Agata (30 lat), pracuje w biurze obsługi klienta w muzeum
'Moja praca polega na nieustannym kontakcie z gośćmi odwiedzającymi muzeum: ułatwiam im odnalezienie się w muzealnej przestrzeni, informuję o tym, co mogą tu zobaczyć, w jakich wydarzeniach wziąć udział, pomagam, jeśli się pogubią. Staram się, by wyszli z poczuciem, że wizyta przebiegała w miłej atmosferze.
Święta są mi obojętne, ponieważ jestem osobą niewierzącą. Zupełnie nie kręcą mnie przedświąteczne przygotowania, nie mam potrzeby, by w nich uczestniczyć. Dlatego z własnej woli zgłaszam się do pracy podczas zmian świątecznych. A w tym okresie ruch jest niemały. Odwiedza nas choćby dużo osób, do których przyjechała rodzina mieszkająca na co dzień w innych miastach czy za granicą, kiedy już zmęczą się siedzeniem przy stole. Albo ludzie, którzy w ciągu roku nie mają na to czasu. To, że przy tej okazji zarobię, jest dla mnie oczywistą motywacją.'
Przemek Pietrzak (33 lata), artysta rzeźbiarz
'Z przyjaciółmi, z którymi znam się od czasów studiów na ASP, tworzymy grupę artystyczną Reaktor Laboratorium Rzeźby. Oprócz realizowania własnych projektów prowadzimy zajęcia warsztatowe dla osób zainteresowanych działaniami plastycznymi. Współpracujemy też z ośrodkami pomocy społecznej, więzieniami, domami poprawczymi czy placówkami Monaru.
W moim zawodzie nie ma czegoś takiego jak normowany czas pracy, praca od - do. Teraz pracuję nad pomnikiem dla osoby prywatnej i prowadzę warsztaty kilka razy w tygodniu. Święta to doskonała chwila na pracę - nikt mi nie przeszkadza, nie zawraca głowy, jak to się dzieje na co dzień. Mam czas na to, żeby spokojnie usiąść, skupić się, zastanowić, a potem przekuć to w działanie.
Moje rzeźby często nawiązują do obecnej kondycji człowieka: zagubienia w świecie, niepokoju i niepewności, bagna, w którym ludzie grzęzną.'
Ola (24 lata), pracuje w kawiarni
'Od lat dobrowolnie zgłaszam się do pracy w święta, ku radości moich znajomych z pracy. Teraz pracuję w kawiarni, oprócz tego studiuję. Rodzinie mówię, że nie miałam wyjścia, muszę pracować, żeby mnie nie zwolnili.
Nie cierpię tej świątecznej presji: tego, że wszyscy muszą ze świąt się cieszyć, obchodzić je, tej wszechobecnej 'komerchy'. I hipokryzji: raz do roku, jak na komendę, naród tłumnie stawia się w kościołach, a potem księża mogą szantażować nas stwierdzeniami o Polsce niemal stuprocentowo katolickiej.
Nie znoszę też stałego zestawu pytań ze strony babć i cioć: kiedy w końcu ślub, kiedy dziecko. Ubolewania nad moim, jak to nazywają, staropanieństwem, tym, że jestem, jak to ujmują, sama. A przecież brak stałego partnera nie oznacza samotności - przynajmniej dla mnie. Ale nie będę ich raczyć opowieściami o moim bogatym życiu towarzysko-erotycznym. Męczy mnie ta hipokryzja: na co dzień nie możemy się znieść, ale przy świątecznym stole musimy założyć ciasną maskę świątecznej uprzejmości.
Dlaczego nie zgodziłam się na ujawnienie twarzy? Jeszcze nie zwariowałam, już sobie wyobrażam tę awanturę i wyrzuty.
Karol (34 lata), pracownik ochrony
'Pracuję jako ochroniarz w jednym z warszawskich muzeów. W święta przychodzę do pracy na nocną zmianę. Muzeum jest wtedy zamknięte i puste. Ale ktoś musi czuwać nad budynkiem i zbiorami.
Dla mnie taka służba ma sporo zalet. Po pierwsze cisza i spokój. Po drugie dobry moment na to, by nadrobić zaległe lektury, na które nie mam czasu na co dzień. W święta zamierzam czytać biografię Broniewskiego. Może wezmę też coś lżejszego, np. Terry'ego Pratchetta.
Nie jestem zbyt towarzyski, a na dodatek nie jestem katolikiem, aspekt religijny mnie nie interesuje. Ponadto niespecjalnie lubię duże rodzinne spędy. Dlatego, zamiast zmuszać się do celebrowania obrzędów razem z chrześcijanami, tej nocy zrobię coś pożytecznego. I na dodatek mi za to zapłacą. Praca w święta potrafi być całkiem przyjemna'.
Ewa Winiarska, właścicielka hotelu
'W święta, z własnej woli, pracuję co roku. Prowadzę niewielki hotel na Saskiej Kępie. Jest to mały obiekt, w przyjemnym miejscu, z ogródkiem, w starej, klimatycznej kamienicy. W tej chwili mogę już powiedzieć, że mam wielu stałych gości. Na mapie, poza nielicznymi białymi plamami, nie ma takiego miejsca, z którego goście by do nas nie przyjechali.
Nie ukrywam, że jest to praca szczególna. Wymaga zaangażowania przez całą dobę i każdego dnia. Choć wyznaczyliśmy godziny meldunku i wymeldowania, to oczywiście życie i rozkłady lotów weryfikują zasady, a goście przyjeżdżają o każdej porze dnia i nocy, więc musimy być nieustannie gotowi.
Hotel znajduje się on w naszym domu, więc to biznes rodzinny. Jest to wygodne, lecz i kłopotliwe. Musimy całe nasze życie podporządkować hotelowi. Ale zdecydowałam się na te pracę, bo zawsze lubiłam pracować wśród ludzi, mam z nimi dobry kontakt, lubię z nimi przebywać. A tu na co dzień poznaję wiele ciekawych osób. Oczywiście, zdarzają się i przykre sytuacje, ale raczej rzadko. Może mam szczęście, że przeważnie trafiam na miłych ludzi.
Goście doceniają nasz wkład pracy, to, że jesteśmy na każdy dzwonek. A ponieważ obiekt hotelowy znajduje się w naszym domu, mogę pracować przez cały czas. Dlatego nawet nie przyszło mi do głowy, żeby na okres świąt - czy to Wielkiej Nocy czy Bożego Narodzenia - blokować możliwość rezerwacji. Uważam, że byłoby to nie w porządku wobec moich gości, którzy na przykład chcą przyjechać do swoich rodzin, u których z różnych powodów nie mogą się zatrzymać.
Co roku mam w tym okresie pełne obłożenie.'
Pracujesz w święta z własnej woli? Dlaczego? Czym są dla Ciebie święta Bożego Narodzenia? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl