poradzili - przekonuje Tuszyńska. I przekonuje: Młodzi z dworca to dziś wybitni profesorowie na prestiżowych uczelniach, w Paryżu, Sztokholmie, Nowym Jorku. Humaniści, lekarze, fizycy, jeden z nich odkrył planetę! Większość zrobiła spektakularne kariery. Udało im się, dowiedli, że potrafią! Są ważni i wiele warci.
Reporterka pisze, że kult nauki wynieśli z domu, gdzie liczyła się książka i intelektualny rozwój. - Wpajano im, że to, co wiedzą, nigdy nie zostanie im odebrane. Bo można człowieka pozbawić wszystkiego, prócz tego, co mają w sobie, czego się nauczyli i czego doświadczyli. Mieli ogromną motywację, żeby coś osiągnąć - podkreśla.
Choć antysemityzm i krzywda, której doznali w Polsce bardzo odbiły się na ich życiu, nigdy się nie poddali. - To silni ludzie, którzy potrafią pracować, ale też śmiać się i bawić. Doceniają życie. Większość założyła rodziny. Dziś są już nie tylko rodzicami, ale i szczęśliwymi dziadkami - przekonuje reporterka.
Fot. Z archiwum Anny Karpińskiej Lec-de Tusch
Tylko jeden z chłopaków z paczki wrócił do Warszawy w czasie transformacji w 1994 roku. - To przedsiębiorca i biznesmen Adam Ringer, pomysłodawca i współwłaściciel sieci kawiarni Green Cafe Nero. Człowiek sukcesu - informuje Tuszyńska.
Nie wszyscy z grupy, jak podkreśla, opuścili kraj po Marcu 68 roku. - Trzy dziewczyny zostały. Nie umiały wyobrazić sobie swojego życia gdzie indziej. Podobnie, jak ich rodziny. Na dworcu żegnały swoich przyjaciół - opowiada Tuszyńska.
Decyzja o wyjeździe z Polski była wyjątkowo trudna. Trzeba było pożegnać się z całym dotychczasowym światem i skoczyć w nieznane. - W obcy kraj, kontekst, język. Byli tacy, dla których emigracja była jedyną możliwością, by zachować godność, nie czuć się naznaczonym, niechcianym. Tutaj nie mieli żadnych perspektyw. Inni uważali, że nie będą w stanie żyć nigdzie indziej - mówi Tuszyńska.
Jak dodaje, mimo że po Marcu wyjechało od 15 tys. do 20 tys. Żydów, część została. - Także tacy, którzy chcieli walczyć o demokrację, jak Adam Michnik czy Seweryn Blumsztajn. Nie wszyscy chcieli walczyć, nie wszyscy byli gotowi pójść do więzienia - przekonuje.
Wydawałoby się, że tylko Agata Tuszyńska mogła opowiedzieć historię niezwykłej grupy ludzi, którzy opuścili Polskę po 68. Mimo że była żoną Henryka, nigdy nie czuła się jednak częścią paczki.
- Bardzo chciałam mieć do nich dostęp, bo wiedziałam, jak ważni są dla mojego
męża. Bywałam nawet o nich zazdrosna. Ale Henryk szybko mi wytłumaczył, że są dla niego jak rodzina. Zaakceptowałam to. Staliśmy się sobie bliscy. Okazali mi ogromne wsparcie przez półtora roku choroby Henryka. I potem, kiedy odszedł - opowiada.
Jak dodaje, książka pozwoliła jej ponownie wejść w to środowisko i poznać je na nowo. - Przekonałam się, jakimi są ludźmi, jak ważną są częścią polsko-żydowskiej inteligencji. To ludzie z pasją. Ich istnienie warto zapisać. Jestem szczęśliwa, że mogłam to zrobić - dodaje.
Wystawa, jak podkreśla, jest zapowiedzią tego, co będzie w książce. - Pojawią się najważniejsze fragmenty mówiące o tym, kim byli, jak definiują swoją polsko-żydowska tożsamość, jak trudno zaczynać wszystko od nowa i jaką satysfakcję dają osiągnięcia. To historia odrzucenia i próba stworzenia siebie na nowo - opowiada.
Na wystawie zobaczymy zdjęcia wszystkich przyjaciół w młodości, ale również ich portrety współczesne. - W tych twarzach zapisało się wszystko to, co przeżyli. Cała 50-letnia historia - mówi Tuszyńska.
Pisarka podkreśla, że wystawa i premiera książki odbywać się będą w specyficznym momencie. Widzi wiele analogii między tym, co dzieje się w Polsce teraz, a tym, co działo się w 68 roku.
- Boję się, że ten dyskurs marcowy powróci z winy tych, którzy są chorzy na ksenofobię i antysemityzm. Nie chciałabym, żeby moi bohaterowie to odczuli. I nie jestem w stanie ich przed tym uchronić - mówi.
Jak przekonuje, mają wielkie obawy przed wizytą w Polsce właśnie teraz. - Ta rocznica była przygotowywana w całkiem innej atmosferze. Ustawa IPN-u, która ma bronić dobre imię Polaków, wywołała demony, które wydawałoby się już dawno zostały oswojone - mówi Agata Tuszyńska.
W jednym z wywiadów powiedziała, że jej mama myśli o tym, że trzeba szykować kryjówkę. - Moja mama jest dzieckiem warszawskiego getta. Po wojnie nadal żyła na aryjskich papierach. Nie przestawała się bać. Może miała rację? Nie zdobyła się na wyjazd w Marcu. Dziś ma 87 lat i czasem tego żałuje. To wielki dramat, dla nich i dla tych wszystkich, którzy nadal traktują Polskę jak swoją ojczyznę - mówi Tuszyńska.
Na pytanie, czy gdyby sama w 68 roku miała o kilka lat więcej i wiedziała, że jest Żydówką, chciałaby wyjechać, odpowiada bez namysłu: Wyjechałabym na pewno.
Czy rozważa wyjazd dziś? - Spędziłam dużo czasu za granicą, między Francją, Kanadą, a Stanami Zjednoczonymi. 15 lat z Henrykiem. Nie, nigdy nie myślałam o emigracji. Mam nadzieję, że nie będzie się to musiało zdarzyć - wyznaje.
***
Autorkami książki Bagaż osobisty. Po marcu są Agata Tuszyńska oraz uczestniczki warsztatów mistrzowskich prowadzonych przez pisarkę w 2017 roku w Domu Spotkań z Historią: Dorota Barczak-Perfikowska, Grażyna Latos, Elżbieta Strzałkowska i Wioletta Wejman.
Wystawa w 50. rocznicę Marca '68 odbędzie się Domu Spotkań z Historią przy ul. Karowej 20. Wernisaż wystawy - 7 marca. Wstęp wolny.
Wystawa potrwa do 20 maja.