Gdzie w stolicy handluje się miłością? "Jak się trochę pomieszka, to na oko można ocenić, która to prostytutka"

W Warszawie jest kilkanaście miejsc, gdzie wieczorami pojawiają się prostytutki, by ciałem zarobić na chleb. Najsłynniejszy pigalak jest w centrum, ale swoje miejsca mają też inne dzielnice. A jak było sto lat temu?
Prostytutki w domu publicznym na zdjęciu z przełomu XIX i XX w. Prostytutki w domu publicznym na zdjęciu z przełomu XIX i XX w. Fot. Wikimedia

Przedwojenne handlarki miłością

Przed wojną na ulicach prostytuowały się głównie kobiety w wieku od 18 do 25 lat, przeważnie pochodzące z biednych rodzin wiejskich czy robotniczych. To właśnie bieda miała decydować o tym, że młode kobiety zarabiały jako córy Koryntu. Ile? Paweł Rzewuski w książce "Warszawa - miasto grzechu: Prostytucja w II RP" opisywał, że była to kwota około 15 złotych tygodniowo, co na tamtejsze realia warszawskie było sumą dość wysoką. Do 1930 roku w Warszawie pracowało około 3500 prostytutek. Gdzie można było je spotkać?

Wacław Zaleski w wydanej w 1927 roku książce "Prostytucja w powojennej Warszawie" opisywał, że na ulicy Śniadeckich, w Ogrodzie Saskim oraz niemal w całym Śródmieściu. "Jest przy ulicy Pięknej między Lwowską a Koszykową szereg wysokich kamienic, których tylne okna wychodzą ku halom targowym. Domy te jeszcze przed wojną były zawsze przepełnione prostytutkami."

Dwie prostytutki na ul. Marszałkowskiej / 1925 rok.
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Według Zalewskiego warszawskie kobiety szukały klientów także przed gmachem Dworca Głównego, a prowadziły ich do wynajmowanych pokojów hotelowych. Lupanary były w Warszawie niemal wszędzie: "Domy schadzek tolerowane przez gospodarzy pobierających od procederzystów nierządu kolosalne komorne mieszczą się w najpiękniejszych domach ulicy Marszałkowskiej. wzdłuż Nowogrodzkiej, wdarły się już one w Aleje Jerozolimskie, gnieżdżą się niemal w każdym domu ulicy Widok, wzdłuż Chmielnej od Brackiej do Wielkiej i z każdym miesiącem posuwają do dzielnic dotychczas jeszcze czystych" - czytamy.

Z kolei Rzewuski dodaje, że najwięcej hoteli, gdzie można było zażyć uciech cielesnych, znajdowało się przy ulicy Chmielnej.

Nocna Warszawa Nocna Warszawa Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl

Słynny Pigalak za Marriottem

Gdzie dziś prostytutki czekają na klientów? W Warszawie jest kilkadziesiąt takich miejsc. Są nimi skwery, parki, czasem panie mają swoje "rewiry" na małych, dzielnicowych uliczkach. Jest ich tak dużo, że powstały specjalne portale i fora. Klienci z Warszawy wymieniają się tam informacjami, gdzie można spotkać współczesną córę Koryntu. "Gdzie w Warszawie pigalak?" oraz "Gdzie najlepsze lody w mieście?" - to tylko niektóre z nich.

Czytaj także: Kupili mieszkanie po agencji towarzyskiej. Pod piekarnikiem znaleźli szokujące zapiski prostytutek

Najsłynniejsze miejsce znajduje się w samym centrum Warszawy i nazywane jest "pigalakiem". - Pigalak? A to pan pójdzie na Nowogrodzką, tam cała ulica wieczorami pełna jest prostytutek - mówi Andrzej, mieszkaniec ulicy Emilii Plater. Dodaje, że śródmiejski pigalak przez wielu uznawany jest wręcz za historyczny i legendarny, bo istnieje od końca II wojny światowej.

Miejsce, o którym opowiada Andrzej, znajduje się między Alejami Jerozolimskimi a ulicą Nowogrodzką. Chodzi dokładnie o skrzyżowanie Nowogrodzkiej z Emilii Plater oraz Nowogrodzkiej i Poznańskiej. - Słynny jest też skwer na rogu Poznańskiej i Wspólnej - szybko dopowiada mieszkaniec stolicy.

Czy temat w jakikolwiek sposób go onieśmiela albo bulwersuje? 55-latek mówi, że nie. O tym, że tam zbierają się prostytutki wiedział od zawsze. 

- Najwięcej roboty to te kobity miała w latach 90., jak się Polacy trochę dorobili kasy - mówi 55-latek.

ARESZT - PROSTYTUTKA - BRYGADA PIERWSZEJ INTERWENCJI - KM 1342/20
Fot. KRZYSZTOF MILLER

Fakt. To, jak prężny był to wtedy biznes świadczą choćby słowa Jarosława Maringe, pseudonim "Chińczyk", który w latach 90. należał do jednej z najsłynniejszych grup przestępczych w Polsce i zajmował się także seksbiznesem. W wywiadzie z magazynem "Logo" mówił, że ściągał haracz od warszawskich alfonsów. Na pytanie, ilu sutenerów miał pod sobą, "Chińczyk" mówi: - Całe warszawskie Śródmieście, a więc w różnych okresach między 50 a 100 osób musiało mi się opłacać. W ten sposób poznałem mnóstwo ludzi, w tym również prostytutek.

