Podczas tego typu wydarzeń jest co kupić. Jak informują organizatorzy targów w Hali Gwardii, nietrafionych prezentów jest w sumie od 8 do nawet 14 procent spośród wszystkich. Czego zatem najchętniej pozbywają się mieszkańcy Warszawy?
- Dostałam od teściowej prezent w postaci kredensu pełnego porcelany, ale nie wszystkie przedmioty były w moim guście, więc postanowiłam je sprzedać - mówi Małgorzata, której stoisko podczas targu niechcianych prezentów było najczęściej odwiedzane. - Miałam cztery pudła pełne porcelany i szkła, ale sprzedałam niemal wszystkie przedmioty - wyjaśnia.
Wśród wystawionych na sprzedaż przedmiotów było szkło, kryształy, czeska porcelana użytkowa czy biżuteria. - Najchętniej ludzie kupowali filiżanki. Sprzedałam wszystkie, jakie miałam - mówi Małgorzata.
Niechciane przedmioty dla kogoś innego mogą okazać się cennym znaleziskiem. - Wychodzę z założenia, że nie wolno wyrzucać na śmietnik dobrych rzeczy, a warto je komuś oddać czy sprzedać za symboliczną sumę - twierdzi. - Dziś sprzedałam dwa flakony perfum, które dostałam w prezencie, ale nie są to moje zapachy. Dla innych pań okazały się idealne - dodaje Małgorzata.
Na stoisku obok swoje przedmioty sprzedaje pani Alicja. Wśród niechcianych prezentów można było u niej kupić torebkę czy kapcie. I jak się okazało, odzież tego dnia była chodliwym towarem. - Sprzedałam dziś torebkę ze skóry węgorza, którą dostałam od pewnego mężczyzny, ale nie jest to przedmiot w moim guście. Ostatecznie odsprzedałam ją za 50 złotych, a kupcem okazał się pan - opowiada.
Co sądzi o targu nietrafionymi prezentami? - Dobra idea, ponieważ nie tylko można coś sprzedać, ale przede wszystkim poszerzyć znajomości i poznać innych ludzi z miasta - mówi Alicja.
Wśród niechcianych prezentów znalazły się także kosmetyki, a nawet artykuły spożywcze. Skąd pomysł, by nawet je sprzedawać? Według warszawiaków, którzy uczestniczyli w targu, lepiej oddać niechciany prezent za darmo niż wyrzucić do kosza. - Kawę mam za 17 złotych, ale można się targować - mówi z uśmiechem sprzedawczyni. - Sprzedaję kawę, bo osobiście za nią nie przepadam, ale może komuś się przyda - dodaje.
Prócz kawy warszawianka sprzedawała także kosmetyki czy książki, które dostała w prezencie pod choinkę. Zaznaczyła jednak, że choć miało się dziś targować nietrafionymi prezentami, wśród sprzedawców jest wiele prywatnych firm. - Czuję się trochę oszukana, bo sprzedaje coś używanego, gdy obok stoją ludzie z nowymi produktami, a przecież nie o to chodziło w wydarzeniu - złości się.
Fakt, w ciągu dnia na targu pojawili się sprzedawcy nowych rzeczy. I tak na Targu Niechcianych Prezentów można było kupić zarówno nowe kosmetyki, jak i gadżety związane z Warszawą. Pomysłu jednak broni znana blogerka i fotografka Aleksandra Łogusz:
- Chcieliśmy iść na przekór i pokazać prezenty chciane - mówi Łogusz, która od lat zajmuje się fotografią Warszawy i na targu wystawiła swoje prace. - Chcemy pokazać, że prezent związany z Polską nie musi być kiczowaty jak ciupaga "Made in China", ale może być wręcz elegancki, co widać po przedmiotach, które można u mnie kupić - dodaje.
Znalazły się tu magnesy, kalendarze oraz kubki z wizerunkiem Warszawy. - Stoję tu od rana i wielu warszawiaków kupiło u mnie gadżety. Najlepiej poszedł album ze zdjęciami Warszawy. Jest godzina 15 i nie mam już ani jednego - wyznaje.
Co jeszcze sprzedawali prywatni handlarze? Kosmetyki z aloesu, plecione torby na zakupy czy nawet książkę o renowacji mebli, którą promowała sama autorka.
- Co zrobić z nietrafionym prezentem w postaci mebla? Przynieść go do mnie - mówi Małgorzata Margas, autorka i osoba, która na co dzień zajmuje się przerabianiem mebli. - Warszawiakom meble jako prezenty zdarzają się bardzo rzadko, natomiast gdy się już to zdarzy, taki prezent wymaga renowacji i trafia wtedy do mnie - mówi.
- Są to często meble po dziadkach czy rodzicach i wymagają odświeżenia. Chociażby dlatego, że nie pasuje nam styl, a o gustach się przecież nie rozmawia - kończy Margas.
Niestety, nie wszyscy uczestnicy targu byli zadowoleni z faktu, że zamiast przedmiotów w atrakcyjnych cenach, pojawiły się kramy z produktami, za które trzeba było zapłacić nawet sto złotych: - Dla mnie to się mija z celem, bo albo sprzedajemy osobiste przedmioty, które są niechcianymi prezentami, albo wykorzystujemy wydarzenie to zarobienia kasy i sprzedajemy swoje produkty - mówi pani Ewa, która tego dnia próbowała sprzedać kilka rzeczy z prywatnej szafy.
Inni dodawali, że nowe i drogie produkty zdominowały te, które przynieśli ze swoich domów warszawiacy, i to wielu osobom popsuło zabawę: - Byłam tu od rana i myślałam, że będzie fajna zabawa, będzie można coś sprzedać, kogoś poznać, a może nawet się wymienić niechcianym prezentem. A powstał zwykły targ nowymi rzeczami. Ja nic nie sprzedałam - żali się kolejna osoba.
Jeszcze inaczej postąpiła Fundacja Viva, która działa na rzecz ratowania zwierząt i wykorzystała Targ Nietrafionych Prezentów do edukowania warszawiaków w zakresie praw zwierząt. - Kupno zwierzaka jest złym pomysłem, jeżeli chodzi o prezent - mówią wolontariusze fundacji Viva. - Dlaczego? Bo zazwyczaj kończy się tak, że gdy zwierzak okazuje się nietrafionym prezentem, to się go zostawia - przyznają.
Na stoisku fundacji można było nie tylko porozmawiać o tym, że pies to nie najlepszy pomysł na prezent, ale także wesprzeć finansowo Vivę kupując m.in. kalendarze ze zdjęciami zwierząt.
- Ważne, nie wiemy, czy nie najważniejsze, jest to, że możemy podczas takich akcji porozmawiać z ludźmi - zaznaczają wolontariusze. Jak dodają, podczas Targu Nietrafionych Prezentów przychodzili do stoiska warszawiacy i zdobywali wiedzę na temat schronisk czy psów stamtąd.
I choć nie ma dokładnych danych, ile psów i innych zwierząt trafia po Świętach do schronisk, to wolontariusze Viva mówią, że rocznie liczba ta przekracza 100 tysięcy pupili. - Jestem absolutnie przeciwna kupowaniu zwierząt jako prezenty czy to pod choinkę, czy w ogóle - mówi pani Alicja, uczestniczka targu. - Myślę, że to bardzo dobry temat w kontekście wydarzenia. Warto się zatrzymać i dowiedzieć, jak bardzo nietrafiony prezent może okazać się krzywdzący. W tym wypadku przez naszą próżność i głupotę cierpią zwierzęta - dodaje.
Co myślicie o przedsięwzięciu? Często dostajecie nietrafione prezenty a może... sami takie dajecie? Piszcie na metrowarszawa@agora.pl lub w prywatnej wiadomości na Facebooku.