Szparagowe królestwo. I kawał ważnej dla Warszawy historii. Majlertowie to ogrodnicy od pięciu pokoleń, zajmujący się uprawą doskonałych szparagów. Historia rodzinnej firmy rozpoczęła się w 1878 roku, kiedy to Wilhelm Karol Meylert kupił folwark w podwarszawskim Marcelinie (dzisiaj okolice ul. Marywilskiej) zamieniając je w kultowe już dziś gospodarstwo.
Gospodarstwo Rolne Ludwik Majlert
Sklepik Majlertów mieści się w starym, murowanym budynku, co dodaje mu dodatkowego klimatu. Na miejscu sprzedawane są warzywa zebrane z pola poprzedniego dnia lub świtem w dniu sprzedaży. A czego tam nie ma... słynne białe szparagi, szpinak, rukola w pączkach, palmy jarmużowe, kapusta pak choi, topinambur. Kusi natka pietruszki, szczypiorek czosnkowy i koperek.
Gospodarstwo Rolne Ludwik Majlert
Plusem warzywniaka są dostępne na miejscu siatki z tworzywa łatworozkładalnego i torby papierowe na zakupy.
Gospodarstwo Rolne Ludwik Majlert
Oprócz gotowych przepisów na dania przygotowanych specjalnie dla klientów sklepiku można też posmakować niespotykanych na co dzień mikstur, np. z .... fenkułów.
Gospodarstwo Rolne Ludwik Majlert
Kontakt: ul. Wyspiarska 45 (Zielona Białołęka), od poniedziałku do piątku (w godz. 7-17), w soboty (od godz. 7 do 14), w sklepiku nie można płacić gotówką.
A właściwie rodzina Ziółko. Warszawa oszalała na ich punkcie. Nic w tym dziwnego. Ziółkowie, są związani z polskim Slow Foodem, od 20 lat prowadzą gospodarstwo zajmujące się uprawą organiczną z wykorzystaniem tylko naturalnych nawozów.
fot. Mariusz Rutkowski
Ich warzywa kupuję w ciemno, zawsze są smaczne i świeże - takie, jakich brakuje w supermarketach. Ziółkowie mają sałaty, zioła i warzywa, a wszystko w ogromnym wyborze: jest szpinak, sałata i bazylia w kilku odmianach, rukola, mizuna, mięta, tymianek, natka, kolendra, rukiew, mini cukinie i patisony, ogórki, najróżniejsze pomidorki: bawole serce, włoskie, koktajlowe, brokuły, bakłażany, różnokolorowe marchwie: fioletowe, żółte, pomarańczowe. I do tego wszystko w bardzo atrakcyjnych cenach, np. zioła doniczkowe w cenie: 5 zł. Dlatego zawsze po zakupach u Ziółków mam wyrzuty sumienia, że nie dam rady zjeść (nim zwiędnie) wszystkiego co kupiłam.
fot. Mariusz Rutkowski
fot. Mariusz Rutkowski
fot. Mariusz Rutkowski
Warzywniak w fortecy przy Zakroczymskiej
fot. Natalia Bet
Pan Ziółko rozstawia się ze swoim kramem w trzech miejscach w Warszawie, m.in. w fortecy w Parku Traugutta. Trzeba się tylko śpieszyć, bo Ziółkowe warzywa cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Zaopatrują w nie fani zdrowego jedzenia, ale i restauratorzy oraz blogerzy kulinarni.
Kontakt:
* środa, ul. Zakroczymska 12 na tyłach Starego Miasta (Forteca Kręgliccy), w godzinach 8-18
* sobota, bazar w Falenicy, w godzinach 6-14
* sobota, ul. Olkuska 12 (Bazar Olkuska), w godzinach 8.30-16
Można robić zamówienia telefoniczne: 691 769 664, 693 373 343
Powiśle należy do Karolci. W żółtym niepozornym pawilonie było już chyba wszystko. Gdy rodzina Kankowskich zdecydowała się zaaranżować lokal na sklepik z warzywami nikt nie spodziewał się sukcesu. - Przechodnie mówili: długo tu nie popracujecie, nikt w tym miejscu długo nie wytrzymał - wspomina Paulina, jedna z córek Karolci. Jednak po dwóch miesiącach sklep zdobył rzesze miłośników. Dzisiaj, po czterech latach działalności, na Solec po zakupy do Karolci przyjeżdżają klienci z całej Warszawy, przed żółtą budką ustawiają się długie kolejki.
W czym tkwi sukces warzywniaka? - W tym, że mama kocha nie tylko swoją pracę, ale uwielbia ludzi - tłumaczy Paulina. Gdy jest upał Karolcia częstuje klientów wodą, gdy jest zimno: ciepłymi napojami.
- Z kolei, gdy są mamy urodziny, klienci przygotowują dla nas prezenty. Często też przychodzą po prostu wygadać się. Mama na prawdę zżyła się z mieszkańcami Powiśla, jest im bliska - wtóruje jej Ola.
Warzywniak u Karolci na Powiślu
Decyzja o otworzeniu sklepiku nie była wcale oczywista. Pani Karolina i głowa rodziny pan Tomek zawodowo zajmowali się całkiem czym innym. - Pewnego dnia mama zadecydowała, że zakładamy sklep. Rodzice zrezygnowali z dotychczasowych zajęć. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Ale jesteśmy przynajmniej bardzo szczęśliwi. Pracujemy ciężko, ale to nasza pasja. Nawet w domu rozmawiamy o pracy. Po kilku dniach urlopu tęsknimy z Powiślem, chcemy wracać do warzywniaka - śmieje Ola.
Dobrą energię miejsca czuć w powietrzu. W ciągu kilku minut, zakupy zrobiło mnóstwo osób.
Warzywniak u Karolci na Solcu
Warzywniak u Karolci na Solcu
U "Karolci" kupimy same pyszne rzeczy, m.in. złote mango, poziomki i truskawki w doniczce, pasternak, korzeń curry, skorzonera (zwana po polsku wężymordem, roślina pochodząca z tej samej rodziny co cykoria i karczoch, w smaku przypomina szparagi). Jest i czosnek niedźwiedzi z Węgier i świeże zioła.
Warzywniak u Karolci na Solcu
Warzywniak u Karolci na Solcu
Warzywniak u Karolci na Solcu
Warzywniak u Karolci
Ja też w kolejce odczekałam swoje kilka minut. Solec opuściłam z dwiema torbami... wypełnionymi kolorowymi pomidorami, szparagami, boczniakami, jabłkami i doniczką poziomek do uprawiania na balkonie. Niby to tylko warzywa i owoce, a ucieszyłam się z tak udanych zakupów, jak dziecko. Czego Wam też życzę.
Kontakt: ul. Solec 107, żółta budka, Powiśle, czynne od poniedziałku do piątku, w godz: 8.30-19 i w soboty: od 8.00 do 14.30
Warzywniak na Ochocie udowodnia, że lokalnie nie musi znaczyć drogo. I chwała mu za to. - Staramy się nie przesadzać z cenami. Dlaczego? Niektóre sklepy czasem na produkty narzucają strasznie zawyżoną marżę zakupionego towaru - mówią Kasia i Agnieszka Pieniak, szefowe warzywniaka. - Jako córki rolnika doskonale wiemy, ile kosztuje uprawa owoców i warzyw i czasem po prostu łapiemy się za głowy, widząc takie ceny. Za dobry produkt trzeba dobrze zapłacić, ale bez przesady. Wychowano nas w uczciwości i życzliwości do człowieka, a jeść musi każdy. My też nie lubimy przepłacać za coś, co do życia niezbędne - podkreślają z rozbrajającą szczerością.
Pora na kalafiora
Agnieszka: Pochodzimy z rodziny rolniczej, więc z warzywami i owocami oraz ich uprawą i sprzedażą mamy do czynienia od urodzenia. Kiedy byłyśmy wystarczająco duże, sprzedawałyśmy płody rolne na bazarze i pod tzw. "lipką", jak my to mówiłyśmy. Było to zwykłe drzewko przy jednym z najbardziej ruchliwych chodników w naszym rodzinnym mieście. Przy kolejnej burzy mózgów dotyczącej tematu "Co robić w Warszawie?" (od redakcji: siostry pochodzą z Ryk, w województwie lubelskim), pomyślałyśmy: "Dlaczego nie wrócić do tego, co robiłyśmy kiedyś?" I tak powstał "Pora na Kalafiora".
Pora na kalafiora
Pora na kalafiora
Mimo że sklep działa od miesiąca, wśród mieszkańców Ochoty zapanował szał na "siostrzane" pomidory, ogórki kiszone, kapustkę kiszoną i ziemniaki. A jak tylko zacznie się sezon w sklepie pojawią się, m.in. maliny, truskawki i jeżyny z pola taty Agnieszki i Kasi.
Pora na kalafiora
Siostry w pierwszej kolejności stawiają na produkty od rolników z małym poletkiem. - Jajka bierzemy osobiście od hodowcy z kurami wolnochodzącymi po trawce. Ciężko jest jednak o krajowe banany lub cytryny, ale nie interesują nas pomidory z Hiszpanii czy ziemniaki z Cypru. Tylko polskie, bo polskie jest dobre - podkreślają.
Pora na kalafiora / logo Piotr Micherewicz
Jednak smaczne produkty to nie jedyne co wyróżnia sklep. Dziewczyną wierzą, że nie tylko warzywa, ale i wystrój muszą mieć smak. Projektując warzywniak postawiły na prostotę i elegancję, ale z charakterem. - Nie podobał nam się pomysł metalowych regałów i plastikowych skrzynek.. Nasz wystrój jest podyktowany charakterem produktów, które sprzedajemy. Warzywa, owoce i sadzonki kojarzyć się mają z naturalnym środowiskiem połączonym z estetyką wiejskiego straganu, jednak w uproszczonej i czystej formie - zauważa Kasia, która od jakiegoś czasu próbuje również swoich sił w projektowaniu i wykonywaniu minimalistycznych mebli i akcesoriów drewnianych. - Wystrój jest w dużej mierze wypadkową moich pomysłów. Z kolei za nazwę i logo muszę podziękować utalentowanemu Piotrkowi Micherewicz. To jego zasługa - mówi.
Pora na kalafiora
Wydawałoby się, że warzywniak to całe życie Kasi i Agnieszki. Nic mylnego. Obie są po studiach - Agnieszka - po dziennikarstwie, Kasia - po technikach dentystycznych. W wolnej chwili projektuje i tworzy meble i akcesoria z drewna, metalu, szkła i innych materiałów. - Jej pokój nie ma skrawka wolnej przestrzeni, a ona ciągle kombinuje coś nowego. Na wielkim szydle plecie nawet dywany - śmieje się Agnieszka . - Ja mam klasyczne zainteresowania. Śpiewam w zespole rockowym - Rouse Pores. Chłopcy niby grają już jakiś czas, ale ja dołączyłam w połowie ubiegłego roku. Właśnie kończymy prace nad naszą płytą i jestem coraz bardziej dumna z tego, jaki kształt ona przyjmuje. Kto wie? Może oprócz sieci warzywniaków czeka nas kariera artystyczna? Było by miło.
Kontakt: ul. Grójecka 105/27 (plac "Pod Skrzydłami"na Ochocie), czynne od poniedziałku do piątku, w godz. 7.30-20, w soboty: od godz. 9 do 14
To miejsce polecił nam ekspert kulinarny Kuba Korczak. - Kuba poleć mi swój ulubiony warzywniak - zagadnęłam. - Pan Darek z Hali Mirowskiej. Ufam mu w stuprocentach - Jak go znajdę? - Na pewno go rozpoznasz. Wygląda, jak wódz plemienia... - usłyszałam.
Okazuje się, że budka pana Darka to miejsce już kultowe. - Znajdziemy tu świeże zioła, niedostępne nigdzie indziej przyprawy, jak np. świeży korzeń kurkumy - tłumaczy Kuba. Stoisko oferuje również jadalne kwiaty i rzadko spotykane warzywa (skorzonera, fioletowe ziemniaki czy topinambur).
fot. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Aby ułatwić Wam zakupy dołączamy mapę z topografią bazaru przy Hali Mirowskiej przygotowaną przez Slow Food Youth Warszawa.
Slow Food Youth Warszawa
Kontakt: Hala Mirowska, stoisko pana Darka (budka nr 17) - nr 8 na mapie, czynne w godz. 8-18 (ale większość warzywniaków zamyka się już po godz. 16)