'Paragraf Zero', 1957 r. 'Paragraf Zero', 1957 r. Kard z filmu

Seksbiznes w PRL-u

Miejsca, gdzie w Warszawie pracowały, bądź też wciąż pracują, uliczne prostytutki opisywali zarówno przedwojenni obserwatorzy życia publicznego, jak i współcześni świadkowie seksbiznesu. Z ich relacji wynika, że w ciągu ostatnich stu lat warszawskie prostytutki najczęściej można było spotkać w Śródmieściu czy Powiślu. Nie inaczej było w PRL-u. Najpełniejszy obraz stołecznej prostytucji pokazał 17-minutowy dokument "Paragraf Zero" autorstwa Włodzimierza Borowika.

Film został nakręcony w 1957 roku i odkrywa przed widzem życie ówczesnych stołecznych handlarek miłością. W obrazie Borowika widzimy zatrzymane przez milicję kobiety, które według autorów są właśnie prostytutkami. Z opowiadań samych kobiet wynika, że pracowały zarówno w CEDET, czyli w słynnym Centralnym Domu Towarowym przy Alejach Jerozolimskich, jak i w hotelu Polonia. Mieszkańcy Warszawy doskonale pamiętają to do dziś.


Screen z filmu

- Przyznam, że nigdy nie korzystałem z oferty prostytutek, bo mam żonę, ale i tak wiadomo było, że kręcą się po stołecznych lokalach gastronomicznych czy konkretnych ulicach - wspomina pan Wacław, mieszkaniec Alej Jerozolimskich, którego spotykam w okolicach budującego się na nowo CEDET-u.

Mówi, że można było je spotkać także pod Pałacem Kultury.

- To jest dość ciekawe, bo z jednej strony władza PRL nieprzychylnie patrzyła na prostytutki, bo przecież to była patologia. Z drugiej, panienkę do towarzystwa można było znaleźć bez trudu wszędzie. Nawet przed wielkim darem od Ruskich - śmieje się 70-latek.

Prostytutka wypadła przez okno Prostytutka wypadła przez okno Fot. Dominik Sosnowski | Flickr | Zdjęcie ilustracjne

Dziś? Nie tylko za Marriottem, nie tylko kobieta

Okolice Marriotta to jednak nie wszystko. Bardzo popularnym miejscem jest skwer pomiędzy ulicami Emilii Plater, Wilczą a Koszykową. To, że właśnie tu spotykają się kobiety lekkich obyczajów, wiedzą chyba wszyscy mieszkańcy Śródmieścia. Studentka Politechniki, która mieszka przy Wilczej, mówi, że prostytutki spotykają się w okolicy stacji benzynowej na Koszykowej. Podkreśla też, że osobiście ją to nie interesuje.

- Jak się trochę w centrum pomieszka, to po jakimś czasie na oko można ocenić, które z pań mijanych na ulicy, są prostytutkami - mówi.

Inni mieszkańcy dodają, że seks za pieniądze można znaleźć także przy ulicy Wiejskiej oraz w okolicy Dworca Centralnego.

We wszystkich tych miejscach są nie tylko kobiety. Okazji do zarobku szukają także mężczyźni, choć trudniej ich dostrzec. Pani Anna, która mieszka na ulicy Hożej przyznaje, że w jej okolicy często można spotkać tzw. escortów.

Zobacz także:  Warszawski chłopak do towarzystwa zdradza: Najdziwniejsi klienci? Księża i kibole

- Na pierwszy rzut oka są nie do rozpoznania. Wyglądają bardzo normalnie: noszą zwykłe jeansy i kurtki. Nie są jak kobiety, które od razu rzucają się w oczy. Ja nauczyłam się ich już rozpoznawać. Widzę ich tu codziennie, tych samych młodych chłopaków, którzy spacerują Wilczą, Hożą czy Poznańską. Często mam wrażenie, że to bardzo młodzi chłopcy, wręcz nastolatki - mówi 34-latka.

A co jeśli ktoś szuka przygód poza ścisłym centrum? Bez obaw. Na Tarchominie prostytutki pracują na rogu ulic Sprawnej i Ugorek, co zdradzają sami mieszkańcy dzielnicy: - Mieszkam niedaleko Aluzyjnej i czasami spotykam młode panie, gdy wychodzę z psem na spacer - mówi pani Wanda, 67-letnia mieszkanka Tarchomina. Seniorka dodaje, że widok młodych dziewcząt, które w ten sposób chcą zarobić na życie, bardzo ją smuci.

- Wie pan, tymi dziewczynami powinna zająć się policja, pomóc im wyjść z tego biznesu, bo one nawet nie zdają sobie sprawy, że robią sobie krzywdę na całe życie, będą miały zniszczoną psychikę. Ale to jest taka szara strefa, że nikt tego nigdy dobrze nie zbada i nie zlikwiduje. Szkoda - mówi seniorka z Tarchomina.

Znasz sekrety seksbiznesu w Warszawie? Opowiedz nam o tym. Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku. 

Więcej o: