'Po otrzymaniu golonki okazało się, że jest twarda, niedogotowana, a przy kości surowa' - pisze na Facebooku. Jak dodaje, po zwróceniu uwagi obsłudze restauracji na ten fakt, poczuł, że ta zasugerowała mu, że nie chce za swoje danie zapłacić.
fot: Facebook.com/ Pan Tomasz
'Wyjątkowa bezczelność i uwaga nie na miejscu' - pisze. Pan Tomasz, jak relacjonuje, miał zjeść część golonki, ale większość zostawił, ze względu na zły stan mięsa. Na końcu wizyty w lokalu poprosił więc o korektę rachunku - wykreślenie z niego niezjadliwej jego zdaniem potrawy. Gdy kierowniczka sali to usłyszała, miała wezwać ochronę.
'Proszę sobie wyobrazić, że dyskusję na temat poprawności golonki musieliśmy przeprowadzać z ochroną obiektu' - oburza się pan Tomasz.
Podczas wizyty miało dojść do jeszcze jednej kuriozalnej sytuacji. Kierownik lokalu miał sprawdzać - na stole gości w restauracji - ile klient zjadł. Zważył więc mięso.
'Początkowa waga 1300 g, zwrócone 1080. Mimo tej całej zabawy, kierownik nadal twierdził, że zjadłem połowę' - twierdzi pan Tomasz.
Goście mieli zostać wyproszeni z restauracji. Jak wyjaśnia w rozmowie z metrowarszawa.pl pan Tomasz, zapłacił on za obiad. Wyjaśnił również, dlaczego nie zwrócił uwagi obsłudze na zły stan potrawy jeszcze zanim przyszedł rachunek. - Byłem zajęty rozmową biznesową. W tamtym momencie były ważniejsze sprawy niż golonka. Liczyłem jednak, że obsługa zaoferuje jakiekolwiek zadośćuczynienie - skoryguje rachunek lub chociaż da jakiś rabat - mówi.
Wpis pana Tomasza stał się istnym viralem. Udostępniono go już ponad 4 tysiące razy. Pod postem rozgorzała dyskusja. Ludzie nie pozostawili na Bierhalle suchej nitki.
To tylko kilka z dziesiątek komentarzy, które pojawiły się pod postem.
Nie zabrakło również głosu wsparcia dla samej kierowniczki, której nazwisko pojawiło się we wpisie. Mężczyzna miał bowiem publicznie oczernić kobietę.
W menu restauracji cena za golonkę to 8,99 zł za 100 g. Za 1300 g klient powinien dokładnie zapłacić dokładnie 116, 87 zł, czyli tyle, ile podano w rachunku. Przykładowo U Szwejka przy pl. Konstytucji zapłacimy 5,50 zł za 100 g (71,50 zł za 1300 g).
Skontaktowaliśmy się z kierowniczką restauracji Bierhalle w Hali Koszyki. Odpisał dyrektor lokalu, Stanisław Magdij.
Jak pisze, wpis pana Tomasza nie oddaje w stu procentach tego, co wydarzyło się w lokalu. Magdij nie wyjaśnił jednak, jak wyglądała sytuacja z ich perspektywy.
'Jako firma nastawiona na zadowolenie gości, postanowiliśmy najpierw bezpośrednio porozmawiać z niezadowolonym klientem' - informuje dyrektor. Magdij przekonuje, że taka rozmowa się odbyła i pan Tomasz ma opublikować jeszcze jeden wpis.
Jak dodaje, restauracja jest w stanie przyznać się do pomyłki. 'Zatrudniamy 500 osób i każdy może popełnić błąd, jednak w tym przypadku mieliśmy bardzo trudną sytuację, w
której emocje po obu stronach uniemożliwiły osiągnięcie porozumienia' - wyjaśnia.
Podkreślił, że firma ma procedury, które na pierwszym planie stawiają zadowolenie
gości. Jednak ze względu na emocje, które pojawiły się podczas awantury, ciężko było je kierowniczce realizować.
Oświadczenie restauracji pojawiło się również na Facebooku.
Ja mówi w rozmowie z metrowarszawa.pl pan Tomasz, rzeczywiście dyrektor Bierhalle się z nim skontaktował.
- Próbował tłumaczyć zachowanie kierowniczki tym, że odniosłem się do niej w sposób wulgarny, a dokładnie użyłem słowa "dupa" - mówi pan Tomasz. Nie pamięta już jednak, czy powiedział, że to golonka czy obsługa była do dupy.
Jak dodaje, w ramach przeprosin zaproponowano mu obiad dla niego i kolegi. - Dyrektor chciał, żebym dał im jeszcze jedną szansę - mówi. Jak dodaje, nie chciał skorzystać z oferty. - Nie na to liczyłem, ale na to, żeby zostać odpowiednio potraktowanym w lokalu oraz otrzymać dobrej jakości jedzenie, a nie surowe mięso - podkreśla.
Jak dodaje, nie spodobało mu się, że dyrektor wiedział wszystko, co pan Tomasz mówił podczas zdarzenia. - Okazało się, że restauracja posiada monitoring, prawdopodobnie również z funkcją nagrywania dźwięku. W kolejnym wpisie, który chcę umieścić na Facebooku, upoważnię restaurację do upublicznienia tego nagrania - wyjaśnia pan Tomasz.
Jak podkreślił, do tej restauracji już nie wróci.
Dyrektor Bierhalle zaprzeczył informacji o zainstalowanym w restauracji monitoringu z funkcją nagrywania dźwięku. Więcej nie chciał mówić. Jak poinformował metrowarszawa.pl, prześle oficjalne oświadczenie w sprawie. Zaznaczył jednak, że wersje pana Tomasz i pracowników diametralnie różnią się między sobą.
Hala Koszyki to jedna z najgłośniejszych inwestycji warszawskich ostatnich lat. Wyremontowana hala została otwarta w 2016 roku.
Wzorem dla konceptu Hali Koszyki były europejskie hale targowo-restauracyjne jak Foodhallen w Amsterdamie, Mathallen w Oslo, San Lorenzo we Florencji czy Mercado da Ribeira w Lizbonie.
Pod dachem hali znajduje się wiele restauracji i barów, a także sklepy z żywnością. Niestety, jak większość przyznaje, jest to miejsce drogie i niedostępne dla wszystkich, a już na pewno nie dla okolicznych mieszkańców.
***
Co sądzisz o tej sytuacji? Czy byłeś kiedyś źle potraktowany w warszawskim lokalu? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl