Tu spotykały się osoby homoseksualne przed erą internetu i Grindra (Tinder w wersji homo) na sekretne tete-a-tete. Z dala od wścibskich i piętnujących spojrzeń reszty społeczeństwa. Które z tych miejsc przetrwały do dziś? Sprawdź gorące punkty na homoerotycznej mapie Warszawy.
Czym jest pikieta? Bo nie będziemy mówić bynajmniej o formie demonstracji, czyli powszechnym rozumieniu tego słowa. Wprost przeciwnie, opisywane tu pikiety związane są nierozerwalnie z zakamarkami, cieniem, odludziem.
Definicja głosi: "Ważnym elementem życia mężczyzn homoseksualnych były pikiety. Pikieta to miejsce publiczne, w którym spotykają się mężczyźni, by poznawać innych mężczyzn lub uprawiać z nimi seks. Najczęściej takimi miejscami są toalety publiczne, parki, kina. Każde większe miasto na świecie ma swoje pikiety."
Jak również: "Roli toalet w komunikacji gejów nie sposób przecenić - zwłaszcza w przeszłości, gdy z innymi miejscami różnie bywało. Zarówno toalety, jak i parki, gdzie przychodzą homoseksualiści w celu poznania ewentualnego partnera, określa się mianem "pikiety" - nazwa oznaczała kiedyś "straż, czujkę wojskową", a następnie - do dziś zresztą - "stacjonarną manifestację". Niektórzy traktują jednak "pikiety" jako miejsca "szybkiego seksu" (...). Z dobrodziejstw "pikiety" korzystali nieraz w historii wielcy luminarze kultury i nauki." ["HomoWarszawa"]
Tak opisywał je w "Lubiewie" Michał Witkowski: "Park nazywa się 'pikieta' albo 'szlak'. Chodzenie po nim to pikietowanie. Pikieta służy do wyrywania. Podrywania, znaczy. Celem obciągu."
Istnienie pikiet sięga przełomu wieku XIX i XX. Swego czasu spacery od jednej pikiety do drugiej zwano "szlakami hańby". Dlaczego? Bo przyciągały złodziejaszków i szantażystów, którzy wiedzieli, że lękający się ujawnienia mężczyźni stanowią łatwy łup. Rozkwit przeżywały w PRL'u.
Autorzy "Gejerelu", pisząc o sytuacji osób homoseksualnych w kontekście stanu wojennego, cytują wypowiedź swego rozmówcy: - Jeden z gejów, zapytany przeze mnie, czy 13 grudnia był przełomem, odpowiedział, że na pikietach nic się nie zmieniło.
Na placu Trzech Krzyży, w sąsiedztwie kawiarń "Lajkonik" czy "Szpilki" znajdował się słynny "Grzybek", czyli toaleta publiczna. Niewielki murowany budynek z blaszaną konstrukcją na szczycie (w kształcie grzybka właśnie), stanął w północno-zachodniej części placu po udzieleniu przez miasto koncesji paryskiemu towarzystwu Compagnie Nouvelle des châlets de commodité pour la France et l'Etranger w roku 1892. Rozebrany w 2005 roku, był ostatnim tego typu obiektem zbudowanym przez francuskie towarzystwo w Warszawie.
Ale w międzyczasie pełnił funkcje nie tylko sanitarne. Licznym zastępom warszawskich homoseksualistów umożliwiał spełnienia seksualne. Gdy grzybek zniknął, przez kilka kolejnych nocy pojawiały się w jego miejscu znicze.
Źródło: NAC
Źródło: NAC
Za legendarny teren nocnych eskapad szlakiem erotycznych doznań uchodzi Park Skaryszewski. Tu mieści się słynna Misianka, dziś cukiernia. Dawniej: szalet miejski, pełniący funkcję analogiczną do wspomnianego Grzybka.
Źródło: FB - Misianka
Demokratyczna przestrzeń szaletu
Bywalcom szaletu nie chodziło raczej o wątpliwej jakości dreszczyk emocji w ustępie. Przyczyną popularności tego typu przybytków był brak alternatywy. Powody? Ostracyzm społeczny oraz deficyt, popularnych dziś lokalów tzw. gejowskich. Przy czym szalet był przestrzenią szalenie demokratyczną, a jego gościnne progi przekraczali jegomoście ze wszystkich warstw społecznych.
Jednak i dziś, w czasach udogodnienia pod postacią internetu, zaciszne i zacienione tereny parku święcą triumfy romansowej popularności. O czym świadczą choćby wypowiedzi z forum dedykowanego osobom homoseksualnym.
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Gdzie czekać na interesantów?
"Tam zawsze ktoś jest, tylko nie zawsze się trafi na młodzika", "Od kilkunastu lat tam bywam od czasu do czasu i niezależnie od pogody i pory roku zawsze ktoś jest, choć często przeważają panowie 50+", "A w którym miejscu się tam czeka na interesantów?" "Panowie, dzięki za dzisiejszą akcję", "Jacyś młodzi bywają? Bo dziś sami emeryci i renciści", "Bieda! Same 30+ i to w słabej formie... takie tereny, a tak marnie".
Już idziemy? Tak od razu?
Mieszkaniec Saskiej Kępy mówi metrowarszawa.pl: - Jakiś czas temu wybrałem się na spacer do tego parku. Usiadłem na ławce nad jeziorkiem. Dosiadł się do mnie pan w wieku 50+. Chwilę mi się poprzyglądał, po czym zagaił: "Nie wie pan, jakiej głębokości jest to jeziorko?". Trochę pogawędziliśmy, ale rozmowa wydała mi się dziwna, poczułem się nieswojo, więc wstałem, żeby odejść. Na co on zareagował zdziwiony: "Już idziemy? Tak od razu?". Odpowiedziałem: "Na pewno ja idę". Zacząłem szybko się oddalać, widziałem, że jeszcze chwilę za mną szedł, ale zaraz przestał. Dopiero znajomi uświadomili mi z czasem specyfikę tego parku, i prawdopodobne, wcale nie niewinne, intencje pana.
Źródło: NAC
Erotyczne przygody w tym rejonie wspomina Jerzy Nasierowski, pisarz, aktor, przez Jerzego Urbana nazwany "pierwszym pedałem III Rzeczpospolitej". W niepublikowanej dotąd trylogii "Pyszczek w pyszczek" opisuje zdarzenie z lato 80.: - Drzewa, krzaki wyraźnie udawały, że nie pamiętają, co się pod nimi działo tej nocy. Pewnie każdej? Też tu parę razy grzeszyłem. W rozkosznym lęku... Każdy z przemykających mrocznymi alejkami cieni mógł być bandziorem z nożem w spodniach, oprócz tego, że księciem z marzeń Kopciuszka-pedała... Był! Oparty o drzewo, młody, dość owszem, niestety w typie Latynosa (kocham blondynów). Podszedłem z wahaniem, mimo grzecznego uśmiechu faceta. W rannym słońcu miał moją metrykę na dłoni. Ale znacząco wywrócił oczami, i rzekł przeciągle: "Dzień dobry". Zeszliśmy schodkami przy parkanie grodzącym Muzeum Wojska, do parku. Żadna kępa jaśminu nie miała dość gęstych liści.
Szukam byka sporta pakera
O tym, że nocne życie homoerotyczne kwitnie tu i współcześnie, można przekonać się, zaglądając ponownie na internetowe fora. "Szukam na dziś w parku byka sporta pakera", "Pozdro dla kolesia, który wczoraj jeździł Veturilo, było zaj*******, chętnie powtórzę", "A może ktoś dzisiaj, pogoda sprzyja", "Jak z frekwencją przy tej pogodzie?".
Źródło: NAC
W okolicy placu Sokratesa Starynkiewicza do lat 80. znajdowała się łaźnia miejska. Wchodziło się do niej od ulicy Nowogrodzkiej. A w środku czekały na przybyłych dwie sauny: sucha i parowa. Oraz prysznice. Służyły jednak nie tylko higienie, ale i rozkoszom cielesnym.
Dawało się 10 złotych pani Hani czy Kazi
Autorzy przewodnika po Warszawie homoseksualnej "Homowarszawa" cytują jednego ze swych rozmówców: - Była sieć łaźni publicznych, których już w ogóle nie ma. To było fantastyczne, bo bardzo dwuznaczne. Wiadomo było, że 90 procent publiczności stanowią geje, ale jednak jakiś odłamek stanowili "cywile". (...) Na pl. Starynkiewicza, w podziemiach, pod "Rzeczpospolitą" - ona była mała, ale odbywały się tam naprawdę orgie sodomskie.
Inny rozmówca dodaje: - Na Starynkiewicza przychodzili wojskowi, milicjanci, dawało się 10 złotych pani Hani czy Kazi, żeby można było sobie popatrzeć, jak się kąpią żołnierze.
W podziemiach dworca, przy zejściu od strony Chałubińskiego/Jana Pawła, mieści się toaleta nosząca znamienite miano "Królowej Warszawskich Szaletów". A przynajmniej do czasu, gdy podczas remontu podzielono ją na dwie części - zauważają autorzy "HomoWarszawy". Podobno przed erą ogłoszeń w pismach gejowskich, o internecie nie wspominając, ściągała tu cała (nie-hetero) Warszawa.
Wchodzą i wchodzą co chwilę
W "HomoWarszawie" dla opisu tego przybytku posłużono się fragmentem tekstu Mariusza Szczygła, z tygodnika "Na Przełaj" (1986): - Klozetowa przeklina coraz częściej. Bo też jej przypadła w opiekę najgorsza "pikieta", to znaczy ubikacja. W męskiej na dziewięć kabin tylko trzy otwiera. Niszczą cholery okropnie. Butelki i strzykawki znajduje. Człowieka leżącego bez ducha też znalazła. (...) I tak narzeka pikietowa, że pięć złotych od każdego wchodzącego nie wyrówna jej strat. Żeby pedałów chociaż przegonić; ale dla nich ubikacja rzecz święta. Wchodzą i wchodzą co chwilę. Jeden to przez cały wieczór pięćdziesiąt razy właził - naliczyła. Nie wie, bo później usnęła. Udawał, że sika. Jego szczęście, iż za sikanie chłopy nie płacą. Stoją tak rzędem przed ścianą z pisuarami, a pisuarów dużo - piętnaście i zaglądają sobie przez ramię. (...) Żeby tych pederastów AIDS do końca zeżarł. (...) Nie mają własnych mieszkań, odtrąceni przez rodzinę, milicja ich gania - to niby gdzie mają z takimi jak oni spotkać się? Nieraz tak ich własnie żałuje, a przeklina dla pozoru, żeby jej pracy nie utrudniali.
Jak wieść homoerotyczna niesie, przestrzenie Dworca Centralnego po dziś dzień dostarczają schronienia (i anonimowości) amatorom cielesnych, podszytych nutą ryzyka, wrażeń.
Źródło: NAC
Źródło: NAC
Źródło: NAC
W te rejony, zwane podobnie jak korytarze Dworca Centralnego "Brodwayem", regularnie pielgrzymowali - i podobno po dziś dzień pielgrzymują - spragnieni wrażeń homoseksualiści. Zwłaszcza w piątki, kiedy to zaczynał się, jak napisano w "HomoWarszawie": "zlot ciot".
Różowe balety
Czytamy: - W ciągu dnia niewielu ich tu przychodzi. Za to wieczorem, szczególnie w piątki i soboty, robi się tutaj prawdziwy "spęd ciot". Na gościnne występy przyjeżdżają ich "siostry" z różnych stron Polski. Wtedy zbierają się w grupkach, rozmawiają, umawiają na nocne spotkania, ustalają u kogo by tu zrobić "różowe balety" (popularne sex-party), czasem w kącie piją "bełta" lub kupioną na pobliskiej mecie "czyściochę". Nieraz jest tu strasznie wesoło" - mówi Dzidek, dwudziestoletni chłopak o jasnej czuprynie i nienagannych manierach - "Jak się któraś z "sióstr" odpicuje, włoży kieckę, szpilki, strzeli sobie makijaż, to wtedy ubaw. Ludzie o mało trupem nie padają z wrażenia. Dlaczego akurat tu się spotykamy? Tak się przyjęło. Przecież gdzieś się musimy spotykać.
Źródło: NAC
Zakamarki dwóch zwłaszcza galerii cieszą się homoerotycznym wzięciem: Arkadii i Złotych Tarasów. O tzw. "Złotej Teresie" czytamy w "HomoWarszawie": - Jak na popularne miejsce centrum handlowe przystało, Złota Teresa dysponuje ponoć miejscem pikietnym - na portalach internetowych wielokrotnie można się spotkać z ogłoszeniami w rodzaju: "wspólne walenie w kiblu koło [tu pada marka drogiego i ekskluzywnego sklepu odzieżowego].
Zróżnicowane funkcje społeczne centrów handlowych
W Arkadii podobnie: - Centra handlowe pełnią już niemal wszystkie funkcje społeczne (...). Skoro niemal wszystkie, to także seksualne. Zakreślona w wyobraźni pikieta na ciemnym odcinku Burakowskiej nie jest możliwa, ponieważ rolę seksodromu bardzo dobrze wypełniają toalety i parkingi Arkadii. (...) anonse internetowe roją się od opisu czwartej kabiny od strony pewnego sieciowego sklepu z ubraniami.
I faktycznie, szybkie przeczesanie internetu wystarczy, by natrafić zarówno na ogłoszenia, jak i wspomnienia dotyczące erotycznych epizodów w przestrzeniach świątyń konsumpcji - jak się okazuje wszelakiej.
Korzystałam z m.in: "Queer Studies. Podręcznik kursu" pod red. J. Kochanowskiego, M. Abramowicz, Roberta Biedronia; "Gejerel" Krzysztofa Tomasika, "HomoWarszawa. Spacerownik historyczno-kulturalny" K. Tomasika, K. Zabłockiego, M. Pietrasa, M. Teodorczyka, M. Minałto, W. Szota i Y. Kostrzewy.