W Warszawie jest mnóstwo miejsc, w których bez problemu można zajrzeć do wnętrza mieszkania sąsiada. Budynki są często budowane tak blisko siebie, że nie da się tego wręcz uniknąć.
Niedawno pisaliśmy o tym, co warszawiacy widzą z okiem swoich mieszkań. Niektóre historie, które usłyszeliśmy były przerażające.
Czytaj więcej: Warszawiacy widzą swoich sąsiadów. 'Obserwowałam go przez rok. Któregoś dnia nagle zniknął'
Mieszkańcy nowego bloku na Saskiej Kępie również muszą przygotować się na przypadkowych podglądaczy. Chodzi o niedawno powstały Dom Saski na warszawskiej Saskiej Kępie.
O sprawie, jako pierwszy poinformował profil na Facebooku Nasz Grochów.
"Wiele wskazuje na to, że piesi korzystający z kładki nad Al. Stanów Zjednoczonych mimowolnie będą patrzeć na życie mieszkańców Domu Saskiego - nowego budynku wzniesionego przy ul. Międzynarodowej 31" - piszą administratorzy w poście.
Fasada budynku składa się z dużych okiem i jest oddalona od kładki o zaledwie kilka metrów.
"Mieszkania widać jak na dłoni. Można nawet odnieść wrażenie, że niemal się do nich wchodzi" - pisze "Nasz Grochów".
Nowi mieszkańcy będą musieli zainwestować w porządne żaluzje albo zasłony. "No chyba, że nie będą mieli nic do ukrycia" - dodają żartobliwie administratorzy.
Osoby, które zobaczyły post na stronie "Nasz Grochów", nie kryją swojego oburzenia. Nie mogą uwierzyć w to, że ktoś zgodził się na usytuowanie budynku dla blisko kładki dla pieszych.
"Jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów budowlanych" - pisze pan Marcin.
"To kolejny przykład braku planowania w budowaniu mieszkań" - dodaje Michał.
"Paranoja żeby stawiać budynek w takim miejscu... Deweloper liczy tylko kasę z zysków" - oskarża Bartłomiej.
"Zastanawiam się, ile kosztują mieszkania 'prosto z kładki'. Czy bardzo mało, bo podglądacze, czy może bardzo dużo, bo sprytna droga na skróty do autobusu 520" - dodaje żartobliwie pani Kasia.
Wśród komentujących nie ma ani jednej osoby, która uważa, że wybór lokalizacji był słuszny.
Niektórzy zauważają, że osoby, które kupiły mieszkanie w Domu Saskim, wiedziały, na co się decydują - kładka stoi tam od wielu lat, więc nie powinni później narzekać, że ktoś zagląda im do mieszkania.
Inni przewidują jednak inny scenariusz. Uważają, że ta sytuacja może powodować problemy. "Obawiam się, że najdalej za rok mieszkańcy zaczną żądać przeniesienia kładki albo umieszczenia na niej ekranów" - pisze pan Konrad.
Podobnie uważa pan Andrzej: Rok po zasiedleniu tego budynku, wspólnota, która tam się zawiąże, zacznie pisać pisma do dzielnicy, miasta i ZDM-u z żądaniem o likwidację kładki. Jak będzie mało, to pójdą do telewizji, prasy. Aż w końcu ktoś się ugnie i kładkę zlikwiduje.
***
Widzisz swojego sąsiada z okna, a on widzi ciebie? Opowiedz nam o tym. Wyślij wiadomość na listy_do_metrowarszawa@agora.pl.