Jakich nietrafionych prezentów warszawiacy najchętniej się pozbywają? Ubrań, porcelany... Ale o tym byś nie pomyślał

Rzadko zdarza się, żeby wszystkie prezenty, którymi obdarzy nas rodzina czy znajomi w święta, były trafione. Można taki podarek postawić na półkę, schować głęboko w ciemnej piwnicy lub... sprzedać. O niezadowolonych z prezentów warszawiakach pomyśleli organizatorzy targów niechcianych prezentów. Czego mieszkańcy próbują się pozbyć? Co schodzi jak ciepłe bułeczki, a czego nie zechce nikt?
Taki przedmiot można było dostać na targu Taki przedmiot można było dostać na targu Tomasz Golonko

Kredens od teściowej pełen porcelany

Podczas tego typu wydarzeń jest co kupić. Jak informują organizatorzy targów w Hali Gwardii, nietrafionych prezentów jest w sumie od 8 do nawet 14 procent spośród wszystkich. Czego zatem najchętniej pozbywają się mieszkańcy Warszawy?

- Dostałam od teściowej prezent w postaci kredensu pełnego porcelany, ale nie wszystkie przedmioty były w moim guście, więc postanowiłam je sprzedać - mówi Małgorzata, której stoisko podczas targu niechcianych prezentów było najczęściej odwiedzane. - Miałam cztery pudła pełne porcelany i szkła, ale sprzedałam niemal wszystkie przedmioty - wyjaśnia.

To też można było kupić na targu To też można było kupić na targu Tomek Golonko

Filiżanki, perfumy...

Wśród wystawionych na sprzedaż przedmiotów było szkło, kryształy, czeska porcelana użytkowa czy biżuteria. - Najchętniej ludzie kupowali filiżanki. Sprzedałam wszystkie, jakie miałam - mówi Małgorzata.

Niechciane przedmioty dla kogoś innego mogą okazać się cennym znaleziskiem. - Wychodzę z założenia, że nie wolno wyrzucać na śmietnik dobrych rzeczy, a warto je komuś oddać czy sprzedać za symboliczną sumę - twierdzi. - Dziś sprzedałam dwa flakony perfum, które dostałam w prezencie, ale nie są to moje zapachy. Dla innych pań okazały się idealne - dodaje Małgorzata.

Targi na Hali Gwardii Targi na Hali Gwardii Tomasz Golonko

Można poznać innych

Na stoisku obok swoje przedmioty sprzedaje pani Alicja. Wśród niechcianych prezentów można było u niej kupić torebkę czy kapcie. I jak się okazało, odzież tego dnia była chodliwym towarem. - Sprzedałam dziś torebkę ze skóry węgorza, którą dostałam od pewnego mężczyzny, ale nie jest to przedmiot w moim guście. Ostatecznie odsprzedałam ją za 50 złotych, a kupcem okazał się pan - opowiada.

Co sądzi o targu nietrafionymi prezentami? - Dobra idea, ponieważ nie tylko można coś sprzedać, ale przede wszystkim poszerzyć znajomości i poznać innych ludzi z miasta - mówi Alicja.

Takie rzeczy można było kupić w niedzielę w Hali Gwardii Takie rzeczy można było kupić w niedzielę w Hali Gwardii Tomasz Golonko

Jedzenie lepiej oddać niż wyrzucić

Wśród niechcianych prezentów znalazły się także kosmetyki, a nawet artykuły spożywcze. Skąd pomysł, by nawet je sprzedawać? Według warszawiaków, którzy uczestniczyli w targu, lepiej oddać niechciany prezent za darmo niż wyrzucić do kosza. - Kawę mam za 17 złotych, ale można się targować - mówi z uśmiechem sprzedawczyni. - Sprzedaję kawę, bo osobiście za nią nie przepadam, ale może komuś się przyda - dodaje.

Prócz kawy warszawianka sprzedawała także kosmetyki czy książki, które dostała w prezencie pod choinkę. Zaznaczyła jednak, że choć miało się dziś targować nietrafionymi prezentami, wśród sprzedawców jest wiele prywatnych firm. - Czuję się trochę oszukana, bo sprzedaje coś używanego, gdy obok stoją ludzie z nowymi produktami, a przecież nie o to chodziło w wydarzeniu - złości się.

Przedmiot do kupienia Przedmiot do kupienia Tomasz Golonko

Zamiast niechcianych prezentów, stoiska z nowymi rzeczami

Fakt, w ciągu dnia na targu pojawili się sprzedawcy nowych rzeczy. I tak na Targu Niechcianych Prezentów można było kupić zarówno nowe kosmetyki, jak i gadżety związane z Warszawą. Pomysłu jednak broni znana blogerka i fotografka Aleksandra Łogusz:

- Chcieliśmy iść na przekór i pokazać prezenty chciane - mówi Łogusz, która od lat zajmuje się fotografią Warszawy i na targu wystawiła swoje prace. - Chcemy pokazać, że prezent związany z Polską nie musi być kiczowaty jak ciupaga "Made in China", ale może być wręcz elegancki, co widać po przedmiotach, które można u mnie kupić - dodaje.

Znalazły się tu magnesy, kalendarze oraz kubki z wizerunkiem Warszawy. - Stoję tu od rana i wielu warszawiaków kupiło u mnie gadżety. Najlepiej poszedł album ze zdjęciami Warszawy. Jest godzina 15 i nie mam już ani jednego - wyznaje.

Małgorzata Margas Małgorzata Margas Tomasz Golonko

Przerabianie niechcianych mebli

Co jeszcze sprzedawali prywatni handlarze? Kosmetyki z aloesu, plecione torby na zakupy czy nawet książkę o renowacji mebli, którą promowała sama autorka.

- Co zrobić z nietrafionym prezentem w postaci mebla? Przynieść go do mnie - mówi Małgorzata Margas, autorka i osoba, która na co dzień zajmuje się przerabianiem mebli. - Warszawiakom meble jako prezenty zdarzają się bardzo rzadko, natomiast gdy się już to zdarzy, taki prezent wymaga renowacji i trafia wtedy do mnie - mówi.

- Są to często meble po dziadkach czy rodzicach i wymagają odświeżenia. Chociażby dlatego, że nie pasuje nam styl, a o gustach się przecież nie rozmawia - kończy Margas.

Stoisko z kosmetykami Stoisko z kosmetykami Tomasz Golonko

Nie wszyscy zadowoleni z obrotu sprawy

Niestety, nie wszyscy uczestnicy targu byli zadowoleni z faktu, że zamiast przedmiotów w atrakcyjnych cenach, pojawiły się kramy z produktami, za które trzeba było zapłacić nawet sto złotych: - Dla mnie to się mija z celem, bo albo sprzedajemy osobiste przedmioty, które są niechcianymi prezentami, albo wykorzystujemy wydarzenie to zarobienia kasy i sprzedajemy swoje produkty - mówi pani Ewa, która tego dnia próbowała sprzedać kilka rzeczy z prywatnej szafy.

Inni dodawali, że nowe i drogie produkty zdominowały te, które przynieśli ze swoich domów warszawiacy, i to wielu osobom popsuło zabawę: - Byłam tu od rana i myślałam, że będzie fajna zabawa, będzie można coś sprzedać, kogoś poznać, a może nawet się wymienić niechcianym prezentem. A powstał zwykły targ nowymi rzeczami. Ja nic nie sprzedałam - żali się kolejna osoba.

Fundacja Viva i jej stoisko Fundacja Viva i jej stoisko Tomasz Golonko

Pies pod choinkę?

Jeszcze inaczej postąpiła Fundacja Viva, która działa na rzecz ratowania zwierząt i wykorzystała Targ Nietrafionych Prezentów do edukowania warszawiaków w zakresie praw zwierząt. - Kupno zwierzaka jest złym pomysłem, jeżeli chodzi o prezent - mówią wolontariusze fundacji Viva. - Dlaczego? Bo zazwyczaj kończy się tak, że gdy zwierzak okazuje się nietrafionym prezentem, to się go zostawia - przyznają.

Na stoisku fundacji można było nie tylko porozmawiać o tym, że pies to nie najlepszy pomysł na prezent, ale także wesprzeć finansowo Vivę kupując m.in. kalendarze ze zdjęciami zwierząt.

Targ 'Niechciane prezenty' Targ 'Niechciane prezenty' Tomasz Golonko

"Nietrafiony prezent może okazać się krzywdzący"

- Ważne, nie wiemy, czy nie najważniejsze, jest to, że możemy podczas takich akcji porozmawiać z ludźmi - zaznaczają wolontariusze. Jak dodają, podczas Targu Nietrafionych Prezentów przychodzili do stoiska warszawiacy i zdobywali wiedzę na temat schronisk czy psów stamtąd.

I choć nie ma dokładnych danych, ile psów i innych zwierząt trafia po Świętach do schronisk, to wolontariusze Viva mówią, że rocznie liczba ta przekracza 100 tysięcy pupili. - Jestem absolutnie przeciwna kupowaniu zwierząt jako prezenty czy to pod choinkę, czy w ogóle - mówi pani Alicja, uczestniczka targu. - Myślę, że to bardzo dobry temat w kontekście wydarzenia. Warto się zatrzymać i dowiedzieć, jak bardzo nietrafiony prezent może okazać się krzywdzący. W tym wypadku przez naszą próżność i głupotę cierpią zwierzęta - dodaje.

Co myślicie o przedsięwzięciu? Często dostajecie nietrafione prezenty a może... sami takie dajecie? Piszcie na metrowarszawa@agora.pl lub w prywatnej wiadomości na Facebooku.

Więcej o: