"Jak dobrze mieć sąsiada. On wiosną się uśmiechnie. Jesienią zagada. A zimą ci pomoże" - śpiewały przed laty Alibabki. Dzisiaj, zamiast nawiązywać kontakt, komunikujemy się za pomocą kartek zostawionych na klatkach schodowych.
Niektóre ogłoszenia bawią do łez, na widok innych lepiej się przed sąsiadem skryć. Jak się okazuje, jest to często jedyna forma przekazania informacji komuś, kto nie zawsze zachowuje się tak, jak przystoi na człowieka o wysokiej (lub przynajmniej przeciętnej) kulturze osobistej. Odpada najtrudniejsza kwestia - spotkanie twarzą w twarz. Oto najlepsze ogłoszenia z warszawskich klatek schodowych.
Ach ta sąsiedzka uprzejmość. To ogłoszenie jest już mniej przyjemne. Znalazło się na tablicy ogłoszeń w jednym z budynków w Śródmieściu.
W drugim przypadku poszło o wyrzucanie przez okno papierosów. Przy okazji pojawił się też (trzeba przyznać, że mało subtelny) apel związany z nadmiernym hałasem w godzinach ciszy nocnej.
Palenie na klatce na schodowej? Nie w kamienicy przy ul. Stalowej na warszawskiej Pradze. Ogłoszenie można nazwać wręcz sąsiedzką lekcją na temat zasad pisowni ortografii i przykładem na to, jak może rozwinąć się dyskusja między sąsiadami. Jeden z mieszkańców chciał zabłysnąć wiedzą. Szybko jednak został pouczony, że słowo "palenie" to rzeczownik, a nie czasownik, jak mu się wydawało. Odpowiedź: "Racja sorrunia".
Okazuje się, że informacja o głośnej imprezie potrafi wywołać także miłe emocje. Takie ogłoszenie wisiało na jednej z klatek na warszawskiej Pradze. Pani Aneta świętowała 30. urodziny. Powiadomiła o tym sąsiadów w wyjątkowo uprzejmy sposób. Propozycja dołączenia na urodzinową imprezę szczególnie spodobała się jednej z sąsiadek.
Tym razem sąsiedzka "komunikacja śmietnikowa": "Wieśniaku. Śmietnik jest z drugiej strony ściany! Na gabaryt i śmieci zamawia się kontener! Nie stać cię? Nie zaczynaj remontu. Szanuj sąsiadów, rób syf u siebie". Prosty komunikat? Czy zadziałał? Tego nie wiemy.
To ogłoszenie można nazwać małą formą literacką i apelem do wulgarnie zachowujących się mieszkańców. "Proszę rozwiązywać swoje problemy w wyspecjalizowanej przychodni" - radzą sąsiedzi.
Jak napisał pan Mariusz, autor anonsu, podobno podziałało.
Mamy nadzieję, że wspomniana małpa nie okazała się złośliwa i szkody nie okazały się duże.
Jak informuje autor zdjęcia, ogłoszenie zawisło w windzie na Bródnie w Warszawie po tym, jak regularnie ktoś - cytujemy autora - "traktował to miejsce jak ubikację". Podobno poskutkowało.
Głośne uprawianie miłości to problem, jak się okazuje, pojawiający się w wielu blokach.
To z kolei ogłoszenie udowadnia, że dyplomacją, poczuciem humoru i szacunkiem można dużo załatwić, np. "parapetówkę".
Z sąsiadem każdy chciałby żyć w zgodzie. Jednak nie zawsze się tak da. A wystarczyło zadzwonić do drzwi i spokojnie porozmawiać.
Kolejne ogłoszenie nadesłała pani Monika - był to komunikat, który był kierowany do niej i jej znajomych - wynajmowali mieszkanie studenckie. Nie czuli się jednak winni, więc odpowiedzieli. Kolejnym ogłoszeniem.
Monika
"Sąsiedzie!!! Panie Michale. Może byś pan swoją sforę prowadził wieczorami dalej od "Apteki" z napisem Żywiec - ze względu na wspaniałą akustykę nie każdy chce słuchać wycia pana piesków które jak wiadomo stworzone są do życia w blokowisku!!! A pan tu też nie mieszka. Jeśli to nie dociera do pańskiego intelektu i kultury to proponujemy chodowlę stada hien (te dopiero wyją) i rozmowę z zarządem." (pisownia oryginalna)
"Mam do oddania mnóstwo ubrań". Super sposób na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy. Prawda? Zamiast wystawiać je na śmietnik, można na przykład oddać sąsiadom.
A takie ogłoszenie wisiało na drzwiach klatki przy pl. Hallera. Mamy nadzieję, że dzięki temu kotek znalazł bezpieczny dom.
Posiadacie zdjęcia nietypowych sąsiedzkich karteczek? Przesyłajcie je na adres: metrowarszawa@agora.pl