Opustoszały numer 66 na rogu Krochmalnej i Żelaznej na Woli straszy i zachwyca jednocześnie. Jedno jest pewne - kamienica Chaima Gerkowicza to prawdziwy raj dla fotografów. Nie dostaniesz się tam jednak tak łatwo. Tylko nielicznym się to udaje. Jak? Tego zdradzić nie chcą.
- Co mnie zaskoczyło na miejscu? Nigdy w żadnej z kamienic nie widziałem aż tylu zużytych strzykawek - mówił w rozmowie z Metrowarszawa.pl warszawski fotograf Feliks Świrczewski. Mężczyzna od lat eksploruje stare, opuszczone kamienice. Odwiedził m.in tę przy Waliców 14 na warszawskiej Woli (na terenie dawnego getta). Ale był też na działkach, na których przyglądał się opuszczonym kioskom ruchu.
- Nie było łatwo się dostać na Żelazną - zwierza się. - Nikt nie wejdzie tam od tak, z ulicy. Miałem pomocników - mówi tajemniczo Świrczewski. Nie chciał mówić o szczegółach. - Nie zdradza się swoich ludzi - śmieje się. Sam na pewno nie dałbym rady. Nie wiedziałbym, jak wejść. Nie miałbym pewności, jak ta wycieczka się dla mnie skończy. Czy nie jest aby zbyt niebezpieczna.
Okolica kamienicy jest wspomniana w powieści Tyrmanda 'Zły':
'Przystanął na rogu Żelaznej i Krochamalnej, rozjejrzał się wokoło, po czym spojrzał w górę. Szeroko i wysoko ciągnęła się tu odrapana ściana domu, usiana żelaznymi balkonami (...) W drzwiach, za szybą, wisiała szklana tablica, głosząca niebieskimi literami: 'Warszawskie Zakłady Gastronomiczne - Bar 'Słodycz'- IV Kategoria' - pisał w 1955 roku.
Jak widać na zdjęciu, lokale w kamienicy były wysokie, przestronne i widne. Dziś służą jedynie bezdomnym mieszkańcom Warszawy.
Ponadstuletni budynek został wybudowany w latach 1910-1911 dla Chaima Gerkowicza. Dzieło Henryka Spigelmana przetrwało działania wojenne, jednak współcześnie - niszczeje. Budynek znajduje się w ewidencji zabytków, ale do właściwego rejestru zabytków nigdy już nie trafił.
We wnętrzu kamienicy odnajdziemy prawdziwe skarby. Np. radio nieistniejącego obecnie zakładu zajmującego się głównie produkcją magnetofonów - UNITRA-Lubartów. Firma została zlikwidowana w 1996 roku.
Kamienica kryje historie wielu warszawskich rodzin. Pozostały po nich czarno-białe i kolorowe fotografie.
Feliks Świrczewski
W bramie zostały jeszcze ozdobne, kolorowe płytki ceramiczne.
Klatka schodowa odsłania zdobione drzwi do mieszkań.
Feliks Świrczewski
Aż trudno uwierzyć, że za oknem toczy się normalne życie. Tutaj czas zatrzymał się w miejscu.
Odnajdziemy tu także dawne listy ze szkolnych lat. 'Starej pijaczce - młoda pijaczka'.
Feliks Świrczewski
Niecodzienne połączanie. Twórczość Karola Marksa spotkała się z II Wystawą Higieniczną w Warszawie z 1896 roku. W tym samym miejscu odnajdziemy lizol - płyn stosowany do dezynfekcji przedmiotów i pomieszczeń. Toksyczny, żrący i niebezpieczny.
Dzieci w pośpiechu zostawiały swoje ulubione zabawki. Jedno z nich przeprowadziło się do nowego mieszkania bez lalki.
W kamienicy odnajdziemy też symbol świąt Bożego Narodzenia - małą choinkę.
W kamienicy znalazło się również miejsce na mapę Warszawy z 1939 roku. Wygląda na to, że należała do miłośnika historii.
Feliks Świrczewski
Nie mogło zabraknąć akcentów muzycznych. Płyta zespołu Combay Dance Band (niemieckiego zespołu muzyki disco, założonego pod koniec lat 70.) skończyła jako ozdoba parapetu.
Sejf w ścianie? Czemu nie!
Duże wrażenie na fotografie Feliksie Świrczewskim zrobiły piece. Niektóre z nich zachowały się w nie najgorszym stanie. Zostały naczynia i puste opakowania po kawie.
Feliks Świrczewski
Na fotografii widać to, co zostało z kuchni jednego z mieszkańców.
Łóżko, poduszka Fiat, czajnik, woda, papierosy. Wygląda na to, że ktoś się tutaj zadomowił.
Na zdjęciu widzimy pozostałości po piecu. Gruzy nie pomagają fotografom dojść na wyższe partie kamienicy.
Pozostała nawet całkiem nowoczesna wanna.