Mówią, że nie chcą nikogo nawracać na siłę. Równie chętnie zapraszają do siebie katolików, co niewierzących. Właściciele pierwszej katolickiej klubokawiarni w stolicy nie ukrywają jednak, że mają misję.
Kiedy słyszą, że to pierwsza katolicka klubokawiarnia w Warszawie, pytają mnie: To tam wszyscy się modlą? Nad barem w lokalu wisi krzyż. Na ladzie znajdziemy Pismo Święte, a na ścianie plakat z napisem "Bóg jest wszędzie. Widzisz?" i "Kolbe. Życie na maxa".
Poza tym jest znajomo. Tradycyjnie. Surowe wnętrze i dania znane z innych knajp. Właściciele "Docelowo" przekonują nas, że znajdzie się miejsce dla każdego.
Sylwia Arlak
Lokal mieści się przy ul. Marszałkowskiej 34/50 w pobliżu placu Konstytucji. W tym samym budynku, piętro wyżej znajdziemy też dom aukcyjny DESA i... dom publiczny.
- Bliskość tego miejsca sprawia, że nasza klubokawiarnia jest jeszcze bardziej wyjątkowa. Mamy nadzieję, że dajemy świadectwo tym wszystkim pogubionym ludziom, którzy przechodzą obok. Nie mamy jednak prawa nikogo oceniać. Jezus wychodził do rożnych ludzi, wiec dlaczego my mamy podchodzić negatywnie do tych, którzy odwiedzają dom publiczny? - pyta w rozmowie z Metrowarszawa.pl menadżer lokalu, Michał Guzek.
Sylwia Arlak
Właścicielom klubokawiarni zależy na tym, aby przybliżyć wiarę katolicką. Szczególnie ludziom młodym.
- Chcemy wyjść z kulturą związaną z wiarą katolicką szerzej w miasto. Wystartowaliśmy w listopadzie, a już mamy swoich stałych klientów - mówi nam menadżer Guzek. Klubokawiarnia to pomysł Macieja Podulki, którzy stworzył ją ze znajomymi z pielgrzymek i chrześcijańskich wspólnot.
Guzek podkreśla, że przyświecają im trzy wartości - dobro, prawda i piękno: W świecie w którym jest tak dużo podziałów, my chcemy je zasypywać. Chcemy jednoczyć ludzi o rożnym światopoglądzie. Oczywiście zależy nam także na tym, aby pokazać, że kościół katolicki może być otwarty. Chcieliśmy dotrzeć przede wszystkim do młodych. I to nam się udało.
W tygodniu przychodzą głównie ludzie z okolicznych firm. W weekendowy - rodziny z dziećmi. Ale nie brakuje i młodych. Uczestniczyli we wspólnym kolędowaniu i w speed datingach. - Młodzi potrzebują miejsca, gdzie mogą dobrze zjeść i pobawić się w przyjaznej atmosferze. A rodziny chcą spotkać się w bezpiecznym miejscu. I my im takie miejsce zapewniamy- przekonuje Guzek.
Do lokalu można wpaść na zupę ze świeżego szczawiu, tradycyjnego mielonego z ziemniakami i surówką z młodej kapusty, placek po zbójnicku albo na szarlotkę z kawą. Ale alkoholu nie dostaniemy.
- Tu wychodzimy naprzeciw rodzinom z dziećmi. Choć uważamy, że przy alkoholu można się dobrze bawić, pokazujemy, że nie jest on niezbędny - mówi nam Guzek.
Niewierzący nie zostaną odprawieni z kwitkiem. - Przychodzą do nas również osoby niewierzące. Takie, które mają inne spojrzenie na świat. Nikogo nie odpychamy. Oczekujemy tylko wzajemnego szacunku i na razie nie mieliśmy żadnych przykrych doświadczeń - dodaje menadżer pierwszej katolickiej klubokawiarni w stolicy.
Przytakuje mu kelnerka Basia. - Mamy takich klientów, którzy siedzą u nas cały dzień i pracują Albo czytają książki. Spodobała im się ta niespieszna atmosfera. Nie ma znaczenia w co wierzą - mówi.
Sylwia Arlak
W lokalu toczy się życie. Organizowane są spotkania historyczne i filozoficzne. Są spotkania z muzykami i promocje książek. Jest również salon literacki. - Promujemy takich twórców jak Antonina Krzysztoń, raper Hiob czy zespół chrześcijański Strona B. Szukamy twórców, którzy łączą, a nie dzielą - dopowiada Guzek.
Sylwia Arlak