Warszawiacy widzą swoich sąsiadów. "Obserwowałam go przez rok. Któregoś dnia nagle zniknął"

"Ciasne" budownictwo sprawia, że sąsiedzi czasem gołym okiem widzą, co się u nich dzieje. Zapytaliśmy warszawiaków, co widzą ze swoich okien - z własnej woli bądź mimo woli. Niektóre historie bawią, inne... wzruszają do łez.
Widok z okna Widok z okna Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

Co ludzie widzą z okna?

Kasia z Miasteczka Wilanów widzi, jak sąsiedzi z naprzeciwka oglądają filmy pornograficzne na dużej plazmie. Ekran telewizora jest na wprost jej okien.

Klaudia z Ochoty widzi matkę samotnie wychowującą córkę. Co weekend jest u niej nowy facet. Gdy przychodzi, córka zamyka się w pokoju obok, zakłada słuchawki i udaje, że nic nie słyszy. 

Widzi mężczyznę, który dniami i nocami przesiaduje przed laptopem. Chyba jest pisarzem, bo ma dużo książek, a na balkonie biblioteczkę. Musi być samotny, bo nikt go nie odwiedza. Wychodzi z psem na spacer i pali papierosy - jednego za drugim. 

Widzi też parę - mężczyznę pochodzenia romskiego i jego żonę Polkę. Często się kłócą. On ją bije i wyzywa. 

Paulina z ulicy Banacha na Ochocie codziennie rano widzi starsze małżeństwo urzędujące w kuchni. Zachodzi w głowę, dlaczego nigdy nie gaszą światła, nieważne, czy świeci słońce, czy jest pochmurno.

Widzi imprezujące dziewczyny, które często tańczą i głośno śpiewają. Kiedyś z koleżanką tańczyła z nimi do ich muzyki.

Olga z bloku przy ratuszu na Woli, gdy wychodzi na balkon na papierosa, widzi rodzinę, która w mieszkaniu wciąż ma choinkę. Co wieczór ją zapalają i zostawiają włączoną na noc.

Osiedle na Gocławiu Osiedle na Gocławiu Agencja Wyborcza.pl

Blok w blok

Sąsiedzi z warszawskich osiedli widzą się mimo woli - czasem nawet z kilkunastu metrów można dostrzec, co się dzieje u sąsiada. Najlepsze "widoki" mają jednak ci, co mieszkają w tzw. studniach lub kupili bądź wynajęli mieszkanie na osiedlach budowanych w latach 90.

Jak mówi Jarosław Trybuś, dyrektor Muzeum Warszawy, od lat 90. osiedla budowane są według standardów miasta zabudowywanego dla zysku. - Zysk wymusza wykorzystanie przestrzeni. Im większy chcemy mieć zysk, tym ciaśniej będziemy budować - mówi. Dlatego na wielu osiedlach, jak w Miasteczku Wilanów czy osiedlach na Białołęce czy Kabatach, sąsiedzi mogą sobie zaglądać w okna.

Inaczej jest na osiedlach, które powstały w latach 60. i 70. Wtedy cena gruntu nie miała takiego znaczenia. Jak mówi Trybuś, bloki były stawiane w dużych odległościach od siebie. - Moderniści chcieli, aby pod oknami ludzie mieli dużo zieleni, nie chcieli, aby zaglądali sobie w okna - wyjaśnia.

Od lat 90. wracamy do standardów sprzed modernizmu, a nawet do Warszawy XIX-wiecznej. - XIX-wieczne miasta były bardzo gęsto zabudowywane. Warszawa była najgęściej zabudowanym miastem w Europie. Wszystko zmieniło się w 1939 roku. Najpierw miasto zostało zniszczone, potem moderniści budowali stolicę według nowych zasad. Aż do transformacji - mówi Trybuś.

Co widać z okna Co widać z okna Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Cieszyłam się, że żyje

Anna mieszka w kamienicy na Ochocie. Przez około rok obserwowała swojego sąsiada z naprzeciwka. Mieszkał piętro niżej. Był łysy, prawdopodobnie ciężko chorował. Całe dnie leżał w łóżku i oglądał telewizję. W nocy też. - Nie sypiam w nocy. Gdy wszędzie naprzeciwko światła były zgaszone, u niego się paliły - mówi Anna.

Czasem odwiedzali go jego bliscy. - W jednym pokoju leżał on, w drugim siedzieli oni, a wokół nich chodził pies - opowiada.

Mężczyzna czasem znikał na kilka dni. Anna podejrzewa, że szedł do szpitala. - Potem wracał - mówi. Nie wie, czy sąsiad wiedział, że Anna mu się czasem przygląda. - Nigdy nie spoglądał w moją stronę. Tylko raz wydawało mi się, że zakrył twarz ramieniem. Jakby specjalnie chciał się schować - opowiada.

Dlaczego Anna sprawdzała, czy jej sąsiad wciąż tam jest? - Jakiś czas temu dowiedziałam się, że mogę mieć raka płuc. Czekałam na diagnozę. W tym czasie dużo myślałam o śmierci. Bardzo się jej bałam. Codziennie sprawdzałam, czy on żyje. Gdy tam był, cieszyłam się. Myślałam, że nawet w takim stanie można długo żyć - mówi Anna.

Gdy Anna dowiedziała się, że nowotwór nie jest złośliwy, odczuła ulgę i przestała obserwować sąsiada. - Prawie o nim zapomniałam, aż któregoś dnia nagle zniknął. To było w okolicach Bożego Narodzenia. Od tamtej pory światła w jego pokoju są zgaszone - mówi Anna.

Opiekunka do dziecka Opiekunka do dziecka istockphoto

Są plusy i minusy

Kasia, która mieszka w Miasteczku Wilanów, mówi, że na osiedlu w Wilanowie bez rolet się nie obejdzie. - Najgorzej mają osoby mieszkające na parterze. Wszyscy widzą wszystko - opowiada.

Ale, jak podkreśla, są dwie strony medalu. Dzięki niewielkiej odległości między mieszkaniami, udało się jej znajomym złapać 'sprawcę' na gorącym uczynku. - Moi znajomi zatrudnili opiekunkę do dziecka. Zauważyli, że po jakimś czasie dziecko zaczęło się nietypowo zachowywać, było zalęknione, przestraszone - opowiada. - Postanowili sprawdzić, co się dzieje podczas ich nieobecności, a gdy niania jest w domu sama z ich dzieckiem. 

Poszli do sąsiada mieszkającego naprzeciwko, z którego okien mieli doskonały widok na wnętrze swojego mieszkania. - Okazało się, że opiekunka krzyczy na dziecko, źle je traktuje. Tego samego dnia kobieta została zwolniona - dodaje Kasia.

Okno Okno Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Bliskość okien... zbliża

Nieduża odległość między oknami nie zawsze irytuje, ale sprawia, że ludzie się do siebie zbliżają. Agnieszka, która mieszka w okolicach pl. Kasztelańskiego mówi, że uwielbia swoich sąsiadów i wie o nich prawie wszystko. A oni o niej. - Naprzeciwko mnie mieszka pewna para, często odbywają się u nich spotkania rodzinne. Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać, ale po roku obserwowania się z okna, mam wrażenie, że całkiem dobrze się znamy. Wydają się fajnymi ludźmi. Spodziewają się dziecka i wyglądają na zgraną parę - opowiada.

W swoim mieszkaniu Agnieszka czuje się swobodnie. - Wiem, że sąsiedzi mnie widzą. Ale się nie krępuję. Z psem na spacer wychodzę w samym szlafroku - śmieje się. Sąsiedzi Agnieszki też się raczej nie krępują. - Latem pani z naprzeciwka lepiła pierogi rozebrana do połowy. Jej piersi sięgały pasa! Był ogromny upał. Nic sobie nie robiła z tego, że ją widzimy - opowiada.

Agnieszka mówi, że osiedle jest małe. - Jest nas dosłownie kilka osób. Czujemy się tu jak w domku jednorodzinnym. Pomagamy sobie. Dzięki temu czuję się tu bezpiecznie. Nie chciałabym się stąd wyprowadzać - mówi Agnieszka i przytacza pewną sytuację. - Raz dostrzegliśmy z okien, że ktoś włamuje się do sąsiada. Złodzieje od razu zostali przepędzeni - opowiada.

Papieros Papieros Michał Łepecki / Agencja Wyborcza.pl

Namierzyłam dilera

Pani Maria mieszka na osiedlu Rakowiec. Wieczorem, gdy już dzieci pójdą spać, pali w oknie papierosy. - Widzę wszystko - mówi i opowiada: W oknie naprzeciwko widziałam, jak dochodzi do awantur. Córka znęcała się nad matką. Zrobiłam wywiad wśród sąsiadów. Okazało się, że dziewczyna jest adoptowana i problemowa. Kiedyś nie wytrzymałam i zwróciłam jej uwagę, że nie należy się tak zachowywać wobec swoich rodziców. Dowiedziała się, gdzie mieszkam i napisała mi list z pogróżkami. Włożyła go w drzwi. Zgłosiłam sprawę na policję. Po tym wszystkim trochę się uspokoiła, ale awantury wciąż się zdarzają - opowiada pani Maria.

Przekonuje, że paląc papierosa w oknie, namierzyła również dilera. - Facet w dresie, nawet po 23 wyłaził ze śmieciami. Była to dla mnie zagadka. Kilka razy zauważyłam, jak pod blok podjeżdżają samochody, a on coś komuś przekazuje. Znam dzielnicowego. Gdy zapytał, czy coś się u nas dzieje niepokojącego, opowiedziałam mu o tej sytuacji. Okazało się, że nie ja pierwsza go wyhaczyłam. Koleś pewnego dnia po prostu zniknął - opowiada.

Osiedle na Ursynowie Osiedle na Ursynowie Jacek Marczewski/ Agencja Wyborcza.pl

Robił mi zdjęcia

Nie zawsze to my jesteśmy tymi, którzy widzą, co robią sąsiedzi, ale sami stanowimy obiekt fascynacji podglądaczy.

Pani Anna, która mieszka na jednym z osiedli na Bemowie podejrzewa, że jej sąsiad z naprzeciwka przez długi czas obserwował ją i... robił jej zdjęcia. - Widziałam, jak siedzi w oknie i patrzy w moją stronę. Prawie codziennie, między 19 a 21. Kilka razy zauważyłam jakieś tajemnicze błyski - mówi Anna. Nie wie, kim jest ten mężczyzna. - W końcu założyłam rolety i chyba się zorientował, że się domyśliłam, że mnie obserwuje. Nikomu tego nie zgłaszałam, bo ciężko byłoby cokolwiek udowodnić. Problem rozwiązałam, zakrywając okna - dodaje.

- Zazwyczaj to mnie sąsiedzi podglądają - mówi Patryk z Gocławia. - Mieszkam na parterze, w mieszkaniu z ogródkiem. Bardzo często ktoś, np. podczas spaceru z psem, podchodzi do ogrodzenia i patrzy, co się u mnie dzieje. Gdy to zauważam, zaczynam mu machać. Wtedy zazwyczaj się peszy i ucieka - opowiada.

- Tak samo ludzie z budynku naprzeciwko. Widzę, że stoją w oknie i się gapią. Wtedy macham do nich i widzę szybki ruch firanką. Od razu odchodzą od okna. Wstydzą się, gdy ich przyłapuję. Zazwyczaj cenię swoją prywatność i zasłaniam rolety. Ale zdarza mi się, że specjalnie wystawię sąsiadów na próbę, żeby poobserwować to typowe polskie zachowanie - dodaje.

Mimo tych niedogodności, pan Patryk nigdy nie wyprowadzi się ze swojego mieszkania. - Kocham mieć ogródek, wyjść sobie latem z laptopem popracować, zrobić grilla. 20 lat mieszkałem na 4. piętrze i miałem dość. Zejście na parter to był dobry pomysł - mówi.

Sytuacje z sąsiadami traktuje jako zabawny dodatek do swojego codziennego życia. - Najbardziej tylko irytuje mnie, gdy mam odsłonięte okno w łazience i widzę, jak ktoś stoi na chodniku i się na mnie patrzy. Nie wiem, co w tym ciekawego. Czasem tylko gest Kozakiewicza pomaga - podsumowuje.

Miasteczko Wilanów Miasteczko Wilanów Dawid Żuchowicz/ Agencja Wyborcza.pl

Będzie ciaśniej

Okazuje się, że trend na ciasne budownictwo nie mija, wręcz przeciwnie. Według nowych przepisów, które weszły w życie 1 stycznia 2018 roku, budynki mogą być stawiane nie, jak było wcześniej, minimum osiem metrów od siebie, ale zaledwie cztery. Dotyczy to również ścian z drzwiami i oknami.

- To sprawi, że łatwiej będzie budować budynki ciaśniej ustawione, co ma poprawić wartość zabudowy miejskiej - informuje Marcin Krasoń z Home Broker.

Nowe zasady, jak informuje Krasoń, uporządkują budowanie, ale nie zmienią tego, że deweloperzy będą próbowali wykorzystać dostępne tereny jak tylko się da.

- Od kilkunastu lat buduje się 'blok w blok', sąsiedzi mogą sobie zaglądać w okna, powstają bloki w różnorakich kształtach generujące tak zwane studnie, czyli obudowaną przestrzeń, gdzie dociera mniej światła, za to więcej dźwięku od sąsiadów - wyjaśnia Krasoń.

Jak dodaje, w ostatnich latach wiele się pod tym względem nie zmieniło. - Nowe osiedla są pod tym względem podobne do tych sprzed 10 czy 14 lat. Przepisy nie definiują odległości pomiędzy oknami, mówią jedynie o poziomie nasłonecznienia i odległości poszczególnych ścian od granicy działki - wyjaśnia.

Nie zasłaniam okien

Pani Jolanta z bloku przy Al. Jerozolimskich widzi młodą dziewczynę, która biega po domu w samych majtkach.

Żona pana Marcina obserwuje, jak inni mają urządzone mieszkania. Szuka inspiracji.

Andrzej z bloku na Woli widzi parę, która uprawia seks. Nie zasłaniają okien. Dziewczyna mu się podoba. 

Krystian z ul. Korotyńskiego widzi, jak sąsiedzi wyrzucają śmieci przez balkon.

Córka pana Arkadiusza, który mieszka w bloku na Woli, przez wiele lat była zakochana w chłopaku z 8. piętra po prawej.

Marta z Białołęki świadomie nie zasłania okien.

Co widzisz ze swojego okna? Zaobserwowałeś interesującą sytuację? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl

Więcej o: